ROZDZIAŁ 50

904 48 3
                                    

💎AURORA💎

Zadrżałam, gdy podniesione głosy w pokoju obok momentalnie ucichły. Próbowałam ze wszystkich sił nie skupiać się na tym, co mówił Parker bądź Borys, ale było to bardzo trudne. Grzebiąc widelcem w rozlanym żółtku zagryzałam wargę słysząc co jakiś czas kobiecie imię – Alice.

– Chcę cię wjebać, w to nie widzisz tego? Alice to dziwka jakich mało, Borys! Przekonałeś się o tym już nie raz.

Albo:

– Czy trzymanie fiuta w spodniach chociaż raz może nie być dla ciebie wykonalne? Dlaczego pieprzysz wszystko co się rusza, nawet i jebaną Alice!

Z tego, co zrozumiałam, ta cała Alice nie miała nic wspólnego – znaczy może i miała, ale nie tak dużo jak Borys – z Parkerem. Na ten wniosek coś nieznajomego zatrzepotało w moim żołądku, a nagła chęć sporzycia zimnego białka wzbudziła się we mnie.

Co było nie tak?

Niegdyś zawiązany na supeł żołądek wręcz sam domagał się, abym go napełniła.

– Nie, stary. Ona sama pakuje mi się do łóżka i jeśli mam taką okazję... nie spierdolę tego – i na te słowa drzwi z hukiem się zamknęły.

Przeżuwając spuściłam wzrok i sięgnęłam po kromkę świeżego chleba posmarowanego masłem, żeby jakkolwiek nie stwarzać podejrzeń.

– Pokurwi mnie z nim – usłyszałam mamrotanie, kiedy męski zapach owiał moje nozdrza, gdy mnie mijał. – Chcesz coś do picia, czy cokolwiek? Wybacz, za tego durnia. Chyba przechodzi wcześniejszy kryzys wieku średniego – blondyn jakby nigdy nic, kompletnie wyluzowany podwinął rękawy tej samej koszuli, w którą kilka godzin wcześniej wypłakałam się.

Poczułam skurcz serca, na to wspomnienie.

– Rozumiem – skłamałam sięgając po szklankę chłodnej herbaty z miodem. – Nie. Nie chcę już niczego, i tak dużo dla mnie już zrobiłeś – próbowałam wykrzywić wargi w uśmiechu, ale przypominało to chyba bardziej grymas.

– Aurora... ja... – i momentalnie wszystko runęło jak domek z kart, a puls w moich uszach zadudnił zagłuszając to, co mówił dalej. Pochylił się nade mną napinając silne ramiona. – Wiedziałem. Nie będę kłamał, ale kiedy się dowiedziałem, chciałem, żeby powiedział ci sam prawdę. Ja chciałem cię tylko chronić przed tym wszystkim.

– Nie musiałeś – wymsknęło mi się. Otarłam z purpurową twarzą swoje usta wierzchem dłoni pragnąc uciec gdzieś daleko stąd.

– Wiem, ale chciałem. Aurora, wiem, że to głupie, ale... poczułem coś do ciebie. Poczułem chęć tego, żeby bronić cię przed każdym gównem, dlatego nie chciałem zwalać na siebie czegoś, co mogło uderzyć i uderzyło z ogromną siłą. Zbliżyliśmy się do siebie, nie uważasz?

Może i miał rację, ale... nigdy wcześniej nie przechodziłam czegoś takiego. Był tak naprawdę pierwszym mężczyzną z jakim miałam do czynienia.

– Dlatego wziąłem na swoje barki odpowiedzialność za ciebie. I mimo, że zawiodłem – głos na koniec mu się załamał. – To dalej uważam, że powinność powiedzenia tobie prawdy leżała na barkach Alvaro, nie na moich. Ja po prostu chciałem, żebyś była szczęśliwa... – wtedy niemal szeptał.

Nie było mi dobrze z tym, że mężczyzna przede mną patrzył prosto na mnie, kiedy ja miałam opuszczony wzrok na splecione dłonie. Wyginałam palce w każdą możliwą stronę, żeby tylko na niego nie spojrzeć, bo coś mi mówiło, że...

Gdy to zrobię moje serce pęknie na pół.

– Nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie bałem, gdy porwał cię ten zjeb Sato. Uroił sobie, że jakaś pojebana przysięga, która nie ma żadnego znaczenia nagle zrobi z niego kogoś tak silnego, że pokona samego Bellomo. Chcąc, nie chcąc muszę przyznać, że twój ojciec to potężna ryba. Mój ojciec równa się z nim, wiesz? On też jest...

– Jest kryminalistą? – wybałuszyłam oczy. – Czyli, że Bastian mówił prawdę – końcówkę wychrypiałam pod nosem.

– Może i Bastian naopowiadał ci wiele głupot, może zrobił to celowo, aby jeszcze bardziej zniechęcić cię do mnie czy Alvaro, ale wierz mi... nigdy w życiu nie zrobiłbym nic przeciwko tobie. Za bardzo mi, kurwa na tobie zaczęło zależeć... Rób co chcesz, ale wiedz tylko jedno – Wziął moją brodę między palce i mimo mojej woli skierował na swoje szare, lśniące niczym lampki oczy – Gdy mi, kurwa na czymś zależy walczę do ostatniej kropli krwi, nawet ryzykując własnym zdrowiem, czy życiem. A ty stałaś się moim Rubinkiem.

***

Podróż z Nowego Jorku do Kolumbii zajęła nam sporo czasu. Przespałam ją prawie całą, ale może to i dobrze... po tym, co usłyszałam od Parkera po prostu byłam wbita w jakąkolwiek powierzchnię, na której siedziałam, czy leżałam.

Ciągle gdzieś z tyłu słyszałam: – Gdy mi, kurwa na czymś zależy walczę do ostatniej kropli krwi, nawet ryzykując własnym zdrowiem, czy życiem. A ty stałaś się moim Rubinkiem.

Na to pieszczotliwe określenie uczucia jakich dotąd nie znałam wirowały w moim brzuchu, a sam żołądek wywijał fikołki.

Rubinek... nie wiedząc czemu, gdy tak się do mnie zwracał czułam się jak mała dziewczynka. Bo może i nią byłam, w porównaniu z blondynem, który starszy był ode mnie o osiem lat.

– Co z Bastianem? Nie odzywał się do mnie od chwili, gdy wyszedł z mieszkania – przełknęłam paniczny lęk o bruneta.

– Nie wiem – Parker wzruszył ramionami jadąc dość szybko przez ulice Bogoty. – Vincent został w Nowym Jorku, a Alvaro wrócił do domu. Kiedy cię tam zawiozę...

– Nie chcę tam wracać – wtrąciłam. – Nie chcę widzieć jego i matki – przyznałam przez zaciśnięte zęby. Zamknęłam powieki próbując uspokoić szalejącą pracę serca.

– W takim razie zabiorę cię do siebie – westchnął. – Chcę mieć na ciebie oko, Aurora.

Słucham? Zaskoczona uniosłam brwi zerkając na niego z ukosa lustrując jak sprawnie skręca w jakąś uliczkę.

– Nie patrz tak na mnie – zachichotał. Tak męsko, inaczej... zachrypnięty rechot niósł się po wnętrzu auta. – Chyba nie chcesz, żebym zostawił cię gdzieś pod jakimś mostem. Skarbie, nigdy więcej już nie pozwolę, aby cokolwiek ci się stało.

– Myślałam, o Belli.

– Ta blondynka? Taka mała i zakręcona? – dopytywał.

– Tak.

– Miej na nią oko – polecił. – Znaczy, jak się dogadujecie. Nie, żeby coś ale Borys to pieprzony kąsek, i już nie raz mi o niej wspominał. Mam obawę, że mogło między nimi coś zajść.

O kurczę...

Bella i Borys? Nie. Parker chyba przesadzał, ale wolałam się z nią połączyć wieczorem, kiedy leżałam na kanapie w salonie blondyna okryta kocem, a ten musiał gdzieś wyjść coś załatwić zostawiając mnie z gromadą ochrony. 

Ciąg dalszy nastąpi... 

***

Słuchajcie, bo... mam dla was taką mini niespodziankę. Następny rozdział będzie inny. Będzie tak jakby lekkim kąskiem wprowadzającym do następnej części, o której dowiecie się niebawem więcej. 

Mam nadzieję, że wam się spodoba... do usłyszenia niebawem <3 

Ps. Muszę, to silniejsze ode mnie. 

#ParkerPantoflarz 



RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz