LIX. Intruzi w Pałacu, cz. 2

60 7 9
                                    

Świeca zgasła nagle, bez ostrzeżenia. Knot, najwyraźniej źle skonstruowany, wypalił się aż do wosku, nim ten zdążył się stopić i spłynąć po bokach. Pokój pogrążył się w kompletnej ciemności i rozszedł się po nim zapach rozgrzanego wosku.

Rasha, która nie zdążyła jeszcze zasnąć, zerwała się z loża. Brała szybkie, paniczne wdechy, a jej serce dudniło jak oszalałe. Wielokrotnie musiała mierzyć się ze swoim lękiem podczas misji, ale to było coś zupełnie innego - w domu, we własnym łóżku, pragnęła tylko czuć się bezpiecznie. Nagła ciemność rozstroiła ją nerwowo i wprawiła całe ciało w delikatne, lecz nieustępliwe drżenie.

Z najwyższym trudem wstała z łóżka i po omacku dotarła do okna, zakrytego grubą kotarą. Odsunęła ją szybkim ruchem, po czym odetchnęła z ulgą, gdy zalało ją srebrne światło gwiazd i księżyca. Musiała się uspokoić, a wtedy zawołać jakiegoś sługę, żeby zapalił inną świecę.

Wtem, coś śmignęło przed jej oczami. Postać, która jakoby spadła z nieba i rozbiła się o ścianę tuż obok jej okna. Zdezorientowana Rasha spojrzała w bok i zobaczyła ze swojej pozycji zaledwie skrawek - ale jednak - futryny okiennej, która następnie cofnęła się, jakby ktoś zamknął okno. W ciągu kilku sekund przypomniała sobie, że to okno Maliki.

W pierwszej chwili księżniczka chciała natychmiast biec na pomoc siostrze, ale powstrzymała się - nie mogła pozwolić, żeby ktoś dowiedział się o jej umiejętnościach. Już dość, że wiedział o nich Karim. Musiała rozegrać to sprytnie. Tymczasem przez powietrze śmignęła kolejna postać; tym razem Rasha bez trudu zauważyła, że spuszczali się na linie z dachu sąsiedniego budynku.

Spojrzała na dach i zauważyła na tle jasnego od gwiazd nieba jeszcze jedną sylwetkę. Człowiek ten wpatrywał się jakoby prosto w nią, prawdopodobnie patrzył na okno Maliki i czekał na sygnał. Po kilku minutach przerzucił pasek przez linę i śmignął w stronę pałacu, a wówczas na dachu nie został już nikt.

Wkrótce później, wygladając przez dziurkę od klucza, Rasha zobaczyła, jak do komnaty Maliki wchodzą na jej głośne wezwanie dwaj funkcjonariusze Najwyższej Straży, a później jeden służący. Chwilę potem Malika wyszła na korytarz w towarzystwie dwóch funkcjonariuszy - Rasha zauważyła jednak, że wydawali się była pomiędzy nimi znacznie większa różnica wzrostu niż pomiędzy tymi, którzy wcześniej weszli do komnaty. To nie mogły być te same osoby.

Odczekała, aż ich kroki umilkną na schodach, i nacisnęła klamkę, chcąc wyjść na korytarz. Zatrzymała się jednak - gdzie podział się służący i trzeci z mężczyzn, którzy wjechali przez okno? Najwyraźniej obaj znajdowali się jeszcze w komnacie, pewnie stali na straży ogłuszonych Strażników. Albo tylko intruz stał nad trzema ciałami, przebrany za służącego.

Księżniczka zacisnęła usta. Nurtowało ją jedno pytanie: czy Malika była zakładnikiem intruzów, czy pomagała im dobrowolnie? Przeraziła ją myśl, że jej siostra mogła zaplątać się w politykę. Rasha nadal była członkiem Krwawych Hien, a co za tym idzie, musiałaby uznać ją za wroga.

Na tę chwilę postanowiła założyć, że Malika została zmuszona do współpracy przez dziwnych intruzów. Domyślała się, że stróżujący w komnacie jej siostry mężczyzna zapewne patrzył na drzwi, toteż zdecydowała się użyć innej drogi i otwarła na oścież swoje okno, pozwalając, by nocny chłód wywiał z jej pokoju zapach wosku.

Ostrożnie przestąpiła przez ramę okienną i postawiła stopę na wąskim, góra piętnastocentymetrowym parapecie. Kurczowo trzymając się futryn, dołączyła drugą nogę do pierwszej, twarzą zwrócona do środka komnaty. Zaraz za nią otwierała się przepaść.

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz