Rozdział trzydziesty czwarty

1.1K 118 28
                                    

Miłego weekendu❤❤❤


Powietrze dookoła Leyi zgęstniało, niemal falowało od gorąca, jakby znajdowała się w rozpalonym do czerwoności piecu. Dopiero po chwili dotarło do niej, że to ona sama wytwarza tak wysoką temperaturę, że to jej własne ciało trawiła gorączka. Przejmująca cisza odbierała dech, jednak pomimo tego nie odczuwała strachu, wręcz przeciwnie. Języki ognia lizały jej ciało, skumulowały się między udami, potęgując doznania.

Nagle w ciszę wdarł się jęk, który uciekł spomiędzy jej warg, a ciało wygięło się w łuk, bo ogrom emocji, jakie zawrzały w jej żyłach sprawiły, że przestała racjonalnie myśleć. Odbierała bodźce, poddając się im, czerpiąc z nich niewysłowioną przyjemność.

Wiła się, spalała od środka, drżała. Niewidzialny dotyk stał się bardziej szorstki, palący, niemal natarczywy, niecierpliwy. Iskry, które przy pieszczocie osiadły na skórze, teraz wniknęły w nią głęboko, prześlizgiwały się, wypełniając każdą szczelinę w umyśle.

Wtedy też kumulujące się w niej emocje osiągnęły swoje apogeum, wystrzeliły pod powiekami istną feerią barw. Orgazm, który przetoczył się przez jej ciało całkowicie pozbawił ją energii, jednocześnie pozwolił na powolny powrót do rzeczywistości.

Śniłam, to wszystko było snem.

Ostrożnie otworzyła oczy, z zaskoczeniem rejestrując cichy pomruk, zaraz potem ruch.

— Renzo... — wychrypiała, gdy wreszcie dotarła wzrokiem do mężczyzny, którego głowa znajdowała się między jej udami.

O cholera! To nie był tylko sen.

Renzo przesunął palcami po jej mokrych płatkach, rozcierając sączącą się z niej wilgoć, tym samym rozpalił ją na nowo.

Gatita, twój smak... — wychrypiał i przesunął się wyżej, od razu atakując jej usta.

Język bezpardonowo wdarł się pomiędzy jej rozchylone wargi, tym samym poczuła swój własny słonawy posmak. Obezwładnił ją, sprawił, że pragnęła więcej, znacznie więcej.

Niczym w gorączce ściągała z niego koszulkę, próbowała dostać się do jego spodni. W pewnym momencie nie wiedziała gdzie kończył się on a zaczynała ona, bo ich dłonie były dosłownie wszędzie, ciała ocierały się o siebie, oddechy mieszały ze sobą, jęki stawały się głośniejsze. Kolejny orgazm, znacznie silniejszy, intensywniejszy zepchnął ją w przepaść. Miała wrażenie, że straciła przytomność, bo kiedy się ocknęła Renzo dyszał ciężko, obsypując jej szyję wilgotnymi pocałunkami.

— Obudziłeś mnie... — wypowiedziała cicho. Głos jej zadrżał.

— Obudziłem. Zamierzam często to robić.

Renzo uniósł na nią spojrzenie, by zaraz ucałować kącik jej ust. Opuszkami natomiast przejechał po policzku, wtedy też jego wzrok pociemniał, mięśnie żuchwy zaś zacisnęły się mocno. Wyglądał mrocznie, niczym wyrwany siłą z czeluści piekieł.

— Nigdy nie uderzyłem kobiety — wyznał po kilku sekundach.

— Renzo... — zaczęła, ale zupełnie nie wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć, więc zamilkła, nie spuszczając oczu z niemal czarnych tęczówek.

— Skurwiel ma szczęście... Powinienem temu zapobiec.

Leya poczuła chłód, który dotarł aż do szpiku kości, kiedy mężczyzna wysunął się z niej i opadł obok. Nie patrzył na nią. Ramieniem przykrył swoją twarz, jego klatka piersiowa zaś unosiła się gwałtownie, jakby miał trudności z oddychaniem.

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz