§ One Shot §

519 40 0
                                    

Ceremonia się zakończyła, a ja razem z Zakszotem i Gregorym omawialiśmy plan dalszych działań. Nasz "ślub" się odbył. Nie nazwałbym tego tak konkretnie, ponieważ sam uważam, że to jedynie operacja biznesowa po pieniądze. Mimo tego moi przyjaciele za bardzo się wczuli w całą uroczystość. Niestety kazali nam się nawet pocałować, na szczęście zrobiliśmy to tylko w policzek co trochę mnie uspokoiło.

- I co teraz? - zapytał brązowooki z zaciekawieniem. Sam do końca nie wiedział, dlaczego się zgodził, ale nadal brnął w to wszystko. Zaoferował mi nawet żebym wziął sobie 100% zarobków, ale pod jednym warunkiem. Zmienię nazwisko na te jego. Nie byłem do końca przekonany więc tą decyzję zostawię na późniejsze chwilę.

- Jak to co? Noc poślubna - podskoczył z radości David, który sam prowadził całą operację biznesową. Byłem na niego okropnie zły, ale przecież i tak to w końcu minie więc nie poruszałem tematu "pocałunku" czy "nocy poślubnej".

- Jak noc poślubna? - zapytał szatyn dość zmęczonym głosem.

- No zakupiliśmy wam mieszkanie na jedną noc. Będziecie mogli razem spędzić czas. Macie się zgodzić, nie przyjmuję zwrotów - rozkazał Gilkenly, śmiejąc się od ucha do ucha. Spojrzałem na niego z wrogością w oczach. Podejrzewam, że "mój mąż" zrobił to samo.

- Chłopaki widzę wasze miny, ale musicie chodź raz wytrzymać. Dobrze wiecie, że po ślubie musi być noc poślubna - wtrącił się Carbonara z przeogromnym uśmiechem. Od kiedy pamiętam to właśnie Nicollo zaczął tak bardzo nas zbliżać do siebie. Ciągle mówił o morwinie i innych zawstydzających rzeczach, które "według niego" powinny zaistnieć. Ciągle nie rozumiem, dlaczego tak się uparł.

- Bracie ja na prawdę rozumiem, ale nie potrzebujemy nocy poślubnej. To udawany ślub, a nie na serio. - wtrąciłem się i położyłem swoją rękę na ramieniu przyjaciela.

- Koniec dyskusji, zawiozę was do mieszkania i tak spędzicie swoję przecudowne chwilę - złapał mnie za rękę i wrzucił do samochodu. To samo zrobił z moim tymczasowym mężem. Chciałem jakoś się wydostać, ale zanim to zrobiłem, zamknął drzwi na klucz i ruszył w stronę mieszkań.

Na miejscu zarządził sobie by wyjść z samochodu i udać się do środka budynku. Chwilę stawiałem opór, ale brat mnie zapewnił, że jeśli nie chcemy to chociaż zobaczmy jak wygląda mieszkanie. Zgodziliśmy się i weszliśmy spokojnie do środka.

- Jeśli coś kombinujesz to przysięgam, że złapię cię i wparuje do więzienia - uprzedził Montanha ze wzrokiem pełnym gniewu.

Oboje mieliśmy dosyć dzisiejszego dnia. Tajna operacja biznesowa się udała i przeszła bardzo korzystnie dla obu z nas, ale jak widać to jeszcze nie koniec wrażeń na dziś. Mieliśmy w środku nadzieję, że chociaż w mieszkaniu będą dwa łóżka, albo Nicollo pozwoli nam pójść do własnych posiadłości.

Gdy przekroczyliśmy próg mieszkania, nagle po całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk trzaskania drzwi. Zamknął nas. Zostaliśmy zupełnie sami ze sobą. Nie wierzę, że to zrobił, ale czego mogłem się po nim spodziewać. To największa morwiniara w całym mieście. W myślach przeklinałem samego siebie, jak mogłem się na to nabrać.

- Ehh.. Więc zostaliśmy zamknięci, świetnie - westchnął cicho patrząc na mnie ze zmęczonym spojrzeniem w oczach.

- Bawcie się dobrze! Prezerwatywy macie w szufladzie! - krzyknął Nikodem. Przekonałem znów sam siebie i spojrzałem na bruneta.

- Idę zobaczyć pokój. Módl się żeby był dwuosobowy - pobiegłem szybkim krokiem do sypialni i nagle zauważyłem tylko jedno, ale za to wielkie łoże małżeńskie. Kanapy nie było...materaca nie było...nawet żadnych krzeseł nie było. Zrobili to specjalnie, nie wierzę, że zgodziłem się na ten ślub.

Dwie złote obrączki || Morwin - OneShot Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz