^°- oneshot -°^

345 28 13
                                    

Siwowłosy mężczyzna właśnie obsłużył kolejnego klienta, machając na pożegnanie. Zapewne wiele z was nie wie kim jest siwowłosy. Pracuję on w  jako barman przez trzy miesiące. To niski i szczupły mężczyzna o złotych tęczówkach i siwej czuprynie, nazywa się Erwin Knuckles. Niedawno skończył dwudzieste siódme urodziny, spędzając ten czas ze swoją bliską przyjaciółką Heidi i ekipą kumpli z młodych lat w tym Carbonara, David, Laborant czy też Albert Speedo. Przyjęcie przebiegało w miłej atmosferze, przyjaciele Erwina przynieśli ze sobą nielegalne rzeczy, które z resztą sami ukradli. Jednak gdy do środka weszli pozostali goście szybko ukryli skradzione przedmioty. Byli to nikt inny niż szefowie baru, w którym pracował Knuckles.

Jeden z nich był bardzo miłym, wymagającym, ale zabawnym szefem. San Thorinio wszedł do pomieszczenia uśmiechając się gdy zauważył wszystkich gości. Drugim, a zarazem ostatnim z nich był Gregory Montanha, to wysoki i przystojny mężczyzna, jego uśmiech było widać z daleka. Siwy szybko zauważył jego tęczówki, a ich wzrok powoli się ze sobą spotkał.

Erwin od dawna miał z nim głębszą relację, zdarzało się że całowali po kontach swoje wargi czy uprawiali seks w kantorku. Szatyn nawet dwa razy zaprosił go do siebie, gdzie spędzili dość namiętnie swoją noc. Nigdy jednak nie byli w związku, dobrze wiedzieli, że nie mogą. Raz nawet obiecali sobie, że nie ważne co by było, nigdy się w sobie nie zakochają. Młodszy chłopak nawet przez chwilę sobie przypomniał o tym zdarzeniu, pamiętając jego słowa.

Po długiej i męczącej nocy szarowłosy wraz z jego szefem usiedli na kanapie rozmawiając o ich relacji. Nadszedł ten dzień był żeby sobie wszystko wyjaśnić. Oboje spojrzeli na siebie czekając, aż jeden z nich wreście się odezwie. Pierwszy krok zrobił Gregory, przemawiając do swojego pracownika.

- Erwin, wiem że nasza relacja jest dość pojebana, wiesz całujemy się czy uprawiamy ze sobą stosunek, ale oboje wiemy, że nie możemy być razem. Zawsze byłem osobą, która raniła wszystkich dookoła i nie byłem najlepszym partnerem na długi czas. Nie chcę cię ranić, dlatego musisz mi coś obiecać. - Odparł szatyn wstając z kanapy i siadając na przeciwko drugiego chłopaka na fotelu.

- Obiecać? Co takiego? - Zapytał wiedząc, że nie będzie to powód do szczęścia czy radości. Był przygotowany na każdy cios, jeśli nie mogą być razem to spełnią ten warunek. Po krótkiej ciszy złotooki usłyszał odpowiedź.

- Obiecaj, że nigdy się we mnie nie zakochasz, nigdy. - powiedział stanowczym głosem, patrząc prosto w oczy Erwina odczytując jego emocję, jednak nie zauważył niczego złego. Zauważył...akceptację.

- Obiecuję....

                                    ***

Z zamyślenie wyrwał go sam szatyn stojący przed nim. Cholera, znów zrobił to samo, myślał o tej chwili cały czas. Nie mógł zapomnieć o jego słowach i ich obietnicy. Nie chciał się zakochać, robił wszystko, by jego miłość się nie pojawiła.

- Wszystko dobrze? - zapytał z troską w głosie, schylając się by popatrzeć w jego oczy.

- Tak, zamyśliłem się, dziękuję - Odparł Erwin lekko podnosząc kąciki ust, by na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Widzę, że twoi przyjaciele tutaj są, pierwszy raz mogę ich zobaczyć na oczy - Powiedział z uśmiechem starszy, rozglądając się po pomieszczeniu.

- Tak, jak widać dobrze się bawią. Widzę ich poraz pierwszy od tygodnia, więc super jest spędzić z nimi czas. - wytłumaczył szybko patrząc na swych kumpli.

Złamać obietnicę || Morwin - oneshot Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz