Rozdział 12

29 5 4
                                    

Dabi bohater

Zbliżyłem się do niego i złapałem go za twarz. Początkowo czterema palcami.
-Jak się ruszysz, to stracisz twoją ładną twarzyczkę.- Warknąłem pełny nienawiści w jego stronę.

-Co z ciebie za bohater?- Zapytał zdezorientowany Midosryja.
-Co z ciebie za złoczyńca?- Zapytałem by go przedrzeźnić.
-Zawsze chciałem być bohaterem.- Odpowiedział szeptem, a ja przycisnąłem piąty palec. Jego skóra zaczęła rozdrabniać się na warstwy pod moimi palcami i odpadała płatami. Było to wyjątkowo satysfakcjonujące dla mnie, lecz nie dla niego. Ręką złapał za mój nadgarstek i próbował odciągnąć moją dłoń od twarzy, jednak nie udawało mu się przez jego połamane już wcześniej palce.

Jeden palec uniosłem tak by przestać niszczyć mu twarz, a krew spływała po jego policzkach.
-Masz mnie i wszystkich innych zostawić w spokoju. Jasne?- Zapytałem na co on mi splunął w twarz... w sumie to trafił w ojca przez to, że miałem go jako dłoń na twarzy.

Chwyciłem go za szyję i pod wpływem krążącej we mnie adrenaliny nabrałem masę siły. Uniosłem go na tyle by się podniósł i popchnąłem go na ścianę.

Skóra na jego szyi też poodpadała płatami w miejscu gdzie go chwyciłem. Lepsze to niż jakieś gry komputerowe, zemsta na nowym prześladowcy All for One'a.

-Będziesz mnie tu teraz torturować? Chcę ci przypomnieć, że ten statek powoli się zatapia.- Parsknął śmiechem.

-Ja dam radę płynąć wpław, a ty ze złamaną nogą?- Teraz ja się zaśmiałem. On nie mógł już dłużej ustać przy ścianie przez złamaną nogę więc usiadł.
-Dobra Midosryja. Ty sobie tu siedź i czekaj na zbawienie, a ja spadam.-

Ruszyłem biegiem przez korytarz, aż po chwili szukania znalazłem upragnione schody na pokład. Rozejrzałem się wokół jak wygląda sytuacja i mnie zmroziło.

Zobaczyłem w oddali Mr. Compressa i Dabiego, a przed nimi Endeavora tuż przed wyjściem z USJ.

Co się stało ze Spinerem? Co z Togą i Twice'm? Jest z nimi Magne? Tyle pytań kotłowało mi się w głowie. Nikogo z nich dziś nie uratowałem, jedyne co to powyżywałem się na złoczyńcy. Nie nadaję się na bohatera.

All for One nie miał racji, a teraz go nawet nie ma gdy go potrzebuję. Statek się zatapia.

Jedyne co mogłem zrobić to skoczyć w wodę i próbować płynąć wpław licząc, że sił mi wystarczy.

Dodawałem sobie energii samymi myślami, że poradziłem sobie ze złoczyńcą to poradzę sobie z wodą, jednak sił mi brakowało.

All for One. Uratowałem się, ale nie dam rady dopłynąć. Nie ocalę ani Dabiego ani Mr. Compressa ani nawet nie sprowadzę pomocy.

Zrobiło mi się słabo w połowie dystansu do lądu i zacząłem opadać na dno. Tak mam skończyć?

W momencie gdy zamykałem oczy usłyszałem huk.

----------------------------

-Tomuuuu! Tomuuuu!- Usłyszałem muczenie nad sobą. A gdy uniosłem lekko powieki zobaczyłem Togę.

-Musiałem trafić do piekła?- Mruknąłem zawiedziony.
-Że co?- Zapytała zdziwiona, a w tym momencie podbiegł Twice.

-To było niesamowite! Skoczyłeś do wody, a za tobą jakiś złoczyńca zamienił statek w bryłę lodu!- Zaczął gestykulować żywo rękami, a ja się dźwignąłem do siadu.
-Że co? Nie było tam żadnego takiego złoczyńcy.- Stwierdziłem nie przypominając sobie by Midosryja miał takie umiejętności.

-Gdy opadałeś na dno kawał lodu się urwał od reszty i jak wpadł do wody wywołał falę i podryfowałeś do nas jak deska surfingowa!- Zaśmiał się klaszcząc w dłonie. Co za idiota.

-Jakiś inny złoczyńca musiał uratować tego śmieszka z którym walczyłem.- Toga chwyciła mnie za ramię i pomogła wstać.

-Jesteśmy blisko wyjścia. Spiner i Magne udało się uciec, Dabi i Compres zajęli się Endeavorem, a my ratujmy kogo się da.- Wyjaśniła Toga, a ja odetchnąłem z ulgą. Chwila. Z ulgą? Nie zależy mi na nich. Ulżyło mi że Spinera nie mam na sumieniu i tylko tyle.

-Muszę też się wydostać i wezwać tatę. On nam najbardziej pomoże swoimi portalami.- Postanowiłem i spojrzałem na nich. Sam nie dam rady... ci dwaj debile są mi potrzebni.

-Ale już Magne i Spiner poszli.- Stwierdził Twice.
-Jak chcecie pomóc jak największej liczbie osób którzy gdzieś tam chowają się przed złoczyńcami, Lady Nagant i innymi frajerami to musicie mi zaufać i mnie stąd wyciągnąć.- Powiedziałem, a Toga westchnęła.

-Tomu, cudem przeżyliśmy, nie tylko ty miałeś starcie ze złoczyńcami. Nie wiadomo czy nie zaryzykujemy życiem swoim i innych wyprowadzając cię stąd zamiast pomagać innym.- Stwierdziła. Zdziwiony byłem, że zna tyle słów.

-Dlatego musicie mi pomóc jeszcze raz bym ja pomógł wszystkim.- Postanowiłem zdecydowanie.
-Nawet Spinerowi pomóc nie umiałeś. Jak mamy ci ufać?- Zapytała zawiedziona, a mnie nie wiedzieć czemu zabolało to, że mi nie ufali.

-Dajcie szansę.- Poprosiłem, a oni popatrzyli po sobie porozumiewawczo.
-Nie!- Zawołał Twice pokazując kciuk w górę.
-Czyli tak!- Zawtórowała Toga.

Za jakie grzechy ja się z nimi zadaję?

Ruszyliśmy biegiem w stronę wyjścia.
-Masz plan Tomu?- Zapytała Toga widząc jak pędzę przed siebie.
-Nic, a nic, ale Endeavor nie zatrzyma nas wszystkich.- Stwierdziłem.

-Chcesz byśmy go zajęli?- Zapytała Toga niepewnie.
-Pomożecie Dabiemu i Compresowi, a ja będę liczyć na to, że mnie nie zauważy.- Powiedziałem.
-To samobójstwo.-
-Nie ma innego wyboru. Spiner i Magne pewnie w taki sam sposób wybiegli.- Toga kiwnęła głową na potwierdzenie moich słów.

-Dabi!- Zawołała widząc go.
-Uciekajcie!- Odpowiedział Compres równie głośno. Endeavor rzucił w nas kulą ognia którą początkowo celował w nich.

Odskoczyliśmy w bok, ale podmuch tak gorącego powietrza i tak nas odepchnał dalej, a mnie jeszcze dodatkowo poparzył. Innych pewnie też.

To jednak był zły pomysł.

-Touya! Twój brat cierpi przez ciebie!- Wykrzyczał Endeavor.
-MILCZ!- Odpowiedział Dabi. Otworzyłem szerzej oczy. Oni są rodziną.

Dabi w dłoniach tworzył niebieski płomień, ale tak się składało, że nasz bohater rangi S tak samo potrafi swoje szkarłatne płomienie skupić w rękach tak by dały mu niebieskie niebezpieczniejsze.

-Dabi uciekaj!- Toga zawołała, a od wcześniejszego ataku Endeavora aż jej się kopciło z włosów.
-Wy uciekajcie! Bo się upieczecie!- Chwyciłem Twice'a który był najbliżej mnie i pociąnąłem go za sobą by się schować za Dabim. Toga potruchtała za nami a sekundy później było naprawdę już bardzo gorąco.

Ich płomienie po wystrzeleniu z ich dłoni spotkały się ze sobą w połowie drogi niczym w anime na starciach protagonisty z antagonistą.

Stanęliśmy wszyscy za Dabim któremu dłonie aż skwierczały gdy swoim quirk chciał odepchnąć złe płomienie złoczyńcy.
-Tomura.- Mruknął ze słyszalnym bólem w głosie.
-Tak?- Zapytałem zerkając na niego.
-Zostałem bohaterem by pokonać brata i ojca.- Powiedział po krótce, a ja kiwnąłem głową.

Co do Dabiego też się pomyliłem.

My Villain Academia (Bnha)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz