Był sobie pewnego razu król(William), który miał dwie córki.
Obie kochał całym sercem, lecz nie był pewien czy one kochają go równie mocno.
Zapragnął to sprawdzić i zdecydował, że tej, która okaże mu większą miłość, odda całe królestwo.
Wezwał więc starszą córkę (Julkę) do siebie i zapytał ją:
- jak bardzo mnie kochasz, córeczko moja?
- kocham cię jak nikogo na świecie, ojcze - odpowiedziała córka.
- dobre z ciebie dziecko - rzekł zadowolony król i wezwał do siebie młodszą córkę(mari).
- jak bardzo mnie kochasz, córeczko moja? - zapytał.
- kocham cię, mój ojcze - odrzekła młodsza córka - tak bardzo jak sól w posiłku.
Osobliwa odpowiedź córki zaskoczyła króla, a porównanie go do soli tak go rozgniewało, że bez namysłu wygnał młodszą księżniczkę z zamku i zakazał jej powrotu.
Księżniczka zabrała więc ze sobą kilka swoich sukien i klejnotów i opuściła rodzinny zamek.
Wyruszyła w drogę, nie wiedząc zupełnie, co ją może czekać w wielkim świecie.
Nigdy wcześniej nie pracowała i nie znała trudów życia.
Obawiała się również, że księżniczki nikt nie będzie chciał przyjąć do pracy.
Wpadła więc na pewien pomysł.
Ściągnęła z siebie swoją piękną sukienkę i założyła łachmany, które oddał jej pewien żebrak.
Wysmarowała swoje jasne policzki i ręce błotem, a na koniec rozpuściła i rozczochrała włosy.
Przez kilka dni wędrowała, szukając miejsca do pracy, aż przybyła do sąsiedniego królestwa.
Znalazła tam gospodę, której właściciele szukali właśnie pasterki do swoich owiec i z radością zgodzili się dać jej pracę.
Pewnego dnia, gdy pastereczka wypasała owce na łące przy lesie, zapragnęła znów choć przez chwilę poczuć się księżniczką.
Pobiegła do strumienia, zmyła z twarzy błoto i założyła swoją piękną sukienkę, którą chowała w tobołku.
W tym samym czasie książę Adrien, syn króla, polował w lesie na zwierzynę i z oddali zauważył biegającą po łące księżniczkę.
Podszedł bliżej, aby się jej przyjrzeć, lecz ta przestraszyła się i szybko schowała za drzewami.
Tam znów założyła swoje łachmany i wysmarowała policzki i ręce błotem.
Młody książę, chcąc nieco odpocząć po polowaniu, zatrzymał się w domu gospodarzy i zapytał ich o imię pięknej pastereczki. Gospodarze parsknęli śmiechem:
- pastereczka, którą zatrudniliśmy, wcale nie jest piękna! Wręcz przeciwnie, jest jednym z najbrzydszych stworzeń, jakie kiedykolwiek chodziły po ziemi.
Zdezorientowany książę odjechał więc z niczym, zanim jeszcze pastereczka zdążyła wrócić z wypasu owiec.
Jednak po powrocie do pałacu książę nie mógł myśleć o niczym innym jak tylko o pięknej dziewczynie, którą widział na łące.
Dni mijały, a on śnił tylko o niej.
Chudł i marniał, aż jego rodzice zaczęli się o niego bardzo martwić.
Zapytali go więc, co uczyniłoby go szczęśliwym, tak jak dawniej.
Książę nie wyjaśnił im powodu swojego smutku, ale powiedział, że chciałby zjeść chleb, który upiecze dla niego pastereczka.
Poproszono więc pastereczkę o upieczenie chleba księcia.
Wzięła ona mąkę, wodę i sól, a zanim przystąpiła do pracy, umyła się dokładnie i chcąc dodać sobie otuchy, założyła swoje pierścionki na palce.
Podczas wyrabiania ciasta jeden z pierścionków zsunął jej się z palca i niezauważony został upieczony razem z chlebem.
Po zakończeniu pracy pastereczka znów ubrudziła się błotem, aby nikt jej nie rozpoznał.
Chleb został zaniesiony do zamku.
Książę zjadł go i znalazł w nim pierścień księżniczki, po czym wydał obwieszczenie, że poślubi tylko dziewczynę, na której palec będzie on pasował.
Wszystkie dziewczęta, z bliska i z daleka, zaczęły zjeżdżać się na dwór i mierzyć pierścionek, lecz żadnej z nich nie pasował.
Nawet niewiasty o najdrobniejszej sylwetce potrafiły założyć go tylko na najmniejszy paluszek.
Wśród próbujących szczęścia były zarówno księżniczki, jak i zwykłe dziewczęta.
Niezliczone poszukiwania i próby nie przyniosły rezultatów i właścicielka wciąż pozostała nieznana.
W końcu jednak książę zdał sobie sprawę, że pierścionek powinna przymierzyć jeszcze pastereczka.
Natychmiast kazano sprowadzić ją do zamku i przymierzyć pierścionek, który rzeczywiście leżał na jej palcu jak ulał.
Książę natychmiast ogłosił, że chce pojąć ją za żonę.
- przecież to tylko zwykła pasterka owiec! - protestował król z królową.
- spójrz tylko na jej brudne policzki!
- nieprawda - powiedziała pastereczka. - urodziłam się księżniczką, a jeśli dostanę w misce nieco czystej wody udowodnię to.
Przyniesiono więc miskę czystej wody i zaprowadzono pastereczkę do komnaty, gdzie mogła się umyć, przebrać w swoją sukienkę i założyć klejnoty.
Gdy ponownie pokazała się królewskiej rodzinie, wszyscy byli pod wrażeniem jej niezwykłej urody i wdzięku.
Wtedy opowiadała swoją historię, po czym książę ponowił swoje oświadczyny.
Księżniczka zgodziła się, lecz zwróciła się z prośbą o zaproszenie na uroczystość zaślubin swego ojca.
Wieść o ślubie jego zaginionej córki bardzo ucieszyła króla, ponieważ przez cały czas bardzo żałował swojej okrutnej decyzji o wygnaniu jej z królestwa.
Natychmiast udał się do sąsiedniego zamku na wielką uroczystość.
Na uczcie weselnej, na polecenie panny młodej, podano królowi chleb i mięso bez soli.
Widząc grymas niezadowolenia na twarzy ojca, córka podeszła do niego i zapytała:
- czyżby nie smakowało ci jedzenie, ojcze?
- nie, córko moja - odpowiedział król. - wszystko jest doskonale przygotowane, jednak zupełnie nie ma smaku.
- a czyż nie mówiłam ci kiedyś, że sól jest w jedzeniu bardzo ważna? - zapytała księżniczka.
Król objął córkę ramieniem najczulej, jak potrafił, prosząc o wybaczenie.
A przez resztę wesela serwowano mu już chleb i inne dania z solą i jak się okazało, był to najlepszy posiłek, jaki król jadł w całym swoim życiu.
CZYTASZ
Creeptoni - talksy
Humorprzeczytaj najpierw prolog. #4 - aftonfamily - 11.05.2023 #6 - aftonfamily - 12.05.2023 #121 - creepypasta - 05.08.2023