Belladone (z fr. pokrzyk, wilcza jagoda) — toksyczna roślina o właściwościach halucynogennych i euforycznych. Według starych podań wchodziła w skład „magicznej maści", która po zaaplikowaniu na skórę pozwalała czarownicom obcować z diabłem.
· • —– ٠ ✤ ٠ —– • ·
Francja, 1901 rok
Park Jimin odziedziczył po ojcu porywczość, a po matce drobną sylwetkę i pełne usta, które — jak zauważyła sprytnie jego babka — nie przypominały warg grzecznego, czarującego dziecka. Chłopak był inny. Nie dlatego, że w wieku szesnastu lat odmawiał wiązania trzewików, a dlatego, że odznaczał się zbyt swobodnymi manierami. Miał bezwstydne upodobanie do oblizywania palców, noszenia koronkowych piżamek i przystrajania swoich włosów kolorowymi wstążeczkami. Od maleńkości przysparzał rodzicom samych problemów. Pewnego dnia, podczas jednej z wystawnych kolacji, wykorzystał sprzyjającą okazję i kiedy wszyscy rozprawiali o polityce, on czmychnął do ogrodu, po czym bez żadnych oznak skrępowania rozebrał się do naga.
— Oszczędź wszystkim wstydu i natychmiast wyjdź z tej fontanny! — krzyczała opiekunka, widząc, jak ten beztrosko pluszcze się w wodzie.
Nastolatek nic sobie jednak nie robił z tych nawoływań i dopiero po godzinie raczył łaskawie wyjść na powierzchnię.
— Zakładam, że rozumiesz powagę sytuacji i to, że jestem zmuszona donieść o tym incydencie twojemu ojcu — zaczęła bezlitosnym tonem, otulając swojego podopiecznego grubym ręcznikiem.
Park spojrzał na nią z miną niewiniątka i z gracją przekrzywił głowę. Wyglądał jak filigranowa lalka — wystarczyło przystroić go w falbanki i mógł z powodzeniem stanąć na jednym z regałów. Jego złote włosy opadały na skronie i ciekawie kontrastowały z zielonymi oczami. Do tego pucata twarzyczka, dołeczki i białe, odrobinę krzywe zęby, które dodawały mu wyjątkowego uroku. Ktoś krytyczny mógłby stwierdzić, że więcej ma z dojrzewającej panienki i kryłoby się w tym sporo racji.
— Marry, na rozstrój nerwowy najlepszy jest...
— Jimin!
Blondyn uśmiechnął się czarująco, lekko przygryzając wargę. Po chwili uniósł dłoń i starym zwyczajem wpakował sobie jeden z palców do ust. W niczym nie przypominał przyzwoitego młodzieńca z bogatego domu.
— Co ja mówiłam odnośnie tego nawyku?! — upominała go dalej kobieta. — Nie wypada, by chłopak w twoim wieku oddawał się takim bezeceństwom.
— To nie ja siedziałem wczoraj na kuchennym blacie ze spódnicą uniesioną ku górze...
— Jimin! — wrzasnęła opiekunka, momentalnie czerwieniejąc na twarzy. Podglądałeś?! — zapytała odrobinę drżącym głosem, wracając pamięcią do namiętnej nocy, jaką spędziła w ramionach stajennego.
— Przechodziłem — odparł niewinnie nastolatek, sięgając rękami do swoich loczków i okręcając ich pasma wokół pulchnych paluszków. — Jak myślisz, co by powiedzieli rodzice, gdyby się dowiedzieli, że zamiast jajek, chleba i herbatniczków na blacie spoczywała twoja...
— Jimin!
Chłopak uśmiechnął się przymilnie, po czym zrzucił ręcznik i szybko otulił się jedwabnym szlafrokiem. Przechodząc obok kobiety, mrugnął leniwie, a następnie rzucił od niechcenia:
— Zakładam, że rozumiesz powagę sytuacji i...
— Milczenie za milczenie — ucięła Marry, wznosząc oczy ku górze.
— Roztropnie z twojej strony — odparł blondynek, odsłaniając swoje bielutkie ząbki, a potem skierował się do wyjścia.
— Mała czarownica — mruknęła opiekunka, podnosząc z ziemi porozrzucane rzeczy.
CZYTASZ
Belladone | Yoonmin (one-shot)
FanfictionJimin łamał wszystkie zasady dobrego wychowania. Miał zamiłowanie do noszenia delikatnych koronek, pończoszek i przystrajania swoich włosów kolorowymi wstążkami. Nie potrafił nawet samodzielnie rozebrać się do snu. Sprawiał wrażenie chłopca, mimo że...