Chors
Pomimo, że opuściłem pokój dziewczyny i powinienem pójść na śniadanie, myślami cały czas byłem przy wcześniejszej sytuacji. Teraz przynajmniej wiem jaka jest jej moc. Dosłownie w każdym aspekcie jest moim przeciwieństwem. Dlaczego los musiał nas połączyć? Zresztą Nyja miała słuszność. Najpierw chce zerwać naszą więź, a już drugi raz to ja przyszedłem do niej. Nie byłem jednak w stanie się powstrzymać. Zresztą kiedy wstałem prawie godzinę się w nią wpatrywałem. Obserwowałem jej spokojną zatopioną we śnie bladą twarz. Na patrzeniu nie poprzestałem. Musiałem dotknąć jej miękkich czarnych włosów, choć czułem, że nie powinienem był tego robić.
Tego co teraz zrobiłem też nie powinienem był czynić. Uleczyłem jej dłonie, których widok poruszył mnie bardziej niż mógłbym przed kimkolwiek przyznać, zwłaszcza przed sobą. Nyja o tym nie wie, ale nie jestem osobą, która często wykorzystuje swoją moc w pomocy innym. Chyba nigdy tego nie zrobiłem, nawet wobec moich przyjaciół lub gdy ktoś był na tyle poważnie ranny, że znajdował się na granicy życia i śmierci. Nigdy nie czułem takiej potrzeby z prostego powodu. Skoro los zdecydował, że danej osobie musiało się coś przytrafić, nie mi to zmieniać. Moja matka Dola wpajała mi to przez całe życie. Jak również inne zasady. Kto jak kto, ale ona najlepiej rozumie na czym polega los i przeznaczenie. Są one jej integralną częścią. Jej mocą.
Być może przed Nyją tego nie pokazałem, ale kiedy rodzice oznajmili mi, że ma zjeść z nami posiłek, poczułem zdenerwowanie. W końcu nie mam pojęcia jak mogliby zareagować na wieść, że znalazłem swoją drugą połówką, która nie jest z Lif. Zbyt dobrze znam zasady, żeby łudzić się by byli z tego powodu zadowoleni. Wolę za wszelką cenę tego uniknąć. Dlatego kiedy wyjaśnili mi, że chcą poznać osobę, którą wpuścili do swojego domu, poczułem ulgę.
Kiedy weszłem do jadalni, natychmiast usiadłem na dobrze znanym mi miejscu. Było ono na przeciwko rodziców. Kątem oka dostrzegłem, że obok mnie znajdowało się przygotowane miejsce dla gościa. Przełknąłem ślinę uświadamiając sobie, że Nyja będzie znajdowała się blisko mnie, stanowczo za blisko. Praktycznie na wyciągnięcie ręki.
- Nasz gość ma zamiar się jeszcze bardziej spóźnić? - głos ojca niemal natychmiast odciągnął moje myśli od niewłaściwego toru. Przynajmniej na razie.
- Zaraz powinna przyjść ojcze. Za późno powiedziałem jej, że zje z nami.
- To nie leży w twoich obowiązkach. - prychnął. - Mogłeś kogoś wysłać.
Na samą myśl, że ktoś inny mógłby zobaczyć ją w tej zastanej przeze mnie sytuacji zacisnąłem ze złości dłonie oraz zęby. Kiedy zobaczyłem ją w samym ręczniku pomimo, że próbowałem nad sobą panować, bardzo chciałem zobaczyć co ma pod nim. Zresztą miałem zamiar dotknąć jej bladych odsłoniętych ramion. Kiedy byłem na tyle blisko, żeby to zrobić dostrzegłem wygląd jej dłoni i moje zamiary uległy zmianie. Z czego akurat jestem niezwykle zadowolony. W końcu nie jestem zwierzęciem i nigdy się tak nie zachowywałem. Teraz a konkretnie w przeciągu doby straciłem nad sobą panowanie, stanowczo zbyt wiele razy.
- Ojciec ma rację synku. Zresztą nadal nie wyjaśniłeś nam dlaczego tak nagle kazałeś Elet zaprowadzić ją do pokoju na naszym piętrze.
Kobieta wyraźnie podkreśliła słowo naszym. Nie miałem zamiaru jej mówić, że był to impuls. Ledwo zorientowałem się, że jest mi przeznaczona a już wysyłem wiadomość Elet o zmianie.
- Nadal są obcymi na naszym terenie i wolałem mieć oko przynajmniej na jednego z nich.
- Nie uważasz, że było to zbyteczne?
- Zbyteczne. - zakpił Moyo. - Według mnie była to czysta głupota. Nie masz pojęcia skąd jest, ani jaka jestem jej moc.
- Jej wygląd wskazuję na Esprit. Co się tyczy mocy. Nie ważne jaka by ona nie była, wątpię, aby użyła jej przeciwko mnie. A nawet jeśli nie jestem bezbronnym dzieckiem.
CZYTASZ
It's My Darkside (ZAKOŃCZONA)
Fantasía„Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, a jego częścią". Haruki Murakami Świat w którym żyje Nyja dzieli się na siedem nacji. Ludzie w nich mają konkretnego rodzaju moce. Dziewczyna ich nie ma, a przynajmniej tak uważają jej...