- Jak udały się zakupy kochanie? - zapytał tata.
- Świetnie... - odpowiedziałam
- To skąd ten grymas?
- No nie wiem... Przecież każdy by się cieszył przymierzając w jednym sklepie 10 koszulek, 5 sukienek, 10 spódnic, 3 pary spodni i 5 par butów nie licząc dodatków...
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to ty jesteś moją córką, a nie... - przerwał kiedy zobaczył Mię.
... Mia dziecko witaj.
- Dzień dobry proszę pana. Proszę się nie krępować... - powiedziała nie przejmując się słowami mojego rodzica.
- Wybacz...
- Co się stało Mia? - zapytałam.
- Zapomniałaś torby.
- A racja.. Straciłam rachubę po ostatnich 15... - przewróciłam oczami.
- Lucy skąd miałaś pieniądze na to wszystko? - zapytała tata.
- Mia jest mistrzynią wyprzedaży.
- No co? Każdy lubi co innego... - dodała mówiąc to w sposób naturalny, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
- Lucy... David? Co robisz w domu? - zapytała moja rodzicielka, wchodząc do domu.
- Mieszkam.
- To ja może już pójdę... Pa kochana, do widzenia państwu - powiedziała zmieszana zaistniałą sytuacją Mia.
- Nie to miałam na myśli. - dodała wściekła mama.
- Wziąłem sobie wolne.
- W środku tygodnia?
- Tak.
- Mogę wiedzieć po jaką cholerę?
- Lucy idź na górę. rozkazał tata.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Lucy idź na górę.
- Ale.
- Idź na górę!
- Robisz mi na złość? Sprawia Ci to przyjemność tak? - wykrzyczała mama.
- Nie Megan, nie jestem taki ja ty. Ludzkie nieszczeście nie sprawia mi przyjemności. Nie myślę tylko o sobie. I nie myśl, że wolne wziąłem dla Ciebie.
- W takim razie dla kogo? Dla swojej kochanki, tak? - zapytała moja mama.
Nie mogłam uwierzyć w to co teraz usłyszałam. To niemożliwe. On nigdy nie byłyby w stanie nam tego zrobić. Kocha tylko nas! Nikogo innego!
- Nie, nie dla kochanki. Wziąłem wolne ze względu na Lucy. Chciałbym spędzić z nią trochę czasu.
- Ile? - zapytała.
- Jeszcze nie wiem.
- Dlaczego mnie nie uprzedziłeś?
- Ponieważ to dobry czas, aby uporządkować nasze problemy.
- Dopiero powiedziałeś, że nie dla mnie wziąłeś wolne.
- Bo to prawda...
- A, więc czemu...
- Megan przestań! - po raz pierwszy w życiu usłyszałam jak tata krzyczy.
- Nie David, to ty przestań. Nie widzisz co się tu dzieje? Ciągle się kłócimy, może najwyższa pora to skończyć.
- Tak po prostu chcesz się poddać?
- A mamy inne wyjście? - zapytała łagodnie.
- Tak, mamy. Musimy porozmawiać, przemyśleć kilka spraw.
- O czym? Po co? Przez Lucy wszystko między nami się zepsuło. Jej choroba... To przez nią nasze małżeństwo się rozpada...
Myślałam, że się przesłyszałam. Moja własna matka oskarża mnie o rozpad naszej rodziny. W oczach zbierały mi się łzy, a wszystkie negatywne emocje zaczęły się we mnie kumulować. Bez zastanowienia zbiegłam po schodach na dół zastając zaskoczone spojrzenia moich rodziców. Spojrzałam na nich z pełnym smutku mieszającym się z wyrzutami spojrzeniem.
- Jak mogłaś? - powiedziałam obojętnym głosem.
- Lucy... ja... - plątała się, nie wiedząc co powiedzieć.
- Wiesz co... a zresztą... - dodałam i wybiegłam z domu.
- Lucy kochanie... nie to chciałam...
- Dlaczego? - zapytał mój tata.
- David, to nie tak...
- Idę jej poszukać. - oświadczył.
- Idę z tobą.
- Nie... Lepiej zostań.
Wybiegłam z mieszkania nie chcąc prowadzić z nią zbędnej konwersacji. Już dość powiedziała. Łzy spływały po moich policzkach. Biegłam przed siebie. Nie zwracałam uwagi na otoczenie. W tej chwili nic nie miało znaczenia. "Przez Lucy wszystko między nami się zepsuło. Jej choroba... To przez nią nasze małżeństwo się rozpada...". Te słowa ciągle odbijały się w mojej głowie. Nie umiałam zrozumieć jej toku myślenia. Przecież to nie moja wina, że jestem chora. To nie ja zaprosiłam chorobę do mojego organizmu. Tak się stało i się nie odstanie. Powinna była to zrozumieć. W pewnym momencie poczułam niesamowity ból w klatce piersiowej. Brakowało mi powietrza, a w głowie poczułam silne zawroty. Przystanęłam na chwilę jednocześnie opierając się o pobliskie drzewo. Musiałam chwilę odpocząć. W moim stanie nie mogę pozwolić sobie na większy wysiłek. Jestem jeszcze za słaba. Za plecami usłyszałam nawoływanie. To zapewne mój tata. Nie chciałam, żeby mnie znalazł. Skręciłam w jedną z uliczek, podążając do miejsca, w którym mogłam być sama. Nikt tam nigdy nie przychodził, ludzie bali się tego miejsca. Ja natomiast uważałam, że jest to jedne z najbezpieczniejszych miejsc jakie znam.