Poniedziałki są stresujące. Dzień sam w sobie mnie nie stresuje, ale raczej większość ludzi nie lubi poniedziałku. Jednak w moim przypadku, zajęcia na uczelni w podziałek są najbardziej stresujące. Wykładowcy nie należą do przyjemnych, a atmosfera jest ciężka. Dlatego cały dzień myślę o tym jak bardzo chcę być już w domu, a każda minuta trwa dziesięć razy dłużej niż normalnie...
Więc bardzo się cieszę, że wyszłam z zajęć i pojechałam do klubu. Miałam zamiar tylko wejść na górę i zabrać teczkę z dokumentami żeby zadzwonić do osób, które zgłosiły się do pracy, ale zostałam dłużej. Odrazu zadzwoniłam do dwóch pierwszych osób, które mi powiedziały, że już nie są zainteresowane. Byłam zdziwiona, ale zbytnio się tym nie przejęłam.
Sięgnęłam po ostatnie zgłoszenie i zatrzymałam się na pierwszej linijce. Przełknęłam ślinę, wpatrując się w kartkę, po czym przymknęłam oczy, wmawiając sobie, że mam jakieś urojenia.
Przejrzałam wszystko i stwierdziłam, że zadzwonię. Wpisałam numer i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Słucham? - odebrała.
- Dzień dobry. Dzwonię z klubu Venus. Zgłosiła się pani w sprawie pracy, a ja chciałabym się umówić na spotkanie. - zaczęłam.
- Dobrze, kiedy możemy się umówić? - zapytała. Odblokowałam telefon i spojrzałam w kalendarz.
- W czwartek o trzeciej? - zaproponowałam.
- Świetnie. W klubie?
- Tak. W takim razie, do zobaczenia.
Rozłączyłyśmy się. Odłożyłam słuchawkę na miejsce i schowałam kartki do teczki, a te niepotrzebne wyrzuciłam do kosza. Niedługo po tym znalazłam się w swoim samochodzie i wróciłam do mieszkania. Resztę dnia spędziłam na sprzątaniu mieszkania. Musiałam czymś się zająć bo chyba bym zwariowała.
Od soboty wymieniłam z Loganem kilka wiadomości. Pierwsza się do niego odezwałam, ale nie spotkaliśmy się czy coś w tym stylu. Myślę, że piłeczka jest teraz po mojej stronie, a on czeka na mój ruch. Przecież przeprowadził się tutaj dla mnie... To za dużo, jeszcze tego nie przyswoiłam. Przez całą niedzielę sporo o tym myślałam. I cholera... Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego! Mój brzuch ściska się gdy tylko o tym pomyślę, a uśmiech pojawia się na moich ustach.
Przemyślałam również to co chcę mu powiedzieć, ale nie wiem jak on do tego podchodzi. Cały czas w głowie pojawia mi się jedno pytanie... Czy Logan myśli o związku? Ja myślę...
Wzięłam głębszy wdech i złapałam swój telefon. Bez zastanowienia wcisnęłam odpowiedni numer i przyłożyłam urządzenie do ucha. Serce mi mocniej zabiło gdy odebrał.
- W czym mogę pomóc? - jego dziwnie wesoły głos rozbrzmiał w telefonie.
- Jesteś zajęty? - spytałam, przeczesując włosy dłonią.
- Niezbyt. Zrobiłem pranie i piję kawę - odparł, na co zmarszczyłam brwi.
- Jest prawie dziewiąta wieczorem, a ty pijesz kawę? - rzuciłam, na co parsknął.
- A co? Martwisz się o mnie? - przewróciłam oczami na to pytanie i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Chciałbyś... - sarknęłam. - Pomyślałam, że moglibyśmy się spotkać...
- W jakiej sprawie? - w jego głosie wyczułam nutkę rozbawienia. Droczenie się ze mną dostarcza mu niezłej zabawy. Ścisnęłam usta w wąską linię, próbując wymyśleć sensowną odpowiedź.
- No wiesz, jesteśmy w jednym mieście... - odchrząknęłam. - Nie będę zła jeśli do mnie przyjedziesz albo ja do ciebie, czy coś...
Przywaliłam sobie z otwartej dłoni w czoło bo to co powiedziałam jest tak, kurwa, żenujące, że zrobiło mi się autentycznie niedobrze.
CZYTASZ
Faster than Darkness
Storie d'amorePowiedziałam ci, że ludzie i ten cały świat, który nas otacza jest zły, a ty tak bardzo chciałeś od tego uciec... Tylko czy będziemy szybsi od zła? ~ - Po to było to wszystko? Bo jestem tylko pionkiem w ich chorym układzie?! - zamaszystym ruchem odł...