magiczny klucz

8 1 0
                                    

Był sobie pewien książę o imieniu Adrien, którego ojciec powiedział do niego tak:

- synu mój, starzeję się coraz bardziej, a chciałbym, żebyś ożenił się jeszcze przed moją śmiercią.

- dobrze ojcze - powiedział książę Adrien. - ale kogo miałbym poślubić?

- a może księżniczka z białej góry? - zasugerował król.

- ona jest za niska - skrzywił się książę.

- a może księżniczka z niebieskiej góry? - podsunął stary król.

- ta z kolei jest za wysoka - rzekł książę.

- a może księżniczka z czerwonej góry? - ciągnął król.

- dla mnie jest zbyt blada - wybrzydzał książę.

- zatem kogo chciałbyś poślubić? - zasmucił się król.

- nie wiem, ojcze - powiedział książę Adrien. - ale wiem, że czoło mojej wybranki będzie białe jak mleko, jej policzki czerwone jak krew, oczy błękitne jak niebo, a włosy granatowe jak borówki.

- idź zatem w świat i szukaj swojej wybranki! - powiedział król, po czym książę rzeczywiście wyruszył w drogę.

Szedł i szedł przez wiele dni, aż jego buty przetarły się, a ubranie poszarzało.

W torbie został mu tylko kawałek ciemnego chleba i pęto kiełbasy.

Dotarł do skrzyżowania dróg, na którym spotkał pewną starą kobietę.

- głodna jestem! - zawołała staruszka do księcia, a że ten miał dobre serce, oddał jej cały swój skromny zapas jedzenia.

Kobieta szybko zjadła wszystko, co dostała.

- zimno mi! - znów zawołała, książę oddał jej swój poszerzały płaszcz.

- bardzo ci dziękuję, dobry człowieku - powiedziała staruszka i podarowała księciu stary zardzewiały klucz. - jeśli spojrzysz przez jego ucho, zobaczysz wszystko takim, jakim jest naprawdę - rzekła.

Książę zabrał klucz i ruszył w dalszą drogę, aż dotarł do pewnego zamku, który stał pośrodku ciemnego lasu.

- może tutaj znajdę coś do zjedzenia - powiedział z nadzieją książę, po czym otworzył drzwi zamku i wszedł do środka.

Jedyną osobą, jaką tam spotkał, była dziewczyna ubrana w łachmany i pokryta sądzą, jak gdyby przez cały dzień paliła w piecu.

Książę wyciągnął zardzewiały klucz i spojrzał przez jego ucho na dziewczynę.

To, co zobaczył, zupełnie go zaskoczyło.

Dziewczyna była piękna jak letni poranek, jej czoło było białe jak mleko, policzki czerwone jak krew, oczy błękitne jak niebo, a włosy granatowe jak borówki.

- to ty jesteś tą, której szukam - powiedział książę do dziewczyny.

- tak, książę - rzekła dziewczyna. - to ja jestem.

- ale jak mogę zdjąć z ciebie zły czar? - zapytał.

- jeśli zostaniesz tutaj przez trzy noce i bez słowa zniesiesz to, co cię tu spodka, czar pryśnie - wyjaśniła dziewczyna.

- oczywiście - zgodził się książę. - zrobię to bez wahania!

Księżniczka przygotowała dla niego smaczną kolację i książę najadł się do syta.

Chwilę później rozległ się okropny hałas, otworzyły się drzwi i do środka wszedł obrzydliwy troll.

Wywinął oczami na widok księcia i zaryczał:

- a niech to czarne koty i oślizgłe ropuchy! Coś ty za jeden?!

Książę nie odezwał się ani słowem, a troll skoczył na niego, chwycił go za włosy i zaczął szarpać nim na wszystkie strony, wołając:

- zaraz się przekonamy, czy rzeczywiście nie wydobędziesz z siebie ani jednego dźwięku!

Troll bił go i szarpał niemiłosiernie, lecz książę dzielnie nie pisnął ani słowa, a gdy potwór dał mu wreszcie spokój, padł ledwie żywy na podłogę.

Księżniczka uklękła przy nim i zapłakała, a jej łzy, spadając na rany młodzieńca, łagodziły jego ból.

Następnego dnia troll zjawił się z dwoma innymi i znów zaryczał od progu:

- a niech to czarne koty i oślizgłe ropuchy! A ty znów tutaj jesteś?!

Złapał księcia za włosy i cisnął nim na środek komnaty, a wtedy wszyscy trzej rzucili się na niego i niemiłosiernie pobili.

I tym razem książę nie wydobył z siebie ani jednego dźwięku.

Trzeciego wieczoru troll przyprowadził aż sześciu swoich pobratymców i wszyscy pobili księcia jeszcze dotkliwiej niż dotąd.

Po wyjściu trolli dziewczyna uklękła obok nieprzytomnego młodzieńca, a jej wielkie jak grochy łzy spadały na niego, lecząc jego rany.

Gdy odzyskał siły, dziewczyna stanęła przed nim z czołem białym jak mleko, policzkami czerwonymi jak krew, oczami błękitnymi jak niebo i włosami granatowymi jak borówki.

Książę wstał, chwycił ją za rękę i razem ruszyli w drogę powrotną do jego pałacu.

Przed bramą wjazdową do miasta książę zostawił na chwilę swoją wybrankę i po chwili przyniósł jej przepiękną suknię, wysadzaną srebrem i złotem, aby dorównywała jej niezwykłej urodzie.

Razem wjechali uroczystoście do miasta, gdzie przywitały ich radośnie tłumy poddanych.

Wkrótce odbyło się ich wielkie wesele, po którym żyli oboje długo i szczęśliwie.

Creeptoni - talksy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz