I.

19 0 0
                                    


Nastał poranek kolejnego monotonnego dnia. Ostatnio każdy z nich wydawał jej się taki sam. Przez duże okno w sypialni zaczynały wpadać pierwsze, jaskrawe promienie słońca, złośliwie zwiastujące, że czas już wstać. Przekręciła się w łóżku, zakrywając dłonią twarz i próbując ukryć przed nimi swoje wrażliwe po nocy oczy. Nie miała ani siły ani ochoty by się podnieść i z każdym kolejnym rankiem ta niechęć była coraz większa. Niebawem miała skończyć trzydzieści jeden lat, a mentalnie czuła się tak, jakby miała przynajmniej o dziesięć więcej. Jej uszu dobiegł następny upierdliwy sygnał zmuszający do wstania. Pacnęła ręką budzik znajdujący się tuż nad jej głową, by w końcu zamilkł i pozwolił zebrać myśli. Powoli wysunęła się spod satynowej, a na ramiona zarzuciła lekki, liliowy szlafrok, który idealnie komponował się z oliwkową skórą.

W mieszkaniu była sama, co właściwie jej nie zdziwiło, zdążyła się z tym oswoić, choć nadal strasznie ją to irytowało. Miała faceta, którego przez swoją albo jego pracę prawie nie widywała. By przywrócić do żywych umysł, dzień zaczęła od mocnej kawy, potem przyszła kolej na ciało i długi, gorący prysznic. W końcu stanęła przed lustrem. Czarna sukienka idealnie opinała wąską talię, by za linią bioder delikatnie rozejść się w zwiewny materiał sięgający przed kolano. Była na ramiączkach, które łączyły się w dekolt w kształcie litery V, subtelnie ukazujący kobiecy biust. Całość dopełniły szpilki w tym samym kolorze i długie złote kolczyki. Ciemnokasztanowe loki swobodnie opadały na jej ramiona i sięgały do połowy pleców, nawet po wstaniu z łóżka wyglądała jakby przed chwilą wyszła od fryzjera. Na powiekach wylądował cielisty cień pasujący do brązowych tęczówek, trzeba było dobrze się przyjrzeć by go dostrzec, dolną powiekę podkreśliła czarna kredka, a długie rzęsy przeczesała tuszem. Usta obrysowała beżowa konturówka, na ich środek trafił błyszczyk w tym samym kolorze. Makijaż wykończyła podkładem i w zasadzie była gotowa do wyjścia. Seksowna, ale z klasą, budziła wyobraźnię, ale nie prowokowała. W końcu współwłaścicielka dobrze prosperującej firmy, musiała wyglądać nienagannie i czuć się pewnie. 

Dziś czekało ją spotkanie, od którego wiele zależało. Wiedziała, że sobie poradzi, ale mimo to towarzyszył jej stres, czuła jak żołądek zawiązał się w supeł i zamienił w kamień, nie była w stanie niczego przełknąć. Przed wyjściem dopiła ostatni łyk kawy i użyła jeszcze ulubionych perfum. Następnie zajrzała do niewielkiej torebki, upewniając się, że zabrała wszystko co istotne, wzięła teczkę z potrzebnymi dokumentami i opuściła mieszkanie. Wsiadła za kierownicę czarnego mercedesa i po półgodzinie zatrzymała się na firmowym parkingu. Gdy przekraczała próg budynku zrobiło jej się niedobrze.

Praca kiedyś była dla niej wszystkim, potrafiła non stop siedzieć przed komputerem, czasem nawet nie wracała do domu na noc, nie było mowy o zmęczeniu, nie mogła sobie na nie pozwolić. Zawsze systematyczna i przygotowana, znała się na swojej robocie jak mało kto, a uroda, której nie można było jej odmówić pomagała w tym, w czym wiedza nie wystarczała. Początki wcale nie były łatwe. Spotkania głównie w męskim gronie, które nie zawsze traktowało ją po partnersku i nadmiernie próbowało wykorzystywać to, że była kobietą wiele ją kosztowały. Płeć żeńska często w ich mniemaniu ujmowała jej kompetencji. Bardzo się mylili, a ona szybko i konkretnie wyprowadzała ich z błędu. Spotkania i konferencje były jej żywiołem. Każdą sprawę potrafiła załatwić z pozytywnym skutkiem. Nawet kiedy firma była na przegranej pozycji i wydawałoby się, że nie ma żadnej możliwości by to odkręcić, pojawiało się ostatnie koło ratunkowe –Isabel. I nagle niemożliwe, stawało się możliwe. Upór i determinacja zaprowadziły ją na szczyt. Pewnie dlatego dziś była tu gdzie jest i zajmowała tak wysokie stanowisko. Jednak w tej chwili... osiągnęła już wszystko i robiła wszystko by się tam utrzymać, a miała już serdecznie dość. Każdy dzień do znudzenia przypominał poprzedni; biuro, miliony maili, dokumentów, rozliczeń i raportów, dostępność przez dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu, w tej chwili to było ponad nią. W zasadzie odkąd zaczęła swoją przygodę w tej korporacji nie była na prawdziwym urlopie, wypaliła się, potrzebowała przerwy, oderwania od tego całego zgiełku, od tego miejsca i ludzi.

Isabel ~Where stories live. Discover now