Odradzu mówię że zmieniłam imię synowi ich, ma na imię ksawiera a nie Dylan.
Kolejny dzień, zaczynałam widzieć rutynę w tym co się dzieje. Wstaje rano michała nie ma bo rano jedzie do studia. Zaprowadzam ksawiera do przedszkola, jadę do pracy potem wracam o 15 po drodze jadąc po ksawiera i czasami się zdaży że michał jest w domu.
Potem wieczorami Michał jedzie do gombao przez co ja zajmuję się ciągle kasawirem a Michał imprezuje po nocach.
Raz w miesiącu ma dzień który cały spędza z synem i zawsze jest to 5 dzień miesiąca z takiego powodu bo Ksawier urodził się 5lipca.Ubralam jakaś luźna koszulkę Michała i czarne leginsy. Pomalowałam się lekko bo nie miałam czasu.
Poszłam do pokoju ksawiara żeby go obudzić ale odziwo nie było go w łóżku. Poszłam do salonu ale tam też go nie znalazłam, wchodząc do kuchni poczułam zapach naleśników które uwielbiałam.
Zobaczyłam Michała który miał ksawiera na barkach.-hej skarbie-powiedział Michał z uśmiechem. Albo coś zrobił albo chce się podlizac bo poprzedniego dnia pokłóciliśmy się o to że ciągle go nie ma.
-hej-powiedziałam i spojrzałam na usmiechnetego Ksawera, podeszłam do chłopaków i dałam musi w policzek ksawierowi.
-czesc słodziaku-usmiechlam się do niego słodko.-a ja to co?-powiedzial Michał robiąc mine zbitego psa.
-ty nie zasłużyłeś-powiedzialam i usiadłam.
-sniadanie zrobiłem ci sam, on nie pomagał tylko mnie zagadywał-powiedzial śmiejąc się.
-niech ci będzie-zasmialam się i podeszłam i pocałowałam go.
Gdyby nie to że jest ksawier nie zrobiłam bym tego mam na myśli że powiedziała bym coś w stylu "ciągle cię nie i uwarasz że jedynym śniadaniem wszutsko załatwisz i ci ulegn" ale nie chce zaczynać kłótni szczególnie przy dziecku.Brunet usmiechła się na to że go pocałowałam i odradzu to odwzajemnił i to poglebił.
-dobra ksawier szybko jemy i muszę cię do przedszkola zawieść-powiedzialam i wzięłam sobie jednego klaesnika z czegolada.
-ja go dzisiaj zawiozę-powiedział michał.
-jak wolisz tylko masz jechać bezpiecznie i pamiętaj że musi być on w foteliku-powiedziałam i zaczęłam jesc tak samo jak obaj chłopacy.
-spokojnie wiem-powiedział z ciepłym uśmiechem.
Zjadłam szybko i pojechałam do pracy zostawiając ich samych.
Michał
Weronika ma rację, powinienem więcej czasu z nimi spędzać.
Zrobiłem rano śniadanie i zawożę Ksawerego do przedszkola.
Mam w planach dzisiaj wieczorem iść z weroniak do restauracji a młodego zostawić z Jankiem bo wiem co janek się zgodzi i lubi młodego.-to jedzieny wsiadaj-powiedziałem i otworzyłem mu drzwi auta.
Weszedł zapielem go w foteliku i usiadłem na miejscu kierowcy.
Zaczęłam jechać do jego przedszkola.
Wszystko co się dalej stało, stało się szybko.
Ruszyłem autem bo było zialone i nagle ktos na czerwonym świetle przejechał i uderzył w auto.
W stronę ksawiera uderzył, gdy auto stanęło bo przez to że uderzył w nas trochę sie kręciliśmy.
Zaczęłam patrzeć na ksawiera, nie ruszał się; ale za to jego klatka piersiowa się unosi więc wiem że żyje.
Byłem w dość dobrym stanie więc wszlem z auta i zobaczyłem że ktoś już dzwoni na pogotowie.
Podeszłam do drzwi od strony psazaera i je otworzyłem po mimo że było ciężko.
Bałem się zrobić co kolwiek bo mogłem pogorszyć. Muszę stać bezradnie i kurwa czekać na te jebane pogotowie.Pogotowie przyjechało i pojechali zemną i mojimi synem do szpitala.
Jest on w stabilnym stanie, spytelem się o telelfon. Muszę zdzwonić do Weroniki powiedzieć jej o tym.-hej kochanie mówi Michał dzwonię z telefonu ratownika-powiedziałam.
-ratownika?! Coś się stało-powiedziala i dało się wyczuć troskę w jej głosie, tęskniłem za tym gdy mówiła z troską miała wtedy spokojny głos ale też przy tym umiała krzyczec.
-jak jechaliśmy ktoś wjechał w bok auta od strony pasażera gdzie siedział ksawier ale jedziemy do szpitala jest on w stanie stabilnym-powiedziałem i już przez telefon byłem w stanie usłyszęc jak płacze. Nie lubię go ona płacze chyba że z szczęścia a teraz place przez mnie bo gdyby kasawier poejchali z nią nic by się nie stało.
Wszystko muszę spierdolic nawet gdy chce dobrze.-okej w którym szpitalu będziecie?-zapytala udając że nie płacze.
-*jakiś tam szpital*-powiedziałam.
-okej jadę juz tam, zaraz się widzimy kocham cię michał-powiedziała pierwszy raz od dawna w sumie.
-ja ciebie też kocham-powiedziałem i usłyszałem że się rozłączyła.
Teraz uświadomiłem sobie że za mało czasu z nimi obojem spedzałem prawie ciągle byłem w studiu później chodziłem na imprezy bo chłopacy mówili ze bedxie fajnie.
Dalej zachowuje się jak dzieciak i nie nadaje się na męża a co do Piero na bycie ojcem.Weronika
Gdy tylko usłyszałam że coś im sie stało wybiegłam z pracy i pojechałam do szpitala.
Cholernie się martwiłam o obu, jeśli stracę któregoś z nich stracę wszystko.
Nie chce być samotna matka ani nie chce przestawać być matką.
Chce mieć tą rodzinę choćby miało to wyglądać jak wyglądało.
Podjechałam pod szpital w idealnym momencie bo właśnie wychodzili z karetki.
Ksawiera zabrali na badania już a michal jeszcze stał przed.
Podbiegłam do niego i odrauz go przytuliłam.-jak dobrze że jesteś caly-powiedzialam i kolejna już lza spłynęła mi po policzku.
Wziął moja twarz w dłonie i starł mi łzy. Potem pocałował mnie.
-kocham cię, przepraszam za wszystko i przepraszam ale powiedziałam im ze do puki ty nie przyjedziesz nie wejde tam wiec już muszę isc na badania żeby zobaczyć czy na pewno nic mi nie jest-powiedział z słabym uśmiechem którym chciał dodać mi otuchy.
-okej rozumiem, też cię kocham-powiedzialam i weszłam z nim do szpitala usiadłam w poczekalni a brunet poszedł na badania...
Mam nadzieję że się podoba następny rozdział będzie prawdopodbie jutro czyli w czwartek ale nie jestem pewna.
CZYTASZ
to jest miłość?//mata
Fanfictiondruga część opowiadania "naprawie cię//mata" w opowiadaniu będzie ich życie po tym co stało się w epilogu. Michał i Weronika będą musieli zmierzyć się z ciężkim okresem w życiu ich syna którego dopadła choroba. ich małżeństwo zostanie wystawione na...