ciężkie zycie mewy

30 7 8
                                    

Współtwórczyni: Kana770




Kolor lisci, spadających na chodnik w parku, był pdoobno do koloru rdzy na samochodzie mojego taty.
Wokol lawki, na której siedziała jedna z mew skawiniskiego, leżało pełno kolorowych lisci, mewa ktora zwala się Jolanta, była wręcz zauczoona tym widokiem, mogła wpatrywac się w niego godzinami. Nagle zobaczyła, że piękny obraz z liści jest zalewany poprzez falę brązowych liści Które nagle zaczęły spadać z drzewa obok niej. Jolantę to bardzo wzruszyło. Przypomniała sobie swój dom, swoją rodzinę, Z którą przed laty, tak wiele czasu spędzała, która była dla niej najważniejsza, ale niestety, nie mogło to trwać wiecznie, jej rodzina zginęła w czasie wyczerpującego, lotu do kraju z lepszymi warunkami, Jolanta jako samotna mewa marzyła już tylko o tym, aby dołączyć do bliskich, niestety nie miała na to odwagi. Miała nadzieję, że jeszcze pozna mewę, w której się zakocha, z którą nie będzie samotna. Nie miała odwagi, walczyć o swoje, nie miała wsparcia, była samotna bez nikogo, krążyła długo po lądzie, po oceanach, sama polowała, ale jeszcze nie spotkała kogoś, kto stałby się dla niej ważny...
Samotna stwierdziła, że to już czas...musiała wrócić do swojego domu, wiedziała że dłużej tak nie da rady. Mimo tego, że bała się, bała się jak to się skonczy, bała się ze nie doleci, że coś się nie uda, że coś ją zatrzyma... postanowiła spróbować.
Z samego ranka zarzuciła na sobie swój niebieski płaszcz wodoodporny, wzięła walizkę na szyję, pożegnała się z jej ulicą i wyruszyła.
Pierwsze chwilę lotu, były naprawdę przyjemne, zaczęła odczuwać lekką satysfakcję, nie mogła się już doczekać tego co będzie dalej, bardzo chciała wrócić do domu, czuła się wolna.
W połowie swojej drogi Jolanta doszła do wniosku, że musi sobie zrobić przerwę, była wycieńczona drogą,  Postanowiła, podlecieć jak najniżej będącego niedaleko molo, oraz przysiąść na barierce, jak najdalej od osobników które tam się znajdowały, kiedy znajdowała się już blisko krawędzi, coś jej przeszkodziło. Mewa nieznanego pochodzenia usiadła na jej miejscu, Jolanta nie wiedziała co ma zrobić, bała się podleciec, ale wiedziała że nie da rady, musiała odpocząć.  Postanowiła, podleciec w średniej odległości od innego osobnika który tam usiadł, szybko przysiadła na krawędzi i zmęczona wpatrywała się przed siebie, mając nadzieję że inną mewa jej nie zaatakuje, nie miała siły się przecież bronić.
Nagle usłyszała tuptanie dobiegające za nią, szybko się odwróciła. Zobaczyła inną mewę, ale ona wydawała się inna niż wszystkie...Wydawała się spokojna, miała piękne piórka, oraz zadbane stópki, Jolanta poczuła że jej serce zaczęło coraz szybciej bić... z każdym tupnieciem innej mewy, jej serce coraz głośniej biło.
Mewa uśmiechnęła się i potuptala do Jolanty.
- Cześć, jestem Marcin - powiedział
- Jolanta - odpowiedziała z uśmiechem
-Sama jesteś? Wiesz... to niebezpieczne- powiedział z troską w głosie  Marcin
- Tak, chciałam wrócić do domu, ale niestety nie mam już siły, by dalej leciec- mówiła zauroczona.
- Daleko to jest? - zapytał wpatrując się w zachodzące słońce
- Jeszcze trochę - odpowiedziała
- Mogę z tobą polecieć - odpowiedział całkiem poważnie.
-wiesz.. to jednak trochę daleko, a ty napewno kogoś masz, I pewnie masz rodzinę... I dom.
-wiesz... moja rodzina mnie zostawiła kiedy byłem mały, nadal nikogo nie mam, czekałem na wyjątkowy moment w swoim życiu. - Marcin objął skrzydłem Jolantę.
Jolanta nie potrafiła uwierzyć, w końcu znalazła kogoś takiego jak ona...udało się jej. Z powodu tyłu emocji popłakała się. Płakała w ramię, jej nowego przyjaciela, on przytulał ją, oraz szeptał coś pod nosem, również był szczęśliwy, wiedzial że to jego szansa, że los w końcu się do niego uśmiechnął. Następnego dnia Jolanta i Marcin zadecydowali, że zostaną tu jeszcze dwa dni, aby Jolanta mogła odpocząć. W tym czasie Marcin bardzo dbał o swoją przyjaciółkę, którą może jednak uważa za kogoś ważniejszego niż przyjaciela.Mewa w bardzo szybkim czasie, stała się dla niego ważne, chcial ja chronic przed całym światem, marzył już i tym, by mogli zamieszkać razem, marzył o tym że dolecą do celu oraz będzie mógł zapytać ją, czy nie chciałaby zostać kimś więcej...
Dwa dni minęły pięknie, mewy bardzo się do siebie zbliżyły, zauważyły wiele wspólnych cech. Jolanta była Marcinowi naprawdę wdzięczna, w jego towarzystwie mewa naprawdę czuła się potrzebna, kochana, czuła że jest z kimś, że na ma na kogo liczyć.
Ona już wiedziała, że to ten z ktorym chce ułożyć sobie życie.
Kiedy nadszedł dzień ich wylotu, mewa obudziła się dość wcześnie, lecz niestety obok niej, nie było jej ukochanego, mimo że co rano czekał już na nią, by mogli wspólnie zjeść śniadanie, mewa przeszła się trochę, lecz nigdzie nie znalazła Marcina.  Przerażona mewa zaczęła pytać innych mew, czy go nie widziały, nie patrzyła na to, że mogą jej zrobić krzywdę. Najważniejsze było znalezienie Marcina...najważniejszej mewy w jej życiu.
Wyczerpana długimi poszukiwaniami, zrezygnowana przysiadła niedaleko miejsca w którym poznała swoją ukochaną mewę, zaczęła płakać, wszystko było tak dobrze, ale coś musiało pójść nie tak, zastanawiała się, czy może zrobiła coś źle? Może on jej wcale nie kochał...
- Marcin... gdzie się podziewasz...? - smutno jęknęła.
Nagle na plaży zobaczyła czerwony sweter Marcina, przestraszona podleciała do niego...
- Nigdzie go nie ma - wyszeptała zapłakana
- Proszę cię, wróć do mnie - krzyknęła wtykając się w sweter.
Zbliżało się już ku zmroku, słońce chowało się za choryznotem, a po Marcinie wziąz ani śladu, mewa wróciła do ich wspólnego miejsca,  to było ostatnie co mogła zrobić, nie wiedziała już co począć, nie wiedziala gdzie jest Marcin, nie znala tu nikogo. Postanowiła zasnąć, miała nadzieję że gdy rano wstanie, Marcin będzie obok niej, oraz wszystko jej wyjasni. Wczesnym rankiem Jolanta nie zastała Marcina, podjęła bardo ważną decyzję, postanowiła opuścić to miejsce. Napisała list dla swojego ukochanego jakby wrócił. Mewa napisała list, pożegnalny, miała mimo wszystko nadzieję że on jeszcze przyjdzie, ale do samego końca nic się nie wydarzyło, załamana postanowiła odlecieć.
Już miała lecieć, gdy nagle usłyszała głos
- Jolanta? To ty? - powiedziała niskim głosem nieznana Jolancie mewa
- Znamy się? - zapytała zapłakana.
-jestem przyjacielem Marcina, chcial abym cie poinformował że wszystko w porządku, żebyś poleciała do domu , i tam na niego czekała.
-coś się stało?! Coś poważnego?! - zaczęła panikować Jolanta
-Nie... znaczy tak, znaczy nie, spokojnie wszystko jest pod kontrolą, o nic się nie martw , leć do domu, on może niedługo przyleci...
-Nie rozumiem...
Nieznajomy odleciał.
Ciężko było jej uwierzyć w historię mewy, ale skoro był to przyjaciel Marcina to także jej przyjaciel, a przyjaciele nie mają powodów do kłamania, lecz, czy aby napewmo był to przyjaciel?
Tak wiele pytań krazylo po głowie Jolanty, zamyślona postanowiła odlecieć, w walizce miała jedyna pamiątkę po Marcinie... jego czerwony sweter...
Była bardzo szczęśliwa chwilami spędzonymi z nim, miała nadzieję, że jeszcze go spotka. Ale skąd mógł wiedzieć gdzie dokładnie jest jej dom? Mewa wspominała mu o tym, ale nie mówiła dokładnie. Mewa po długiej podróży, dotarła do domu, spędzała dnie i nocy samotnie, wszystko robiła sama, ciągle myśląc o swoich niedoszłym chłopaku, za każdym razem czuła to uczucie... którego nie potrafiła opisać.
Minęło kilka lat, a  międzyczasie mewa poznała kilka mew, ale po jakimś czasie one o niej zapomniały, czasami jak zasypiała widziała uśmiechniętego Marcina...w swoim swetrze...bardzo go kochała, po jakimś czasie postanowiła podjąć kolejna ważna decyzję, była już trochę stara, ale postanowiła polecieć na wyspę, na której poznała się z Marcinem, chciała powspominać stare czasy.
Po podróży przysiadła na barierce, i przyglądała się zachodowi słońca, a lzy same cisnęły się jej do oczu, w pewnym moneice w oddali zobaczyła Marcina, lecz nie był sam, szedł z inną mewą, naprawdę piękna, oraz trójką małych mew... Jolanta kiedy to zobaczyła, rozpłakala się, I jak najszybciej odleciała. Tak skończyła się jej historia... nie wiadomo czy mewa przeżyła czy też nie, lecz była lojalna, aż do końca...

_______________________________________________

Książka dosłownie napisana na pół XD

Ciężkie życie mewy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz