Epilog

142 8 6
                                    

MIESIĄC PÓŹNIEJ

Do obszernej sali przez witrażowe okna wpadały promienie słońca, rzucając na podłogę kolorowe plamy.

Na uroczystości zebrała się połowa wyspy.

Tron po prawej zajmowała kobieta w koronie, nadal słaba, ale przynajmniej stała cała i w miarę zdrowa. Patrzyła na zebrany tłum, machając do nas lekko i uśmiechając się ciepło.

Z sali obok dolatywał zapach pysznie pachnącego jedzenia. Zaburczało mi w brzuchu na samą myśl o wykwintnych potrawach i drogich trunkach.

Ludzie szemrali zniecierpliwieni, ale czekali, aż ceremonia się zacznie. Tak czy siak, nie mogli tego w żaden sposób przyspieszyć, więc stali tylko, przestępując z nogi na nogę.

Wiele się pozmieniało.

Kiedy wszyscy dowiedzieli się, co planował król Orion i o tym, co zrobił Alessandrowi, od razu go zaakceptowali. Królowa Saar, mimo że spędziła w śpiączce ponad dwa tygodnie, potwierdziła wersję zdarzeń. Nigdy nie chciała odesłać go z zamku, ale słuchała się męża. Mogliby powiedzieć, że wcale nie musiała i mogła mu się sprzeciwić. Właśnie takie były tego skutki. Poza tym nie było już to ważne, bo król nie żył.

Alessander zabił go jego własną kuszą, kiedy zobaczył, co zrobił Aspenowi.

Serce ścisnęło mi się na samą myśl.

Do tego Łowczynie Księżyca... pogodziły się z Obrońcami. Dalej ciężko było mi w to uwierzyć. Nie, żeby zaczęli pałać do siebie jakąś znowu wielką miłością, ale ustanowili nowe prawa, że razem będą mogli ingerować w misje i zależnie od koniecznego rozwiązania, będą działać wspólnie. Jeśli sytuacja wymagać będzie zabicia zwierzęcia, wtedy Obrońcy nie zaatakują Łowczyń. Jeśli natomiast owo zwierzę będzie szansa uratować, pozwolą Obrońcom to uczynić. Nie mogłam w głowie pomieścić, że dożyję kiedyś takich czasów, ale jak się okazało, wszystko jest możliwe. No, prawie wszystko.

Sąsiednim państwom nic już nie zagrażało, królowa Wyspy Mgły osobiście podziękowała nam za powstrzymanie króla i zaoferowała swoją pomoc, jeśli tylko byłoby to kiedykolwiek konieczne. Miło z jej strony.

Kiedy całe zagrożenie zostało zlikwidowane, mogliśmy wreszcie odetchnąć spokojnie.

Nawet Malcolm dostał fortepian do swojej knajpy.

Postanowiłam jednak zostać i zgodziłam się na rolę doradczyni. Być może będzie ciekawie. Dostałam w zamku swój pokój, z łazienką. Nawet Lucas dostał swój własne, przyłączone do mojego pomieszczenie. Plus... znów zostałam Łowczynią Księżyca. Zapewne nie często będę uczestniczyła w misjach, ale Marcella przyjęła mnie z powrotem. Dobrze było znów nazywać się jedną z nich.

Łowczynie stały teraz po jednej stronie pomieszczenia, zaraz obok nich Obrońcy. Malcolm stał po mojej lewej i przyglądał się wszystkiemu z lekkim uśmiechem.

Wreszcie się zaczęło.

Poczułam, jak Lucas wbija mi pazury w ramię, kiedy złota korona została umieszczona na biało-czarnych włosach Alessandra. Uśmiechnął się szeroko i pomachał nam uradowany.

Trochę rozpierała mnie duma. Wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować na cześć nowego króla.

- Pierwszym rozkazem będzie przemalowanie tego zamku na kolor złoty.

Królowa zdzieliła go w ramię, kręcąc głową z rezygnacją, ale uśmiechała się pod nosem. Znów dopadła mnie zazdrość, ale szybko odtrąciłam to uczucie.

- Będzie dobrym królem. - Usłyszałam.

Aspen złapał moją dłoń i ścisnął ją lekko.

- Miejmy nadzieję - odparłam.

- Myślę, że królowa go przypilnuje - odezwał się Malcolm.

- Na pewno nie będzie nudno - rzucił chłopak, patrząc, jak wspomniany nowy król szczerzy się do tłumu. Korona na jego głowie skrzywiła się lekko.

Aspen cmoknął mnie w policzek.

Omal go nie straciłam. Było tak blisko.

- Oj, tak - szepnęłam. - Nie będzie nudno.

Odcienie czerniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz