ROZDZIAŁ 34

889 46 2
                                    

💎AURORA💎

Było piekielnie gorąco, więc zdecydowałam się na założenie lnianego kombinezonu w kolorze głębokiej czerwieni, oraz złotych klapeczek z dodatkiem kryształków na niskim, twardym słupku. Postanowiłam nawet zrobić sobie bardzo delikatny makijaż, który szczerze? Nie wyszedł nawet tragicznie zważając na to, że kosmetyki to nie było coś co towarzyszyło mi od dłuższego czasu, wręcz przeciwnie.

Związałam włosy w wysoką kitkę i wsunęłam wsuwkę, aby podtrzymać ją wyżej.

Prezentowałam się... och nie mi to było oceniać. Ja po prostu chciałam jakkolwiek wyglądać i stawiać na wygodę. Nic więcej. Nie dążyłam do tego, by ktoś oglądał się za mną na ulicy, czy adorował. Chyba nie potrzebowałam tego, ponieważ moja pewność siebie była na niskim poziomie.

– Masz ohydne uda! Gruba Aurora! – prześmiewczy głos Becky przedarł się przez korytarz szkolny. – Nikt się za tobą nie obejrzy, grubasku! Nikt! Rozumiesz?! Jesteś pieprzoną świnią i postrachem tej szkoły! Sio, do obory!

Miewałam dni takie jak te, gdzie w głowie echem rozbrzmiewały słowa tej przeklętej dziewczyny, która zniszczyła mi życie. Przełknęłam żałosne łzy prostując plecy. Znajdowałam się w Malibu, nie w Bogocie i chociaż przez chwilę chciałam zapomnieć o tym piekle.

Słyszałam co chwilę jakieś głośniejsze wierty z dołu. Ze zmarszczonym czołem wyszłam z pokoju kierując niepewne kroki w tamtą stronę.

– A pani, to? – gdzieś za mną pojawił się jakiś facet. Obejrzałam się przez ramię skanując męski tors opływający potem. Opalony, napakowany brunet miał na szyi zawieszoną koszulkę i, co chwilę ocierał jej skrawkiem czoło.

Odchrząknęłam speszona mając rumieniec na twarzy. Dlaczego reagowałam tak na każdego przystojnego faceta? Ale tylko przy Parkerze do tego coś pukało mnie w serce.

– Chwilowo tu mieszkam – w sumie nie wiedziałam co odpowiedzieć.

– A, to pani– brwi faceta uniosły się do góry i wyciągnął do mnie swoją silną dłoń. – Proszę wybaczyć. Nazywam się Zack, i jestem ich kierownikiem – uśmiechnął się ukazując równe zęby.

–Aurora – wydukałam onieśmielona jego spokojem. – Miło mi – dodałam tę formułkę z czystej grzeczności.

– Dopiero wpadłem. Może widziałaś gdzieś Morettiego? Muszę z nim wyjaśnić kilka kwestii.

– Och – westchnęłam zerkając za jego plecy. Ujrzałam idącego w naszą stronę blondyna z zawziętym wyrazem twarzy. Wyglądał jakby miał zaraz kogoś połamać. Zaskoczona wyszłam naprzeciw wkurzonemu chłopakowi. – Właśnie idzie – dokończyłam.

– Zgubiłeś się, duży? – Boże! Omal nie zaśmiałam się w głos widząc jak Parker ewidentnie górując wzrostem nad siłaczem mierzył go z piorunami oceniająco. – Ja chętnie ci pomogę w KAŻDEJ aktywności – zaznaczył dobitnie wsuwając dłonie do kieszeni spodni.

Ups, to się porobiło, pomyślałam.

– Szukałem pana, panie Moretti – Zack jakby nigdy nic wysunął zza skórzanego pasa notatnik. – Wyliczyłem braki, będzie trzeba dokupić kilka artykułów.

Gdy skończył blondyn od niechcenia wyjął portfel i podał facetowi plik pieniędzy; ten podobnie do mnie zrobił wielkie oczy.

– Choć, Aurora. Nasze WSPÓLNE śniadanie czeka – nim zareagowałam ten splótł nasze palce i pociągnął mnie w stronę wyjścia z willi. Patrzyłam na jego profil – co chwilę zaciskał szczęki, i powiódł wzrokiem po każdym krańcu przed nami – i śmiało mogłam zauważyć, że był na coś wściekły.

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz