ROZDZIAŁ 31

967 57 4
                                    

💎AURORA💎

Otworzyłam odrętwiała oczy na samym początku kompletnie oszołomiona tym, że nie znajdowałam się w swojej sypialni; tej jasnej, przytulnej, pełnej książek i cukierkowego zapachu. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że to co uważałam za jakiś koszmar naprawdę się zdarzyło, a ja nie wytrzymałam napięcia i jak kretynka zemdlałam ze stanikiem w ręku!

Może to przez jeszcze lekkie uśpienie, bądź zaszokowanie widok za oknem wydawał mi się być niczym wysnuty z bajki. Zachód słońca nad słonecznym Malibu był jak magia, w czystej postaci. Palmy na tle pomarańczowo-różowo-fioletowego nieba powiewały delikatnie unosząc morską bryzę do moich nozdrzy. Przez otwarte okno czułam ten piekielnie relaksujący zapach.

Pocierając lekko pobolewający kark moja uwaga przekierowała się na coś obok, a raczej na kogoś. Omal nie zakrztusiłam się śliną napotykając opadniętą na lewy bark blond czuprynę. Na okrytej koszulą klatce piersiowej leżała książka, z ciekawym tytułem: "My last match basketball." Zmarszczyłam czoło widząc piłkę koszykówki na okładce. Parker interesował się tym sportem?

Ach! Jaka głupia byłam. Przez to wszystko zapomniałam, że w dzień, kiedy pocałował mnie pierwszy raz oglądaliśmy mecz koszykówki, i gdyby nie celny rzut jakiegoś zawodnika, miska z popcornem nie spadłaby mi z kolan.

Szybko zamrugałam odciągając od siebie te myśli dzięki, którym nie potrafiłam racjonalnie myśleć.

Coś mówiło mi, że mimo wyglądu fotela – zdawał się być bardzo wygodny, i drogi – nie było mu wygodnie w takiej pozycji. Zauważyłam, że swoje długie, umięśnione nogi oparte miał o mały stoliczek kawowy.

Gdy przysunęłam się najbliżej jak mogłam miałam jego złote włosy na wyciągnięcie ręki. Lśniły i wyglądały na takie jakby chciało się za nie ciągnąć, bądź mierzwić palcami całą dzień i noc. Przełknęłam gorzki posmak w ustach unosząc dygoczącą dłoń, by dotknąć silnego barku, na którym wylądowałam podczas drugiego zbliżenia!

Na litość! Dlaczego każdy jego cal przypominał mi o tym?

– Parker – szepnęłam lekko szturchając go. Zamlaskał tylko swoimi pełnymi wargami odrobinę je uchylając. Wtedy usłyszałam ciche pochrapywanie, jakby wcześniej miał nad tym kontrolę, lecz po otwarciu warg utracił ją. – Parker – już odrobinę głośniej ponownie ponowiłam ruch.

Chłopak niemal natychmiast wybudził się ze snu, a książka z hukiem opadła na ciemne drewno podłogowe. Odruchowo schyliłam się po kartki, lecz wtedy Parker zrobił to samo. Gdy nasze nosy spotkały się ze sobą słyszałam jak wciąga głośno powietrze. Chciałam zrobić to samo, ale resztkami samokontroli powstrzymałam to.

– Wybacz, że zasnąłem... – jego głos brzmiał jak najprzyjemniejsza chrypka jaką dotąd dane było mi słyszeć. Wibracje tonalne dotarły do niedawno poznanych zakątków mojego ciała, a pulsowanie między udami stało się nie do zniesienia. Cholera, skarciłam się w myślach. Jaką wariatką byłam błądząc tam gdzie nie powinnam. – Ale, byłem bardzo zmęczony podróżą – może i nieświeży oddech muskał moje policzki, ale i tak wywarło to na mnie niekontrolowane wrażenie.

– O...Okej – wykrztusiłam ledwie słyszalnie. Miałam wrażenie, że zaraz zatopię się w jego oczach, gdy tak srogo i z błyskiem mnie przenikał. Narastające pragnienie naszej dwójki na ponowne powtórzenie tego co wydarzyło się w ostatnich dniach odurzało – i nie tylko mnie. Tak sądziłam – spisując nas na polegnięcie.

– Dlaczego mam ochotę cię ciągle całować, Auroro?

To pytanie brzmiało tak nie oczywiście, że odpowiedź na nie praktycznie nie istniała. Coś zamrowiło w podbrzuszu, a kolejna fala przyjemności zalała dolne partie ciała.

Położył swoją ciepłą dłoń na moim policzku pocierając go lekko. Mruknęłam mimowoli zamykając powieki. Wtuliłam się w szorstkie podłoże kompletnie nieświadoma tego, że zrobiłam coś źle; to wszystko było zakazanego, ale dopiero, gdy dochodziły do mnie realia. Gdy świadomość była zamroczona coś pchało mnie wprost do niego, i nie potrafiłam tego wytłumaczyć.

– Ale cię nie pocałuję – momentalnie wyprostował się wyprowadzając nas z tego dzikiego transu. Zamrugałam zaskoczona kompletnie nie rozumiejąc co się własnie wydarzyło. – Musimy porozmawiać, a z doświadczenia już wiem, że pocałowanie cię niesie ze sobą spore konsekwencje, więc... te przyjemniejszą część zostawimy na potem – posłał mi mrugnięcie okiem, i z zadowolonym uśmieszkiem niemal w podskokach pobiegł przed siebie wprost do kolejnej pary przesuwnych drzwi.

Oniemiała dopiero po chwili zrozumiałam, co tak właściwie do mnie powiedział.

***

Było późno, a ja dopiero po kilku godzinach; w tym zwiedzania domu, i okrycia wiele godnych remontu pomieszczeń, oraz długiej kąpieli zdecydowałam się zejść na dół trzymając się ciemnej poręczy. Mimo wszystko chciałam znaleźć Parkera. Gdy wyszedł z łazienki ubrał się w garderobie i gdzieś zniknął mimo wszystko dając mi wolną i potrzebną przestrzeń.

Odetchnęłam napotykając go w przestronnej kuchni. Ze złączonymi brwiami pochylał się nad ogromnym rysunkiem rozłożonym na drewnianym stole wielkości mojego pokoju w Bogocie.

Napinał swoje silne ramiona na białą koszulę jakby to było coś bardzo poważnego.

– Ekhem – jak tchórz odchrząknęłam zatykając usta dłonią.

Zerknął na mnie z tej samej pozy oblizując bardzo powoli wargi. Dlaczego on to robił?!

– Kolacja jest w piekarniku. Zamówiłem ją, kiedy brałaś kąpiel – machnął mi głową na rząd szafek ulokowanych za nim.

– Nie jestem głodna – powiedziałam zgodnie z prawdą podchodząc do niego. Wyciągnęłam ramiona przed siebie pstrykając palcami. Jego obecność to była prawdziwa tortura.

– Usiądź jak skończę pogadamy – westchnął w dość seksowny sposób podwijając materiał koszuli. Odsłaniając przy tym pokaźne żyły.

– Co to? – zapytałam chcąc szybko zmienić temat. Śledziłam wzrokiem kolorowy, pełen szlaczków i znaczników papier. Nie rozumiałam nic, jedyne co było dla mnie jasne to starannie odrysowany kształt prostokąta.

– Moja nowa inwestycja – zagryzł wargi sięgając jeden róg kartki. – Już kończę – jęknął pochylając się prawie tak, że pierś położyła się na podłożu i zakreślił tam czarnym długopisem pewne kółko. Dopisał do tego coś niezrozumiałego, albo po prostu tak niezrozumiale pisał.

Moje wargi samoistnie drgnęły.

– Gdybyś był lekarzem gwarantuje, że nie jedna osoba znalazłaby się z szybkością szybowca w grobie – wymamrotałam chcąc udać się po butelkę stojącej wody na blacie.

– Zabawna, Aurora? – prychnął szczerząc się jak głupek. – Tego jeszcze nie przerabiałem, ale z chęcią to zrobię – zaczepnie przesunął opuszkiem palca po moim biodrze muskając zębami płatek ucha.

Zassałam powietrze kryjąc pomruk zadowolenia.

– Usiądź – zarządził powodując gęsią skórkę na moim ciele. – Przedstawię ci zaraz pewien plan, który niebawem wdrożymy – złapał za kosmyk moich włosów i odgarnął je na bok składając czuły pocałunek na karku.

Co się tak właściwie działo? I dlaczego czułam, że przepadam przez tak drobne gesty?

Nigdy wcześniej nie przerabiałam czegoś tak emocjonalnego. Ale... chyba przyszedł czas na próbę od losu jaką był Parker Moretti. 

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz