Rozdział 9

12 4 0
                                    

Rozdział 9

List pachnący herbatą

Jak zawsze po nocnym spotkaniu William przebiegł do swojego pokoju. Walczył z burzą myśli kotłujących się w jego głowie.

Kolejna nieprzespana noc nie była niczym dziwnym czy niepokojącym.

*

Ten dzień był wyjątkowo nudnym dniem. Nic się nie działo. Ptaki śpiewały, na dworzu jak zwykle słychać było krzyki dzieci. Will co jakiś czas spoglądał przez okno szukając jego przyjaciela Bena.

No właśnie. Przyjaciela.

Blondyn wychodząc na podwórko opróżnił skrzynkę na listy. Siadł na schodach i zaczął je przeglądać.

Rachunek. Rachunek. Rachunek. Do Gregorego Harrisa. William Harris...

Właśnie tak. William Harris.

Will rzadko otrzymywał listy. W sumie to nigdy. Chciał otworzyć go jak najszybciej i poznać adresata, lecz coś go powstrzymało.

- Podałbyś tą pocztę? - głos dochodzący z otwartego okna. Głos ojca.

Chłopak wstał i przeszedł przez drzwi, w których stał już tata. Przekazał papiery i sam wszedł do środka.

Przewędrował przez schody i siadł przy biurku.

Nie czekając dłużej otworzył delikatnie kopertę. Razem z wypadającym listem w pomieszczeniu rozpłynął się zapach świeżej herbaty.

On już wiedział od kogo był to list.

Will,

Przepraszam, ale dziś nie możemy się spotkać. I w ogóle przez jakiś czas nie będziemy mogli się spotykać. Jestem chory - przeziębiłem się. Nie martw się wyzdrowieje, nie jest aż tak źle.

Zmieniam temat. Zastanawiałem się o co chodziło ci, gdy mówiłeś: "Może Lilith miała rację?" ale dalej nie wiem. Byłeś w ogóle świadom tego co mówisz? Jeśli chcesz się z nią ożenić i mieć z nią niezliczoną ilość dzieci to nie mieszaj mnie w to. Nie ufaj jej.

To tyle. Odpisz proszę.

Ben

Ps. Wylałem przez wypadek herbatę więc przepraszam za plamy!!!

*
Uśmiechnął się krótko zaraz po przeczytaniu treści. A zrobił to dwa razy.

Blondyn przeczesał włosy palcami i oparł się. Nie wiedział co ma napisać. Nigdy nie musiał odpisywać na listy więc wydawało mu się to dość dziwne.

Wystraszył się na myśl, że brunet pomyślał o tym, że on mógłby chcieć wziąć ślub z Lith. Choć z drugiej strony nie dziwił się po tym jak ostatnio się zachowywał. Poczuł jednak lekki smutek.

Na szczęście miał jeszcze trochę czasu nim dzień się skończy.

W między czasie zdążył zmyć naczynia i ogarnąć dom. Stwierdził, że nie będzie żył w brudzie. Starał się odłożyć chwilę napisania na jak najpóźniej.

Herbata. Jedna z lepszych rzeczy, których można się napić. Kojarzy się z czymś ciepłym, ale również z przytulnymi wieczorami. Blondynowi kojarzyła się z Benem. Ben. To o nim dziś nie mógł przestać myśleć. Pijąc herbatę oglądał niebo z okna swojego pokoju.

Skierował wzrok na gitarę. Dawno na niej nie grał. Wisiała na ścianie stara, okurzona, lecz jej niezmienny wygląd uszczęśliwiał jej posiadacza. Była wykonana ze świerku, w swoim naturalnym kolorze.

Wstał i ściągnął ją. Przetarł ręką tak, że odbił się od niej snop światła. Szybko nastroił i pociągnął za struny, z których wybrzmiał długi, cichy dźwięk.

Benowi by się spodobała.

Hej Ben,

Na wejściu już mówię, że nie mam najmniejszego zamiaru chodzić z Lilith. W końcu przyznałem Ci rację o tym, że ma jakąś nie wykrytą chorobę psychiczną! Przy jakiejś lepszej okazji powiem ci, o co mi chodziło.

Przed chwilą zdjąłem swoją starą gitarę ze ściany. Pewnie ją zauważyłeś, gdy u mnie byłeś. Musze odświeżyć pamięć i poprzypominać sobie akordy. Jak już wyzdrowiejesz to ją przyniosę. Na razie potrzebuję przypomnieć sobie jakieś utwory do zagrania.

Wracaj szybko do zdrowia bo nie wytrzymam w samotności na tym pustkowiu.

Will

Po przeczytaniu tego co napisał pomyślał sobie, że mógł napisać coś lepszego. Stwierdził jednak, że nie będzie tego poprawiać. Zgiął kartkę w pół i wsadził do koperty, nie bawiąc się już w zaklejanie.

*

Ciemność opanowała ulicę. Pod słabymi światłami latarni można było dostrzec przebiegający cień. Blondyn postanowił osobiście dostarczyć list. Widniał na niej odręczny napis "Dla Bena".

Wrzucił go szybko do skrzynki i w mgnieniu oka zawrócił się do domu. Ciekaw był kiedy jego przyjaciel przeczyta list i czy jeszcze mu coś wyśle.

Niebył zadowolony ze swoich wypocin na kartce papieru ale to musiało wystarczyć. Nic więcej nie mógł wymyśleć.

Wszedł do pokoju i jeszcze raz spojrzał na wiadomość od bruneta. W duchu był bardzo wdzięczny za ten list pachnący herbatą.

---
681 słów🤕

Ptaki NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz