Charlie nie tak wyobrażał sobie początek wakacji. W jego idealnym świecie, właśnie w tym momencie był w San Marino, razem ze swoimi bliskimi - nieświadomy o istnieniu Rena, wyspy, jak i wszystkiego, co tylko mogło wiązać się z tym miejscem. Chciał wrócić do swojego świata.
Nadszedł poranek. Drugi dzień z daleka od domu Frances. Pierwszy zdawał się przelecieć Charliemu przez palce... Nic zresztą dziwnego, skoro pół dnia leżał nieprzytomny.
Był to również piąty dzień, gdy Bruno postanowił go zostawić u kobiety w Rzymie. Za dziewięć dni o tej porze, wróciłby do siebie do domu. Teraz tkwił w zamknięciu razem z Renem. Przemierzali pustynię, nie wiedząc, dokąd zostaną zaprowadzeni przez Pustynnych.
Zamknięci w osobnych klatkach. Przytwierdzono je do wozu, którym podróżowali bandyci. Wóz nie był wielki, jednak udało się pomieścić w nim wiele rzeczy z namiotu, które zostały zagrabione przez Pustynnych. Materiał, jak i niezniszczone deski, posłużyły za skonstruowanie prowizorycznego dachu, przyczepionego po całej długości wozu, łącznie z miejscem osoby, która ustalała kurs. Wydawało się, że jest chłodniej - w końcu mieli nad sobą materiał, który rzucał na nich swój cień. Z przodu siedział dowódca wraz z mężczyzną ze szramą. W środku, pod płachtą siedziało dwóch bandytów, których twarze obtoczone były chustami. Siedzieli po drugiej stronie wozu. Rozmawiali z tymi, którzy powozili - dzięki niewielkiej przerwie, którą wycięto. Ich rozmowie przysłuchiwał się Charlie, próbując wyłapać coś, co pomogłoby im w jakikolwiek sposób uciec. Był przejęty, sfrustrowany. Z całego serca pragnął się wydostać z tego więzienia i móc spokojnie dotrzeć do portalu, by wrócić do swojego świata. Jego zupełnym przeciwieństwem był Ren. Demon zachowywał spokój. Siedział ze skrzyżowanymi nogami i medytował.
– Jak to możliwe, że ich rozumiem? – zapytał szeptem nagle Charlie, zbliżając się do miejsca, gdzie stykały się ze sobą ich klatki. – Znam ten język... No większość, ale to dlatego, że uczyłem się go. To łacina. Skąd...
– Uwierz, sam chciałbym wiedzieć. – Ren rozchylił powieki oczu, by móc zerknąć na nastolatka. – Nasza wyspa wypracowała sobie jeden język, niezależnie od różnic kulturowych czy rasowych... Ale oczywiście są i wyjątki, jak ród Effy czy Gae... Radziłbym Ci się z nimi nie spotkać.
Głośny dźwięk uderzenia, gdy Charlie z całych sił pchnął klatkę w kierunku tej, w której siedział Ren. Wóz zatrząsł się delikatnie, jednak nic się nie wydarzyło. Jeden z bandytów spojrzał na nich, po czym przeklął pod nosem i, jak gdyby nigdy nic, wrócił do rozmowy z resztą towarzyszy. Dopóki obaj tkwili w tych klatkach, Pustynni nie przejmowali się tym, co robili... Może niepotrzebnie ich ignorowali, a może byli bardzo pewni swego. Inną postawę przyjął sam Ren, który po uderzeniu, został wytrącony z równowagi. Rozgniewany spojrzał na nastolatka, a puch na ogonie zjeżył się mu w jednej chwili niczym kolce na grzbiecie jeża, gdy wyczuwał zagrożenie.
– Uspokoisz się, czy mają Cię stąd wyrzucić?! – zapytał, podnosząc głos – Jakbyś nie zauważył, dalej jesteśmy na pustyni.
– Jakbyś nie zauważył, jesteśmy w klatkach. Transportują nas nie wiadomo dokąd, a w dodatku Ty jak zwykle nie odpowiadasz na moje pytania, przechodząc od razu do sedna.
Ren ciężko westchnął. Opuścił ogon, przyciągając go bliżej siebie i oplótł nim siebie. Dłońmi przeciągnął się w bok, by móc spojrzeć Charliemu w twarz. Mina bez wyrazu, roztrzepane we wszystkie strony włosy i wszechobecne drobinki piasku - tak mógł podsumować to, jak wyglądał nastolatek. Sam Ren nie wyglądał lepiej - porozciągane ubrania, roztrzepane włosy i dłoń, którą opatrzono kawałkiem szmatki.
Wpatrywali się w siebie. Nieświadomie zaczęli prowadzić między sobą pojedynek, w którym żaden z nich nie miał zamiaru mrugnąć.
– Czego więc chcesz? – odezwał się po czasie, wolnym i stonowanym głosem. Wpatrywał się w Charliego, znudzonym spojrzeniem – Im szybciej to sobie wyjaśnimy, tym szybciej wrócisz do swoich zajęć, a ja do swoich.

CZYTASZ
Związani: Widząc Twój mrok
Fantasy„Wszystkich nas już dawno powinien pochłonąć mrok. Więc zanim ktokolwiek powie, że to zły pomysł... Ruszajmy prosto w paszczę potwora... Choć dzielą nas światy." Nie tak miały wyglądać wakacje... A przynajmniej nie miały to być wymarzone wakacje Cha...