Rozdział dziewiąty.

757 42 0
                                    

-Zakochałam się w tobie - wyszeptałam i spuściłam wzrok na własne stopy, czekałam na jakąkolwiek reakcje ze strony chłopaka. Przez chwile staliśmy w ciszy, wszystko się we mnie trzęsło, ale w końcu zebrałam się na odwagę by móc na niego spojrzeć. Trzymał się za włosy, głowę przechyloną miał do tyłu i zamknięte oczy.
-Powiedz coś, zrób coś, tylko tak nie stój - wyszeptałam - proszę - dodałam niemal niesłyszalnie. Zaczęłam powoli tracić oddech, czekając na każde słowo zatrzymywałam powietrze w płucach, wypuszczając je bardzo rzadko. Znów nabrałam odwagi żeby znów spojrzeć się na niego, w moich oczach powoli gromadziły się łzy. Teraz on też patrzył się na mnie, gdy nasze spojrzenia się spotkały, a moje usta wyszeptały - proszę, zrób coś, powiedz coś - chłopak ruszył w stronę auta i po prostu odjechał zostawiając mnie na poboczu w cienkiej bluzce i skórzanej spódniczce bez telefonu, kurtki, pieniędzy, z dala od domu. Gdy ta cała sytuacja do mnie dotarła po policzkach spłynęły mi łzy, przeszłam na drugą stronę i zaczęłam kierować się w tą stronę z której przyjechaliśmy.
*Louis POV*
-Zakochałam się w tobie - te słowa, ten szept rozszedł się po całym moim mózgu, nie wiem co mam z tym zrobić. Ja - Louis Tomlinson - osoba bez serca, zimna i wredna, która nigdy nie poznała miłości. Odkąd pamiętam byłem wychowywany przez wujka i jego żonę, która miała trójkę swoich dzieci, wraz z bratem mieszkaliśmy tam w jednym malutkim pokoiku dopóki nie skończyłem 18 lat. W szkole nie byłem także prymusem, znany raczej jestem z rozrabiania, niszczenia i wielu gorszych rzeczy. Wujostwo nie za bardzo się nami interesowało. Rodzice zginęli w wypadku zaraz po 4 urodzinach mojego młodszego brata. Na całe szczęście dostaliśmy po nich spory spadek z którego mogłem korzystać dopiero gdy będę pełnoletni. W szkole nauczyłem się być chuliganem, to gdy skończyłem ją zacząłem brać udział w różnych bójkach ulicznych, ścigałem się za pieniądze. Oscar jest ode mnie młodszy o 5 lat. Udało mi się wziąć go pod swoją opiekę. Jest zupełnie inny niż ja. Co prawda ściga się w nielegalnych wyścigach, ale jeżeli chodzi o naukę to nie ma z nią problemów. Tak, że jest milszy niż ja. Dziewczyn nie traktował jak zabawki, które tylko są do ruchania, czy po prostu zabawy. Dlaczego ja nie mogę wziąć z młodego przykładu? Zostawiłem na drodze samą Patrici'e, nie wiem czy coś do niej czyje, ale wiem, że najważniejsze jest dla mnie jej bezpieczeństwo. Odpaliłem samochód i wróciłem na miejsce, gdzie ją zostawiłem. Nie było jej tam, nawet nie wiem ile stałem na tamtym parkingu. Jej telefon zaczął dzwonić, wyszukałem w torbie urządzenie, a na nim wyświetliło "MAMA"
-Halo?- zapytałem
-Z kim rozmawiam?
-Louis przy telefonie, Patricia zostawiła torebkę u mnie w aucie, a poszła do koleżanki.
-No dobrze, no to nic, poczekam na nią w domu. Do zobaczenia Louis.
-Do widzenia.
Telefon rzuciłem na siedzenie obok i przyspieszyłem aby móc szybko ją znaleźć.
*Patricia POV*
Nawet nie wiem ile już szłam, dochodziłam powoli na obrzeża Londynu. Jeszcze jakieś 20 minut drogi mi zostało, jest mi zimno, mam złamane serce i rozmazany makijaż.
-Patricia! - rozpoznałam jego głos. Ostatnia osoba jaką teraz chciałam zobaczyć. Wytarłam łzy i stanęłam. Poczułam, że się do mnie zbliża - Odwróć się, bo nie chce tego robić siłą.
-Oddaj mi telefon, kurtkę i moją torbę. Wszyscy będziemy szczęśliwi. Ty sobie pojedziesz wyrywać dupy, a ja wrócę do domu.
-Jak chcesz, ale chociaż daj podwieźć się do domu.
Wsiadłam do samochodu nic mu nie odpowiadając. Wytarłam rozmazany makijaż w lusterku. Zobaczyłam, że chłopak zamiast pojechać do mnie pod dom wybrał na cel swoją willę.
-Proszę pójdź do mojej sypialni i tam na mnie poczekaj - nie miałam siły, a nawet ochoty żeby się z nim kłócić. Usłyszałam jak jeszcze woła swojego brata i zamknęłam się w pokoju. Zadzwoniłam do mamy, że zostaje jeszcze z Louisem. Zaczęłam się rozglądać po pokoju, był strasznie duży, ale także typowo męski, ciemne meble, granatowo-szare ściany.
*Louis POV*
Siedziałem w kuchni czekając w końcu aż Oscar zejdzie na dół.
-Co chciałeś Tommo?
-Musisz mi powiedzieć co mam zrobić.
-Ty potrzebujesz mojej pomocy?- zaśmiał się pod nosem, a ja zmierzyłem go zabójczym wzrokiem - no mów co się stało.
-Chodzi o dziewczynę. Nie wiem co mam zrobić, nie mam pojęcia co do niej czuje. Jak powiedziała mi, dzisiaj, że mnie kocha poczułem się dziwne, strasznie dziwnie.
-Opowiedz mi coś o niej.
-Gdy tylko ją zobaczyłem, wtedy na tej imprezie, chciałem by była zawsze bezpieczna, ona w moich oczach jest taka krucha, jej blond włosy idealnie pasują do niebieskich oczu, które zawsze są wyeksponowane przez mocno wytuszowane rzęsy. Gdy ją uratowałem, plułem sobie w brodę, że nie udało mi się przyjechać chwile wcześniej, uwielbiam jej towarzystwo, to jak się śmieje i jak się na mnie obraża, strzela fochy i jest zła.
-Stary, jesteś nią zauroczony, a nawet więcej, to jak o niej opowiadasz i mówisz. - zatrzymał się na chwile - ty ją kochasz, tylko nie poznałeś jeszcze tego uczucia. Tommo, zmieniasz się przy niej.
-Dzięki bracie, idę teraz do niej.
-Kiedy ją poznam?
-może już niedługo.
Zrobiłem jej ciepłe kakao, sobie także i poszedłem na górę do sypialni. Drzwi były uchylone, a blondynka siedziała na parapecie i wpatrywała się w okno.
-Zrobiłem dla nas kakao - gdy mnie usłyszała wytarła oczy i policzki. Myślała, że tego nie widzę, dopiero po chwili odwróciła się w moim kierunku z oczami pełnymi smutku. Podałem jej kubek i usiadłem obok.
-Dlaczego mi to robisz? Po co dajesz mi zbędne nadzieje skoro i tak wiem, że mnie nie pokochasz. - wyszeptała i znów po jej policzku spłynęła łza.

Bad Time | L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz