Oczekuje na wyrok.
Żartuje.
Tak naprawdę czekam na wyniki kolokwium, którego - powiem nieskromnie - nie ma opcji, że nie zdałem.
Tutaj też żartuje.
Uwaliłem z całą pewnością. Uwaliłem pewniej niż najpewniej. Jeśli ziemia nie jest płaska, moje kolokwium zdecydowanie jest płaskie w wiedzę. Niby mówi się, że z dwójek można narysować łabędzia. No. Można. Ale chyba tylko w szkole podstawowej, na studiach dwójka w indeksie nie jest żadnym łabędziem - raczej wroną, która dobierze się do twojego padła. Albo portfela. Oj, bo warunek to swoje kosztuje, a gdy jesteś studentem nie masz chwilami na chleb, więc jak tutaj myśleć o jakichś warunkach.
No ale tak się składa, że to może być moja rzeczywistość.
Już za jeden,
dwa,
trzy,
trzy i jedna czwarta,
trzy i niewiemcojestdalej, bo właśnie słyszę swoje nazwisko.
— Uzumaki Naruto. — No i mi się sztywnieje na sekundę. — Życzy pan sobie podejść do biurka czy mogę przeczytać pański wynik na głos?
Ale bym się zaśmiał. Tak głośno, donośnie, jak wariat. Bo to naprawdę zabawna sytuacja. Podejdziesz do biurka - wyda się, że prawdopodobnie z n o w u nie zdałeś i chcesz sobie wstydu oszczędzić. Nie podejdziesz - i tak każdy dowie się, że uwaliłeś. Nie ma dobrego wyjścia. Tak się właśnie bawimy tutaj na studiach.
Wcale nie tęsknie za domem.
Nic a nic.
Zupełnie.
Nu-nu...
Boże, mamo, przepraszam, wybacz mi, że byłem okropnym synem. Daj mi wrócić do domu. B ł a g a a a a m, zaraz opadnę na kolana i się...
Ha.
Myślicie, że aż tak peniam? No gdzie tam. Przyjmę konsekwencje jak prawdziwy facet. Z problemami to się sypia, a nie przed nimi ucieka. Nie wiem tylko jak ta zasada ma tutaj zadziałać. Chyba nie chcę spać z wykładowcą. Chyba na pewno.
No nieważne, bo zaczyna się robić wyuzdanie.
Zakładam ręce na klatkę piersiową, rozpłaszczam się wygodniej na krześle. Trochę nonszalancji nie zaszkodzi. Wlepiam oczy w pana szanownego profesora nadzwyczajnego doktora habilitowanego i jego zupełnie nieszanowny i mało nadzwyczajny uśmieszek i nie mówię tak tylko dlatego, że obaj wiemy, co on tam trzyma w tej swojej dłoni.
No to jazda.
— Niech pan czyta — mówię i machnąłbym ręką, coby podgrzać emocje, ale tego to już nie wypada robić. — Oszczędzi nam to czasu. Pewnie sporo ma pan tam prac.
Nie-e. Wcale nie. Jest nas tylko garstka.
— Będzie pan prawdziwie zaskoczony. — Uśmiecha się. Szeroko. I zimno jak sam trup spisany w nekrologu. — Znowu pan nie zdał.
Juhu.
Wszyscy są zaskoczeni. Rektor wstaje i zaczyna klaskać, prezydent stanu już wyciąga szampana, mama szykuje powitalne ciasto. Wszyscy mi gratulują i mówią wow, stary, ale ty jesteś chodzącym pierdolnikiem, uwaliłeś to już drugi raz.
No dobra. Tak. Ale to tylko część prawdy. Półprawda, jakbyśmy użyli mojego ukochanego żargonu psychologicznego.
Uczyłem się. Serio. Długo i dużo. Namiętnie. Ale gdybyście musieli dzielić pokój z rudym demonem, który do snu puszcza sobie metalowe wyjce, to przysięgam wam, żadna nauka nie byłaby w pełni satysfakcjonująca. Bo on te wyjce puszcza cały czas. Do tego jest głośny jak małpy, gdy widzą zbliżające się zagrożenie. One się drą. On też się drze.
CZYTASZ
To taka nasza gra || SASUNARU
Fiksi Penggemar🍀 Lubimy z Sasuke czasem sobie pograć. Mamy wiele różnych zabaw. I nie myślcie o tym w kategoriach +18. Po prostu jesteśmy rozrywkowymi studentami. Ale nasza najlepsza gra zaczyna się dopiero wtedy, kiedy uwalam kolokwium. Znowu. Yup. Drugi raz...