Rozdział 5 'Król'

47 6 2
                                    

-Nathan pokryj środek pomocy, Isagim wyjdziemy na szpicy, póki co takie ustawienie powinno dać radę! -powiedział Kuon, który ustawił się w defensywnej pomocy. Zaraz mieliśmy rozpocząć mecz, a dokładniej Isagi podał piłkę do mnie. Rozejrzałem się po boisku i już chciałem podać kiedy poczułem podmuch za mną. Szybko cofnąłem nogę z piłką, a Igaguri przewrócił się na powierzchnię murawy. Nie przewidziałem jednak, że nie tylko on się na mnie rzuci i Raichi, który wybiegł z mojej lewej strony zabrał mi piłkę i zaczął ją holować w stronę bramki.
-Co ty robisz? -powiedziałem zdziwiony, ale po chwili uświadomiłem sobie co się dzieje. Wszyscy chcą strzelić własną bramkę by mieć przewagę w kwalifikacji na najlepszego strzelca.
-Widzę, że czaisz bazę Raichi -powiedział Kunigami, który odebrał piłkę Raichiemu, a ci zaczęli się szarpać ze sobą. Dołączyli także gracze drużyny przeciwnej, a potem naszej i w dobre kilkanaście osób w kółku wybijali sobie piłkę. Patrzyłem się na ten motłoch, ale nie umiałem nic z tego odczytać. Masa różnokolorowych przebłysków cały czas wylatywała z tej apokalipsy, ale żaden z nich nie był prawdziwy i nie świadczył o piłce. 
-Z drogi - warknął wysoki, zbudowany chłopak. W mgnieniu oka cały ten armagedon spowił się w czarnoczerwonej aurze, która jak strzała się przez nich wszystkich przebiła. Tyle, że nie była to strzała, a Barou Shouei, który pędził właśnie w stronę bramki. Igaguri próbował go powstrzymać, a ja spoglądałem na boisko i w okolicy 23 m widziałem czarną pożogę wypalającą trawę. Była ona w formie okręgu jakby wytyczała jakąś strefę. A więc tak.... Chłopak bez problemu wyminął i Igaguriego i drugiego obrońcę i dostał się w jej strefę. 
-BOOM! - piłka po jego uderzeniu huknęła jak z armaty, a ja poczułem jak moja prawa stopa delikatnie się wykrzywia od impetu piłki. Na szczęście udało mi się ją zbić i poleciała ona gdzieś na środek boiska. 
-Co... -warknął Barou, a ja podniosłem się i pobiegłem w stronę piłki. Tym razem był przy niej Raichi, który biegł w stronę bramki.
-Wynoś się -warknąłem i zabrałem mu piłkę, po czym pobiegłem w stronę pola karnego. Byłem bardzo blisko i już miałem oddawać strzał kiedy wyczułem z mojej lewej strony zabójczą aurę Raichiego, który chciał odebrać mi piłkę nawet jeśli przy okazji złamałby mi nogę. Nic dziwnego, końcowo sam rozbudziłem w nim tą chęć by łatwiej było mi go namierzyć. Zatrzymałem piłkę i zrobiłem krok do przodu próbując oddać kolejny strzał.
-BAM! -piłka została wykopana z całej siły przez Barou, który wybiegł z mojej lewej strony. Cholera, zapatrzyłem się na Raichiego i go nie zauważyłem. Spojrzałem się w stronę naszej połowy, Igaguri i Kunigami biegli na piłkę ścierając się ze sobą, chociaż można by powiedzieć, że Igaguri bardziej uwiesił się na Kunigamim przez co ten nie miał jak go przepchać.
-Idioci uważajcie, za wami jest... -wrzasnąłem, ale było już za późno. Barou nieziemskim sprintem dobiegł do piłki, minął naszych obrońców i z zabójczą precyzją wpakował piłkę do prawego okienka bramki.
-Wbij to sobie do głowy miernoto. To ja jestem królem tego boiska. Każdego kto spróbuje zaświecić mocniej ode mnie czeka ciemna przyszłość - warknął Barou wpatrując sie we mnie pustym, pełnym dominacji wzrokiem.  Westchnąłem ciężko i wziąłem piłkę na środek boiska. Isagi rozpoczął podaniem do Bachiry, który ruszył do przodu. Jego potwór zmaterializował się za dwójką obrońców, których udało mu się minąć chwilę później. Na szczęście udało mi się już ustawić odpowiednio by zareagować na jego zagranie. Po lewej stronie Isagi wybiegał na wolną pozycję, ale jeden obrońca cały czas był za nim i miał szansę na ewentualne przecięcie podania. Z kolei za mną biegł Raichi, który miał wyraźną chrapkę na zabranie piłki Bachirze. Postanowiłem wybiec zza pleców garnkowłosego na jego prawą stronę i otrzymałem od niego prostopadłe podanie, które zostawiało mi autostradę do bramki przeciwnika. Już miałem dojść do piłki, gdy poczułem z lewej strony bardzo silny zapach spalenizny. Przed piłką przebiegł bardzo długi łuk spalonej trawy. Instynktownie przetoczyłem piłkę podeszwą tak by nie weszła bezpośrednio na spaloną trawę, która chwilę później stała się torem dominującej nogi nadbiegającego Barou. W ten sposób założyłem mu siatkę i przebiegłem do przodu będąc sam na sam z bramkarzem.
-Coś ci się pomyliło - odparłem bez emocji pakując piłkę z pełną siłą w prawy dolny róg bramki. -To nie ty jesteś tutaj królem...  

"Nathan Devou i Barou Shouei toczą ze sobą zaciętą walkę o zostaniu królem tego boiska! Kto z nich pierwszy będzie w stanie zneutralizować drugiego? Orazjaką rolę odegrają inni gracze drużyny Z i X?"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


"Nathan Devou i Barou Shouei toczą ze sobą zaciętą walkę o zostaniu królem tego boiska! Kto z nich pierwszy będzie w stanie zneutralizować drugiego? Oraz
jaką rolę odegrają inni gracze drużyny Z i X?"




Notka:
Jako iż w końcu dotarliśmy do pierwszego meczu to rozdziały mogą być trochę krótsze. W taki sposób historia będzie bardziej dynamiczna i ciekawsza. Czytającym życzę miłego dnia i dziękuję za głosy!

Pożeracz Ego - BLUE LOCK [Alternate Story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz