Rozdział 12 W tej grze nie ma zasad

227 10 1
                                    

-Hej- jęczę rozczarowana, gdy on tak po prostu odsuwa się i siada obok mnie.

-Co?- pyta niewzruszony. Posyłam mu mrożące spojrzenie, zaciskając uda, z nadzieją że może to coś da.

Dłoń Liama sięga do moich nóg, więc automatycznie rozchylam je, myśląc, że dokończy, ale on tylko klepie moje udo, uśmiechając się i przykrywa nas kołdrą, która jemu idealnie sięga nad linię kości miedniczej, bo siedzi, a mnie do połowy piersi, bo leżę.

Liam bierze butelkę wody, która stała obok łóżka i z niej pije, potem podaje ją mnie, pytając bezczelnym tonem

-Masz ochotę?

W odpowiedzi znów posyłam mu mrożące spojrzenie, ale biorę butelkę, czując jak zaschło mi w ustach.

W końcu pytam

-Po co to było?

-Nie wiem o czym mówisz- odpowiada od razu- Zadam ci parę pytań, co ty na to?

-Mogłeś je zadać bez tej całej szopki- przewracam oczami.

-A może chętniej odpowiesz teraz?- pyta.

-Nie sądzę. Nawet jeśli miało by tak być, to, to by był chwyt poniżej pasa- mruczę, wiedząc, że prawdopodobnie ma po części rację. Nagle Liam znów znajduje się tuż nade mną, szepcze prosto w moje usta

-W tej grze nie ma zasad.

Znów przewracam oczami, gdy on kolejny raz się odsuwa i mówię

-Powiedziałeś, że będziesz mnie pieprzyć- potem wzdycham i dodaję niby rozczarowanym głosem- Okłmałeś mnie.

-A co, może ty byłaś wobec mnie zawsze szczera?- spogląda na mnie- A może okłamywałaś mnie ilekroć nadarzyła się okazja?

-To bez znaczenia- wzruszam ramionami, biorąc od niego znów butelkę.

-Bez znaczenia, mówisz?

Mruczę twierdząco w odpowiedzi, oddając mu wodę, którą on też od razu pije.

-Ja myślę, że to jednak ma znaczenie, wiesz, fakt, że w chwili, gdy uprawiamy sex ktoś może wejść do mieszkania, próbując cię zabić.

-Z jakiej racji?- prycham.

-Należąc do gangu tego rodzaju, to bardzo możliwe.

-Kto powiedział, że należę do jakiegoś gangu?- pytam obojętnym głosem, Liam bierze mój podbródek w trzy palce i odwraca moją głowę w swoją stronę, przez chwilę patrzy na mnie z uniesioną brwią i zaciśniętymi ustami, w końcu pyta, puszczając mój podbródek

-Co robiłaś na miejscu przestępstwa?

Nie mogę się powstrzymać prychnięcia śmiechem, słysząc jego pytanie, potem powtarzam kpiąco

-Na miejscu przestępstwa...

-Odpowiesz?

-Właśnie wyszłam z pracy- odpowiadam i dodaję- Panie komendancie.

-Oczywiście, że tak- mówi nieprzekonany- Czemu tam pracujesz?

-Prawo jest interesujące- odpowiadam, a potem spoglądam na niego prowokująco, pytając- Nie sądzisz?

-Jasne- rzuca.

-Bardziej interesujące jest łamanie prawa- mówi, a potem spogląda na mnie równie prowokująco, co ja i dodaje- Nie sądzisz?

-Być może.

-Czym zajmujesz się na codzień? Co robiłaś zanim zaczęłaś pracę w kancelarii?

LiarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz