ROZDZIAŁ 12

680 37 2
                                    

📍Monte Carlo, Monako

- Ej Gasly z dupy mam sobie wymyślić gdzie jest ta impreza?- zapytała przez telefon, siedząc na kanapie w swoim mieszkaniu w Monako.

Tak, jednak postanowiła się zjawić i wczoraj wieczorem wylądowała w Nicei. Tony postanowił jeszcze te pare dni spędzić w Brazylii z rodziną. Cóż mu się dziwić.

- Czyli jednak się zdecydowałaś?- zapytał z nadzieją.

- No raczej, skoro pytam cię o adres czy cokolwiek- odpowiedziała sarkastycznie.

- Dobra, dobra. Gdzie jesteś?

- W moim mieszkaniu, a gdzie mam być Gasly?

- Dobra, zostań tam. Zaraz będę!- rzucił i rozłączył się. Manon tylko westchnęła i pokręciła głową, ponownie opadając na kanapę.

 Manon tylko westchnęła i pokręciła głową, ponownie opadając na kanapę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie minęło dziesięć minut, a Manon usłyszała dzwonek. Zabrała więc swoje rzeczy i wyszła, spotykając od razu auto Francuza.

- Twój dzisiejszy szofer madam- przywitał się Gasly z tym swoim uśmieszkiem zadowolenia na twarzy.

- A przeżyję tę jazdę szoferze?- zapytała, mierząc go spojrzeniem.

- Wypraszam sobie, ale to ty ostatnio prowadziłaś i Arthur prawie wpadł nam pod koła.

- Ale to była jego wina, a nie moja i dobrze o tym wiesz.

- No dobra, dobra.

- To gdzie jedziemy?

- Do doków, bo nie wiem czy pamiętasz ale to impreza na jachcie.

- Bardzo śmieszne Galsy. A na kogo jachcie, jeśli mogę spytać.

- Emm...

- Galsy- powiedziała ostrzegawczo.

- To jest ta druga kwestia- zaczął niezgrabnie, wymigując się od odpowiedzi.

- To znaczy?

- To znaczy, że impreza jest na jachcie Charlesa, ale... ale!- już widział, że dziewczyna chciała mu wejść w słowo i się kłócić, ale nie dał jej dojść do głosu- ale to nie znaczy, że będziesz się z nim w ogóle widzieć. Będzie dużo ludzi więc najprawdopodobniej się nie zobaczycie- dodał pośpiesznie.

- Wiedziałeś, że nie przyjdę jak mi to powiesz, prawda?

- Tak, ale naprawdę chcieliśmy, żebyś przyszła Manon.

- I niby Leclerc się zgodził na ten wasz idiotyczny pomysł?- zapytała oceniającym głosem.

- Po pierwsze to wcale nie idiotyczny pomysł, a po drugie nie miał nic przeciwko- wyjaśnił, a ta zmierzyła go tylko spojrzeniem swoich czekoladowych oczu- Naprawdę. Przysięgam z ręką na sercu, że tak właśnie powiedział- dodał widząc jej wzrok.

Hall of Fame/ C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz