ROZDZIAŁ 46

831 54 6
                                    

💎PARKER💎

– Noż kurwa mać! Przez, jebane sześć miesięcy stoimy w miejscu, a ty mi mówisz, że mam być spokojny? – Alvaro uderzył dłońmi o biurko mierząc wściekle Gabriela, który siedział obok mnie.

Potarłem brodę zerkając z ukosa na ojca – zaciskał wargi w wąską linie nie komentując słów wspólnika.

– Zostaje nam przekopanie jakiś prywatnych kont bankowych.

– To nie zerkałeś tam? – zaskoczony zmarszczyłem brwi. – Zapewniłeś, że grzebałeś wszędzie, kurwa wszędzie! – wysyczałem czując jak narasta we mnie gniew. Bellomo ucinał wiele kwestii, i o wszystkim nam nie mówił, chociaż razem wdrożyliśmy jakieś procedury, żeby znaleźć zaginioną dwójkę.

Wywrócił oczami nie komentując mojej zgryźliwości.

– Kurwa, Alvaro. Jeśli chcesz naszej pomocy nie możesz ukrywać niczego przed nami do chuja! – ojciec wybuchnął. Wreszcie wstał z pieprzonego krzesła i stanął nim twarzą w twarz. Mierzyli się obaj wrogim spojrzeniem, a ja nie miałem nawet odwagi stanąć między nimi.

– Moje dzieci uciekły, a ty mi pierdolisz o...

– Żeż, Alvaro! Kiedy zrozumiesz, że twoje dzieci uciekły tylko i wyłącznie przez twoje intrygi? – starszy z mojego rodu pouczał go, ale miałem wrażenie, że mówił do ściany.

Bellomo był zaślepiony własnymi racjami, co do których miałem sam osobiście wiele zastrzeżeń. Nie wiedziałem, co bym zrobił na miejscu Aurory i Bastiana, ale obawiałem się, że moja reakcja jakieś sześć lat temu byłaby identyczna, możliwe, że z większym skutkiem niż tylko zapadnięcie się pod ziemię.

Ale... tęskniłem za nią. Za jej delikatną skórą, i miękkimi wargami. Za melodyjnym głosem i rumieńcem. Za jej brązowymi oczami, i również za tą skromnością. Aurora była skarbem sama w sobie.

Ale straciłem ją ukrywając przed nią prawdę. Plułem sobie za to w brodę. Minęło już pół roku, a wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka niczym jakieś pijawki. Jednak, czy gdybym jej to powiedział, a Alvaro dalej siedziałby cicho, czy miałoby to jakikolwiek sens?

Nie. Nie miałoby to żadnego sensu, ponieważ Cruz miałby schowaną głowę w piasek, a sam zrzuciłbym na siebie ogromną odpowiedzialność mówiąc jej coś tak ryzykownego.

– Mam spotkanie – odchrząknąłem wreszcie przerywając ich batalię na spojrzenia. – Jutro otwarcie Phenix, liczę, że się zjawicie. Alvaro?

– Nie. Głęboko w dupie mam ten burdel i o tym doskonale wiesz. Jesteś inwestorem i masz połowę udziałów jak ustaliliśmy. Otwarcie odbędzie się bez mojego udziału.

***

Czy coś zmieniło się w moim życiu po jej odejściu? Owszem. Stałem się bardziej oziębły i nawet biednej Miracle czasami się obrywało, ale nie potrafiłem utrzymać się w ryzach. Świadomość, z jaką zasypiałem, albo raczej próbowałem zasypiać gryzła mnie.

A może mogłem jej powiedzieć?

Nie. Kurwa!

– Zamknij się! – zacisnąłem dłonie na zimnej balustradzie hamując atak gniewu, który wdzierał się do mojego środka. Łapałem się na tym, że coraz trudniej było mi się hamować, a pewne zachowania uchodziły za normę, choć wcześniej nigdy nawet nie przeszły mi przez głowę.

Musiałem jakoś odreagować dlatego założyłem tylko szarą bluzę i spodenki koszykarskie, podciągnąłem białe skarpety nad kostki i mając na głowie kaptur opuściłem apartament  równo o trzeciej nad ranem.

Krążyłem jak ten nieudacznik po pustych uliczkach, a co jakiś czas podmuch wiatru pomagał lewitować jakimś śmieciom pod nogami. W pewnym momencie nie wytrzymałem i kopnąłem z całych sił w przydrożny śmietnik.

– Kurwa! Tu się śpi! – niewyraźny głos dochodzący gdzieś z bliska spowodował większy wstręt do tego w jakim gównie byłem.

– A spierdalaj – odburknąłem tylko domyślając się, że był to jakiś bezdomny.

Już kierowałem się z powrotem do siebie, ale w chwili, kiedy telefon rozjaśnił się przystanąłem obok małej ławki i usiadłem na jej krańcu. Przesunąłem palcem po ekranie dziwiąc się, że o tej porze Alvaro do mnie zadzwonił.

Oddzwoniłem.

– Mam, coś mam! Bastian miał kilka kont bankowych, do których nie miałem dostępu. Dopiero teraz, kiedy jest ono opróżnione do zera łatwiej jest się do niego dostać. Informatyk wchodząc w głąb transakcji dostrzegł, że ostatni raz wypłacono z niego ponad dwadzieścia tysięcy jakiś miesiąc temu.

– Lokalizacja – zacisnąłem dłonie na telefonie, a szczęka omal nie pękła od nacisku.

Furia. Odczuwałem ją z każdą chwilą coraz to bardziej.

– No pewnie! – jakby olśniło go po drugiej stronie, ale dla mnie nie było to ani trochę nakierowujące.

– Konkrety!

– Nowy Jork. Bastian, a może Aurora przelali tę kwotę na konto jakiegoś gościa. Zaraz go sprawdzę.

– Co teraz? – zapytałem niczym głupek nagle zapominając w sumie co sam chcę.

– Jak to co? Lecimy do Nowego Jorku, żeby ich z powrotem tu sprowadzić. Muszę z nimi porozmawiać! Bastian i Aurora jeszcze dzisiaj mają tu być, i choćbym miał przekopać pół Ameryki to dotrzymam słowa.

Parsknąłem nie chcąc wdawać się z nim w większą rozmowę. Skoro przedstawił mi plan musiałem wybrać co jest ważniejsze. Czy burdel i jego otwarcie, czy walka o Aurorę.

Odpowiedź była prosta.

***

– Joshua Hamilton jest właścicielem wielu kawalerek w Nowym Jorku – Vincent zmierzył nas wzrokiem. – Nie możemy działać pochopnie, i póki się nie upewnimy, że są w jednym z jego mieszkań musimy jakoś się wgryźć w jego towarzystwo.

– Co masz na myśli?

– Halo! – nim mi odpowiedział machnął dłonią do stewardessy, która ochoczo podeszła do naszej piątki – mnie, Alvaro, Gabriela, Vincenta i Borysa – kręcąc tyłkiem przed jego nosem. – Whisky – mruknął smętnie olewając jej zaloty.

Za to Borys, mój drogi przyjaciel uśmiechał się do niej w dość żenujący sposób skubiąc za materiał spódnicy. Nie miałem siły na rozmowy z nim. Był dzieciakiem, któremu wreszcie należała się porządna nauczka.

– Wracając – Vincent mając swój trunek już w dłoni podsunął nam pod nos jakieś wyliczenia. Co to, kurwa ma być? Pomyślałem unosząc jedną brew. – To jest mniej więcej obliczenie opłat za jeden miesiąc. Skoro mieliby tam mieszkać zapłaciliby o dużo mniej niż Bastin przelał mu ze swojego prywatnego konta.

– Czyli? – ojciec zaciekawiony podparł brodę o pięść. – Wpierdolili nas w zwłokę?

– Być, bardzo możliwe. 

***

Lekkiego zamieszania nigdy za wiele, mam nadzieję, że nie udusicie mnie już na serio za to co mam w planach 😊😂❤️

Dobranoc, misie. 

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz