Rozdział XIX

100 6 2
                                    

- Wstajemy! - usłyszałam wołanie Eleanor, wchodzącej do sypialni, w której spałam razem z Codah. - Witam państwa w Nowym Roku!

- Powiedz mi, Ellie... - zaczął mój zaspany chłopak, do którego byłam jeszcze przytulona. - Która jest godzina?

- Dokładnie 8:10.

- Przecież to jest środek nocy!

- Co ty opowiadasz?

- Pamiętasz, o której wróciliśmy do domu? - wtrąciłam. - O 2:00 w nocy. Z moich obliczeń wynika, że właśnie przerwałaś nam sen, który trwał niecałe 6 godzin, a to zdecydowanie za mało dla mojego organizmu.

- Zaczynam czuć się urażona - odparła ironicznie.

- Mamy wolne od szkoły, trzeba to wykorzystać.

- Możecie mi nie psuć humoru z samego rana? Chciałam was zabrać na spacer, jakąś kawę, a wy narzekacie!

- Dobrze. Przepraszam, Ellie - powiedziałam pokornie. - Już się zbieramy.

Ona tylko się uśmiechnęła i opuściła sypialnię. Zebraliśmy się leniwie z łóżka, po czym udaliśmy się do kuchni. Tam zobaczyliśmy talerz, na którym leżała sterta naleśników, a obok słoiczek dżemu i mała miska z twarogiem. Sięgnęłam po sok pomarańczowy i nalałam do czterech naszykowanych już szklanek. Wtedy z łazienki wyszła Eleanor, jednocześnie wiążąc sobie włosy.

- Smacznego - odezwała się ciepło, patrząc na Codah, który już jadł swojego naleśnika.

- Dzięki - odpowiedział z pełnymi ustami.

- Gdzie jest Austin? - zapytałam.

- Nie mogę go zwlec z łóżka - odparła Elle.

Nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Wzięłam do ręki butelkę z wodą, odkręciłam ją i udałam się po cichu do ich sypialni. Kuzyn leżał na brzuchu z zamkniętymi oczami na środku łóżka, nogi miał przykryte kołdrą, a plecy ogrzewało ciepłe słoneczko, wpadające przez okno. Podeszłam do niego bliżej, wyciągnęłam nad nim rękę i powoli zaczęłam przechylać butelkę. Po chwili nieduży strumień wody zetknął się z plecami Austina. Chłopak się wzdrygnął i od razu odwrócił się w moją stronę, patrząc na mnie zabójczym wzrokiem. Wiedziałam, że to się dla mnie źle skończy.

- Jesteś martwa - warknął, po czym zerwał się z łóżka, a ja rozpoczęłam ucieczkę.

Wybiegłam z sypialni, cały czas się śmiejąc i skierowałam się do kuchni. Szybkim ruchem odstawiłam butelkę z wodą na blat i schowałam się za plecami Codah, który stał po środku kuchni i nie do końca wiedział, co się dzieje. W pomieszczeniu pojawił się Austin i zaczął do mnie podchodzić, wołając do Codah: "Łap ją!". Mój chłopak odwrócił się przodem do mnie i wtedy wiedziałam, że mam nikłe szanse na przetrwanie tej walki. Oboje chcieli mnie złapać, a ja starałam się uciekać tak, żeby nie przewrócić żadnej doniczki. Wtedy to Ellie się śmiała. Na moje nieszczęście znalazłam się w rogu salonu. Z lewej strony był Codah, z prawej Austin. Ucieczka była niemożliwa. Rzucili się na mnie, na co zareagowałam piskiem połączonym ze śmiechem. Codah złapał mnie od tyłu pod pachami, a kuzyn za nogi i zaczęli mnie nieść do łazienki. Bezskuteczne były moje próby wyrwania się. Kątem oka widziałam tylko, jak Eleanor trzymała telefon i nagrywała całe zajście, ledwo powstrzymując śmiech. Chłopaki posadzili mnie pod prysznicem, po czym Austin złapał za słuchawkę i odkręcił wodę. Zimną wodę. Piszczałam jeszcze bardziej, ale Codah uniemożliwiał mi wyjście. Próbowałam walczyć z kuzynem i skierować strumień wody na niego, jednak on był silniejszy, więc cały czas byłam na przegranej pozycji. Kiedy upewnili się, że jestem cała mokra, zakręcili wodę i nawet Codah podał mi mój ręcznik. Patrzcie, jaki łaskawy...

Listen to loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz