"Wytłumacz sie"

16 1 0
                                    


PovSmav:
Obudziłem sie obok Domisia w szpitalu, on słodko spał. Pocałowałem go w głowe i wysunąłem sie delikatnie nie budząc go.
Udałem sie do baru na dół, takowy mnieli na dole w szpitalu. Kupiłem jedzenie i herbatkę. Wziołem wszystko na wynos i wróciłem do blondyna, po wejściu na sale zorientowałem się że nie spał.

SV: Dzień dobry, jak sie czujesz?
D: Tak sobie, ale nie najgorzej.
SV: Moja ty biedulko, boli?
D: Troche, a gdzie byłeś?
SV: Kupiłem Ci ciepłą herbatę i coś do jedzenia.
D: Jesteś namnie zły?
SV: No co ty, czemu miałbym być?
D: Zepsułem nasz wieczór i wkopałem przed moją mamą.
SV: Przestań ja też nie jestem bez winy, pozatym gdybym Cie nie uwiódł to nie przespalibyśmy sie tyle razy ze sobą.
D: Ty? To przecierz ja Ci wtedy wlazłem pod prysznic.
SV: Bo Cie zwiódł na ciemną strone mój urok osobisty.
D: Oczywiście Twój urok mnie zachwyca każdego dnia.
SV: No widzisz, mówiłem.
D: Choć tu. - złapałem go za koszulke i pociągnełem do siebie i pocałowałem co chłopak odwzajemnił.
SV: Mmm... Starczy bo jeszcze ktoś zobaczy.
D: Nikt nie zobaczy, bo jesteśmy tu sami.
SV: Tak Czy siak zjedzmy, ładnie prosze.
D: Dobrze, chętnie bo jestem głodny.

PovDominik:
Spałaszowaliśmy  jedzenie przy tym rozmawiając, potem dostałem kroplówkę i zadzwoniła moja mama, że jedzie.
Troche sie stresowaliśmy, bo ona wie o moim romansie z Filipem. Boje sie, że sie mną zawiodła. Po około godzinie przyjechała mama i zdziwiło mnie jej zachowanie.

MD: Przywiozłam Ci ubrania synku ubierz sie, a ja pójde po wypis.
D: Dobrze mamo.
SV: To ja już pójde lepiej.
MD: O nie, nie, nie ty zostajesz i wracasz z nami, musze z wami porozmawiać obojgiem.
- a teraz ide i wróce tu po was.

PovSmav:
Popatrzałem jak kobieta poszła poczym zwróciłem sie do chłopaka.
SV: Ona nas zabije.
D: No co ty moja mama taka nie jest.
SV: Boje sie.
D: Nie ma czego, było by po niej widać jakby była zła. - Więc spokojnie.
SV: Skoro tak mówisz, przebieraj sie.
PovSmav:
Chłopak przebrał sie, po chwili przyszła jego mama z wypisem i kazała nam sie zbierać do auta. Po jakiś 30min dojechaliśmy do jego domu. To było dziwne, weszliśmy z kobietą do środka w ciszy ona sama sie nie odezwała. Popatrzyła na nas, ręce mniała założone na boki i odezwała sie wkońcu.

MD: Siadajcie i nie obawiajcie sie Taty on wyjechał w delegacje.
D: Mamy przekichane?
MD: Słucham? - uśmiechnęła sie i usiadła obok blondyna - Synku dlaczego myślałeś, że będe na was krzyczeć?
D: Wiem, że narozrabiałem.
MD: Owszem i chciała bym z wami porozmawiać i wysłuchać wyjaśnień, ale najpierw nałożę obiad.
SV: Ale nie trzeba.
MD: Cicho, to ja tu decyduje co trzeba, a wam obojgu przyda sie porządny obiad.
- zaśmiała sie na swoje słowa i poszła przygotować obiad.
SV: Twoja mama jest kochana.
D: Wiem, jest cudowna.
SV: Ale co my jej powiemy.
D: Prawdę.
SV: Serio? Tak z szczegółami?
D: Tak i to, że jej syn przebrał sie za pokojówkę.
SV: Serio chcesz jej to powiedzieć??? - spanikowałem.
D: ić ty głupi jesteś, żartuje.
SV: Ja myślałem, że ty serio.
D: Nie poważny jesteś Filip.
Wtem weszła mama blodyna z jedzeniem.
MD: Co nie poważny?
D: A nic Fifi myślał, że go zabijesz.
PovSmav:
Spojżałem na niego z byka, oszalał typiarz.
MD: Naprawde myślałeś, że jestem taka straszna? - Oj Filipku.
SV: No troche sie wystraszyłem.
MD: Jeccie i odrazu pogadamy tylko jak na spowiedzi. - uśmiechnęła sie.
D: To znaczy?
MD: Coś was łączy i to już długo, ale mimo to dalej jesteś z Florianem.
Popatrzyliśmy na siebie pytająco.
D: Tak Jestem dalej z Florianem i my mamy romans od jakiegoś czasu.
MD: Czyli jednak i to że trafiłeś do szpitala to sprawka Filipa?
I tu spojżała na bruneta.
SV: To może ja odpowiem.
MD: Słucham.
SV: Tak to moja wina chyba za często uprawialiśmy seks.
MD: To napewno, chłopcy wszytko może być pyszne jak łakocie, ale trzeba znać umiar. - Wiecie nie tylko z cukrem można przesadzić.
D: Teraz, już wiemy.
MD: No dobrze, a teraz powiecie mi co Dominik zrobił, że wybiegłeś w takim stanie a mówiłeś coś  że wyjeżdżasz?
D: Przyjechał domnie Florian.
MD: I on nie wiedział, że Filip tu jest?
SV: Nie, dlatego pojechałem do hotelu.
MD: Oj chłopcy co ja z wami mam, posłuchajcie mnie uważnie. - To nie może tak wyglądać na dłuższą mete tak nie pociągniecie.
SV i D: Wiemy.
MD: Ja nie będe mówić co macie robić i nie mam zamiaru sie wtrącać, ale musicie wybrać i zakończyć jedno by nie ranić drugiego.
D: Ale mamo to nie jest proste.
MD: Jak całe życie, ale to nie znaczy że nie możemy posłuchać tego co mówi nam serce. - A skoro was tak do siebie ciągnie to być może macie odpowiedź bardzo blisko.
PovDominik:
Filip spojżał sie namnie ciepłym i troskliwym zwrokiem.
D: Ja sie pogubiłem.
MD: Więc przemyśl sobie i daj se czas, ale nie czekaj za długo. - Uwierz mi Filip też napewno cierpi, choć tego nie okazuje bo zapewne jesteś dla niego zbyt ważny. - przepraszam Filipku jeśli uraziłam.
SV: Nie spokojnie, ja poprostu nie chce na Dominika naciskać.
MD: No widzisz. - Dobrze zrobimy tak, nie płać już za ten hotel pojedziemy po Twoje rzeczy i zostaniesz u nas, a potem sobie wrócicie do warszawy.
SV: Właściwie to powinienem wracać dziś, chłopaki mnie zabiją.
MD: To zrobimy tak napiszesz im, że mniałeś wypadek rodzinny i musiałeś zostać z młodszym bratem, a jutro pojedziesz.
SV: Dobrze zrobie tak.
MD: Nie martw sie odwiozę Cie na pociąg, a ty synku pomożesz mu z biletami.
D: Dobrze mamo.
MD: Dobrze już was nie męcze, przyniose wam deser, a wy włączcie se telewizor, albo możecie iść do góry.
D: Dziękuje mamo.
SV: Ja też prosze Pani.
MD: Prosze bardzo, tylko synku uważaj na schodach.
D: Dobrze mamo.
-Stwierdziliśmy, że pójdziemy do pokoju blondyna, pomogłem mu wejść i usiedliśmy ma jego łóżku rozmyślając.
SV: Masz super mame, nie myślałem że tak otwarcie będe umiał z kimś gadać.
D: Wiem moja mama jest najlepsza.
Pukanie do drzwi.
MD: Chłopcy macie tu ciasto i herbate.
D: Dziękuje mamo, kocham cie!
Kobieta sie uśmiechnęła.
MD: Ja Ciebie też synku, ale ide nie będe wam przeszkadzać i pamiętajcie by zejść jak skończycie bo musimy po rzeczy Filipa pojechać.
D: Tak pamniętam.
SV: Dziękuje jeszcze raz.
MD: Nie ma za co. - zaśmiała sie i zamknęła drzwi za sobą.
D: To co jemy?
SV: Tak. - mniam ale dobre.
D: Wiem moja mama robi pyszne ciasta.
SV: Moja też.
D: Fifi?
SV: Co jest? - ( od autorki: jego ulubione powiedzenie xd )
D: Naprawde przeze mnie cierpisz?
SV: Domiś ja poprostu zakochałem sie i to moja wina, że taki kochliwy jestem mimo to ciesze sie każdą chwilą z Tobą i nie mam do Ciebie pretensji bo nie zmusze Cie bym czuł to samo.
D: Przepraszam. - spuściłem głowe w dół.
SV: Ale za co? - bo czujesz inaczej, nie musisz mnie za to przepraszać.
D: Jestem beznadziejny.
SV: Nie prawda, jesteś cudowny i kochany.
D: Dziękuje. - wtuliłem sie w Filipa.
SV: Za co?
D: Za to, że jesteś.
SV: Zawsze będe i nie musisz mi dziękować.
Siedzieliśmy wtuleni tak jakiś czas, wkońcu stwierdziliśmy, że zniesiemy naczynia i pojedziemy po rzeczy Filipa.
Wsiedliśmy z mamą do auta i udaliśmy sie do hotelu. Chłopak sie spakował, wyrównał rachunek i wróciliśmy domnie do domu. Usiedliśmy na kanapie, ale najpierw Fifi zaniósł walizkę do góry. Potem włączyliśmy na telewizorze netflixa.
MD: zrobie kolacje chłopcy, a wy tu grzecznie.
SV: Dobrze Pani mamo.
MD: Słodziaki. - zaśmiała sie mama blondyna.
PovDominik
Leżeliśmy przytuleni na kanapie mimo wszytko uwielbialiśmy to i wsumnie nie długo przyszła mama z kolacją.
MD: Moje kochane skarby koniec leżakowania musicie zjeść bo mizernie wyglądacie, wy tam głodujecie w tej warszawie
D: Nie, ostatnio to same pizze jedliśmy.
MD: No pięknie sam fasfood to ja wam jakieś jedzenie spakuje na wypadek.
SV: Ale nie trzeba naprawde.
MD: To ja tu uznam co trzeba co nie, a zemną sie nie dyskutuje.
D: To prawda, ale zobacz jesteśmy zdrowi.
MD: Matce nie mydli oczu synku, ja wiem lepiej tak.
SV: Haha jest pani przekochana.
MD: No choć jeden tu docenia moje starania.
D: No przecierz ja też doceniam mamusiu.
MD: Dobrze, dobrze nie podlizuj sie tylko jec. - Pójde wam zmienić pościel bo na te plamy po waszych wyczynach patrzyć sie nie da. - zachichotała.
A przy stole siedziały dwa dorodne pomidory.
SV: Twoja mama jest niesamowita.
D: Taaa, czy to normalne, że mam ochote ją udusić i przytulić jednocześnie.
SV: Nie bardzo. - zaśmniałem sie.
Wieczór mijał, mama blondyna ogarnęła nam łóżko i zeszła na dół.
MD: Łóżko gotowe tylko weźcie kompiel przed pójściem spać.
D: Dobrze to my już pójdziemy.
Wstaliśmy chcieliśmy uciec, ale jeszcze nas zatrzymała.
MD: Panowie nie tak szybko, ho no tu.
Podeszliśmy, a ona dała nam buziaki w czoło i przytuliła. - Dobranoc Chłopcy i miłych snów.
D: Dobranoc mano!
SV: Dobranoc prosze Pani.
-Mama chłopaka uśmiechnęła się i uciekliśmy na góre. Wzięliśmy kompiel jeden po drugim i poszliśmy w kimono bo to był męczący dzień.

Gdy serce nie wie czego chceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz