Kocham Szekspira. Nie każda jego sztuka trafia do mojego serca (jestem pewna, że musiał pisać ,,Troilusa i Kressydę", kiedy miał jakieś konflikty w Glosbe i wrzucał tam hejty na swoich nielubianych współpracowników), ale ogólnie jestem pod wrażeniem jego wszechstronności i jak ugruntował całą późniejszą literaturę (nadal nie tworząc sam swoich fabuł ;)). Moim ogromnym marzeniem było zobaczenie jego sztuki na żywo i udało się za sprawą ,,Hamleta" w moim ulubionym Teatrze Stu.
Oparta na skandynawskiej sadze historia rozgrywa się w Danii, gdzie na królewski dwór powraca następca tronu, młody książę Hamlet, z racji śmierci ojca. Okazuje się jednak, że jego matka nie przejęła się zbytnio żałobą i już poślubiła Klaudiusza, brata swojego zmarłego męża. Wkrótce potem Hamletowi ukazuje się duch jego ojca i wyjawia mu, że to Klaudiusz go zamordował, a on jako dobry syn powinien wymierzyć sprawiedliwość.
Bardzo często kiedy opisuję jakiś spektakl, film czy książkę zaznaczam, że jest to ,,prosta historia". Chyba dlatego, że zazwyczaj tego typu fabuły są często łatwe do zepsucia - można mieć pokusę, by poszukać tam drugiego, trzeciego i dalszego dna, których często jakaś historia nie potrzebuje i które wypacza jej sens, jak to trochę było ze ,,Znachorem" w teatrze Słowackiego. Pod tym względem ,,Hamlet" jest bardzo wdzięczny dla reżyserów, bo jest... skomplikowaną historią. Wielowarstwową, pełną niuansów, którą można rozpatrywać na wielu płaszczyznach. Tutaj wręcz istnieje obawa, że coś zostaje pominięte i nie wybrzmi odpowiednio, a tragedia Szekspira to nie tylko historia zemsty i jej zasadności. Można dopatrzeć się tu komentarza autora do kondycji współczesnego mu teatru, zmian religijnych w renasansowej Anglii, można długo debatować nad tym, czy Hamlet rzeczywiście był szalony czy szaleństwo udawał i czy jego rozpacz z powodu ponownego zamążpójścia matki nie miała podłoża kazirodczego. Na szczęście, Krzysztof Jasiński nie poszedł na łatwiznę, nie skrócił oryginalnego tekstu (a przynajmniej nie jest to wyczuwalne), zachował wszystkie drugoplanowe wątki i niuanse. Scenie, gdy Hamlet tłumaczy sztukę aktorską czy rozważaniom nad nowymi zwyczajami pogrzebowymi, poświęcono tyle samo miejsca i uwagi, co głównemu wątkowi. Podczas oglądania spektaklu możemy zastanawiać się nad tymi samymi tematami, co podczas lektury, idealnie czuć tu ducha Szekspira. Jest więc sporo niejednoznaczności i motywacje nie są proste, ale jest to wspaniale wierne. Nie przeniesiono tej historii do współczesności wzorem innego wielkiego klasyka z repertuaru STU, czyli ,,Tartuffe'a", ale to nie szkodzi, bo wzorowane na średniowiecznych kostiumy nie ujmuja aktualności i ważności historii.
Jeśli chodzi o sprawy techniczne, to jak zawsze sprawdza się tu niewielkie, położona pomiędzy rzędami scena. Dzięki temu widzowie mogą być częścią spektaklu i reagować na nowoływanie do oklaskiwania Klaudiusza, niekiedy nawet wchodzić w interakcje z postaciami, a przynajmniej patrzeć, jak te przebiegają im przed nosem (osobiście Ofelia nadepnęła mi na włosy XD). Scenografia jest bardzo prosta i symboliczna, mamy niewiele rekwizytów, ale zarazem na scenie dzieje się dużo. To za sprawą świetnej gry świateł oraz ciekawego zabiegu - w centrum sceny znajduje się basen, który w zależności od fabuły staje się fosą przy murach zamku, jeziorem lub kropielnicą. To tam ukazuje się duch ojca Hamleta, to przy nim bohaterowie się modlą, dzięki czemu ma się wrażenie, że woda jest tu pomostem między światem realnym, ludzi żywych a tym duchowym, magicznym czy religijnym, co daje taki pradawny, pogański vibe. Absolutnie przepiękne są kostiumy. Nie do końca oddają epokę, ale mają starodawny sznycik, dzięki czemu przenoszą nas w czasie. Stroje panów są dość proste i wyważone, natomiast suknie Gertrudy, jej służącej czy Ofelii to prawdziwa uczta dla oczu.
CZYTASZ
Shitpost musicalowy
RastgelePo prostu shitpost o różnych musicalach, piosenkach, spektaklach. Więcej informacji w pierwszej notce. Okładka autorstwa @VaeVia z @WNTGOfficial, dziękuję jej bardzo :)