ROZDZIAŁ 44

924 56 4
                                    

💎AURORA💎

Wiedział. Umysł od chwili, gdy tylko spojrzałam na siedzącego obok blondyna podświadomie podpowiadał mi to słowo. Z każdą chwilą czułam coraz większy ból w klatce piersiowej, a pulsowanie w głowie nasilało się z powodu narastającego gniewu.

– Wyjdź – wychrypiałam zaskakując tym nie tylko siebie, jego i bruneta znajdującego się obok również. Borys marszczył dziwnie brwi rolując wnętrze policzka.

– Młoda, nie bądź taka cięta. Dopiero się obudziłaś. Trzeba zawołać pajaca w białym wdzianku – Borys wstał z krzesła i nonszalancko ruszył w stronę wyjścia.

– Zrób to samo, co twój przyjaciel – syknęłam patrząc tępo na białą pościel. – Nie chcę teraz nikogo widzieć – mówiłam jak nie ja. Dawna Aurora nawet by nie miała odwagi odezwać się w ten sposób do drugiego człowieka, ale...

Oni wszyscy znali prawdę. Oszukiwali mnie tyle czasu kompletnie nie licząc się z moimi uczuciami. Dbali tylko i wyłącznie o własne potrzeby moim kosztem! Kłamcy!

Pieczenie nadgarstka przerwało natrętną gonitwę w głowie. Nie panowałam nad zaciskaniem opuchniętych palców na gładkim materiale. Syknęłam widząc bandaże. A przeszłość momentalnie uderzyła we mnie niczym grom.

Mając piętnaście lat próbowałam popełnić samobójstwo siedząc na pomoście przy jeziorze. Wspomnienia wydawały mi się być zamglone, pamiętałam jak pielęgniarka ciągnąc mnie wózkiem powtarzała, że miałam ogromne szczęście, i gdyby nie jakiś młody nieznajomy zapewne umarłabym tam.

Nie miałam odwagi nawet prosić o to, żeby ktoś pomógł mi go odnaleźć. Spojrzenie w oczy swojemu "Bohaterowi" było dla mnie czymś nieosiągalnym.

– Wynoś się stąd! – nie panowałam nad własnym atakiem agresji. Chciałam zrzucić wszystko z szafek, wyrwać wenflon i zdemolować wszystko z własnej bezsilności.

Mama, którą uważałam za najczystszą osobę na świecie dopuściła się czegoś najgorszego. To ona okazała się być tą przeklętą zarazą, która oszukiwała mnie przez tyle lat. Nie dziwiłam się już wtedy, że ojciec, ten który był przy mnie przez pół życia odszedł od nas. Życie z taką kłamczuchą musiało być trudne.

Byłam ciekawa jeszcze jednego... Czy Shaz również o tym wiedział? Wtedy zapragnęłam odkopać faceta, który śmiał się nazywać moim ojcem przez tyle lat nawet spod zasranej ziemi i wyciągnąć z niego wszystko, co tylko wiedział.

Jeśli już się sypało, to chciałam, żeby mleko rozlało się już do samego końca. Czułam, że większej ilości tajemnic i intryg już nie zniosę. Valeria zadała mi potężny cios. Parker również...

– Aurora...

– Wiedziałeś. Od początku wiedziałeś – szeptałam przekręcając policzek w odwrotnym kierunku.

– Rubinku, ja...

– Nie pisnąłeś ani słowa. Kłamałeś mi w żywe oczy wspominając o jakiejś komisji, która wyssana była z palca. Co ja wam wszystkim zrobiłam, co? Czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie? – na koniec głos zaczął mi się załamywać.

– Aurora... – ponownie chciał coś powiedzieć, tym razem dotykając, ale mimo okropnego bólu odsunęłam rękę kładąc ją na swoim brzuchu.

– Nie chcę cię widzieć. Nikogo, nie chcę widzieć – dodałam zaciskając zęby, bo na puszczenie emocji chciałam pozwolić sobie wtedy, kiedy wreszcie odejdzie.

– Wrócę, kiedy się uspokoisz i wyjaśnię ci to wszystko, Rubinku.

Nie wracaj. Niech nikt nie wraca.

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz