Zapowiadał się piękny, letni dzień.
Luiza i Aureliusz jechali wynajętym powozikiem pustą drogą. Pan Freyberg lekko trzymał lejce, a powożenie nie sprawiało mu żadnych trudności. Leciwa kasztanka znała drogę do Węgrzyńskich na pamięć.
Pomimo wczesnej pory, słońce już przypiekało, a lekki wiatr unosił z drogi pył i kurz.
Luiza trzymała w dłoni koronkowy parasol, który na siłę wcisnęła jej niania. Ostatnie tygodnie spędzała głównie poza domem, więc była opalona niczym „dziewka od krów", jak panna Elżbieta twierdziła. Nie było już sensu chronić twarzy przed promieniami słońca, jednak dla świętego spokoju uległa namowom niani. Ponadto ręcznie robione cacko pasowało do sukienki i zgrabnego małego kapelusika, a na dobrym wrażeniu zależało dziewczynie w tym momencie najbardziej.
Mania wzniosła się na wyżyny swego kunsztu, tworząc z jej włosów niezwykle wyrafinowany węzeł, który przyozdobiła spinkami w kształcie stokrotek. „Boże drogi, ta dziewczyna się u stryjaszka marnuje!" - pomyślała jeszcze wtedy, gdy siedziała przed lustrem w swoim pokoiku i obserwowała jak młoda służka dokonuje na jej głowie istnych cudów. „Może, jak będę wracać do domu, to ją ze sobą zabiorę? Stryjaszek chyba się nie pogniewa."
Wierciła się niespokojnie. Koszyk z łakociami dla baronowej Węgrzyńskiej trzymała na kolanach, bo stryjaszek twierdził, że ciasteczka są tak delikatne, że na wertepach się pokruszą.
Korzystając z okazji, że są sami i nikt ich nie podsłuchuje (nie licząc Czarka, który schował się z tyłu powozu pod zapasową derką), panna Luiza postanowiła zapytać Aureliusza o tę okropna książeczkę, którą jej zeszłej nocy pożyczył. Odłożyła parasolkę i sięgnęła po tomik do torebki.
- Stryjaszku? - zagadała, mocując się jednocześnie z zapięciem.
- Słucham, moja droga.
- Naprawdę nie pamiętasz, skąd to masz? - podsunęła mu książkę niemal pod nos.
- Wiesz, to było tak dawno temu...
- Ale czytałeś ją, czyż nie?
- Naturalnie! - żachnął się staruszek. - Wszystkie książki, jakie znajdziesz w moim domu znam i czytałem po wielokroć.
- Czyli zdajesz sobie sprawę jakie obrzydliwości opisuje!
- Szczerze powiedziawszy, nigdy nie traktowałem jej poważnie. Zawsze sądziłem, że powstała dla żartu lub po prostu jest to stek kłamstw, skleconych dla zarobku. Tak jak „Podróże Jana de Mandeville", które zresztą też posiadam. Jednakże, z chwilą gdy tu zamieszkałem, zacząłem mieć wątpliwości - podrapał się po głowie zmieszany.
- To skąd ją masz? - nie ustępowała.
Aureliusz spojrzał przelotnie na młodą krewniaczkę i dojrzawszy w jej oczach błysk ciekawości wiedział, że ta nie da mu spokoju, dopóki nie pozna całej prawdy. Upór miała we krwi.
- Powiem ci, tylko nikomu tego nie opowiadaj, zwłaszcza matce. Nigdy by mi nie wybaczyła, że napełniam twoją głowę jakimiś historiami, które dla młodej panienki mogą okazać się zgubne.
Luiza aż się roześmiała, widząc jego zakłopotanie. Ostatnie lata spędziła na pensji, uczęszczając do szkoły dla dziewcząt. To, czego nasłuchała się od przyjaciółek przyprawiłoby by niejednego mężczyznę o rumieniec, a jej matkę o wapory. Uznała jednak, że stryjaszkowi lepiej tego nie mówić. Mniej wie - dłużej żyje.
- Obiecuję, że nie puszczę pary z gęby!
- Luizo, a cóż to za rynsztokowe słownictwo?
- Gdzieś to kiedyś usłyszałam... To jak to było z tą książką?
CZYTASZ
W głębi lasu (Zawieszone Na Czas Nieokreślony)
FantasiW upalne czerwcowe popołudnie do domku Babki Ondraszowej przybywa delegacja z sąsiedniej wsi. Sprawa jest poważna, pogmatwana oraz niezwykle delikatna. Chodzi o honor dziewczyny i los jej nienarodzonego dziecka. I dożynkowy turniej karciany. Ciężki...