X.

83 5 0
                                    


Obudziłem się w nieco niewygodnej pozycji, ponieważ Ernöe na mnie leżał. I to tak dosłownie. Wymacałem telefon na stoliku nocnym i sprawdziłem godzinę. 10:43. 

- Hej, skarbie, pora wstawać. - odgarnąłem mu włosy z czoła.

- Jeszcze chwileczka.. - wymamrotał, poprawiając swoją pozycję.

Zrzuciłem go z siebie na miejsce obok, przez co momentalnie otworzył oczy.

- Nie patrz tak na mnie. - uśmiechnąłem się do niego.

- Chodź tu... - rozłożył ramiona i zamknął oczy.

- Nie, musimy wstawać. - chłopakowi opadły ramiona, a ja podniosłem się do siadu.

- Ty musisz, ja nie muszę. - uśmiechnął się i przewrócił się na drugi bok.

Poczochrałem mu włosy i wstałem. Ubrałem się tak jak zawsze, złapałem za telefon, portfel, kluczyki do samochodu oraz teczkę z bardziej lub mniej legalnymi dokumentami. Już łapałem za klamkę, kiedy poczułem, że ktoś przytula mnie od tyłu. Tym kimś był nikt innym jak Ernöe.

- Musisz jechać? - wymamrotał mi w plecy (au: nie wiedziałem jak to inaczej napisać lol)

- Tak. Mam bardzo ważne spotkanie. - cierpliwie czekałem, aż białowłosy mnie puści. - Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, możemy zgarnąć całkiem niezłą sumkę. -

Nie chciałem mu mówić w jaki sposób zgarniemy te pieniądze. Poczułem jak niebieskooki lekko się krzywi. 

- I tak jesteś już obrzydliwie bogaty, potrzebujesz jeszcze więcej tych pieniędzy? -

- Jak wrócę to porozmawiamy, ale teraz naprawdę muszę już iść. - odwróciłem się, złożyłem szybki pocałunek na jego czole i wyszedłem z sypialni, a potem z domu.

W drodze do firmy zastanawiałem się, co nas łączy. W sumie to zachowujemy się jak para, chociaż nią nie jesteśmy. Boże, nawet niektórym wydaje się, że jesteśmy zaręczeni. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Co mam myśleć o nas.  To wszystko mnie powoli przytłacza. 

Wszedłem do budynku i od razu skierowałem się do windy. Pojechałem na ostatnie piętro, wszedłem do swojego biura, omijając sekretarkę i zamknąłem za sobą drzwi. Co dziwne, nie było Katie, tylko jakaś inna laska, ale w sumie chuj mnie to obchodzi, ważne, by dobrze wykonywała swoją prace. Ledwo zdążyłem usiąść przy biurku. do gabinetu wpadł Nick, mój najlepszy przyjaciel, a zarazem najlepszy pracownik. I nie mówię tego dlatego, że się przyjaźnimy. Naprawdę jest świetny.

- Słuchaj, mam niespodziewanego newsa! - zawołał, zamykając drzwi.

Odchyliłem się w fotelu i położyłem nogi na biurku. 

- Dawaj. 

- Janette i Miranda się pobierają! - wyrzucił ręce w górę, ja tylko podniosłem brwi. - Znaczy wiesz, nie chciały, bym ci o tym mówił, ale.. no wiesz, nie muszą wiedzieć, że jednak ci powiedziałem. - opadł na fotel po drugiej stronie biurka i popatrzył na mnie wielkimi zielonymi oczami znad swoich okrągłych okularów. 

- Pobierają się? - zmrużyłem oczy. - Dopiero co od siebie odeszły. 

- No wiem, ale mówiłem, że to niespodziewane! Poza tym tak słodko razem wyglądają.. - szatyn rozmarzony oparł jedną rękę na biurku i ułożył na niej policzek. - Chciałbym mieć kogoś takiego..

- Chryste, przestań jojczyć chłopie. - wstałem i podszedłem do obszernej komody. - Orientuj się! - Wyciągnąłem teczkę z dokumentami i rzuciłem Latynosowi. Chłopak przewrócił oczami na moje wcześniejsze słowa i otworzył teczkę. Wyjął dokumenty i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.

- Co to za gówno? 

- To gówno to najnowsze faktury. Z Mirandą. 

Zielonooki popatrzył na mnie zdziwiony, a ja posłałem mu uśmiech.

- Robiła z tobą interesy? - zaczął przeglądać pliki papieru ze zmarszczonymi brwiami. W pewnym momencie zaprzestał i spojrzał na mnie przerażony. - Zapłaciła za zabicie Celii?.. Przecież to nie ma sensu! Chciała uśmiercić córkę laski z którą się pobiera? Kto normalny odpierdala takie rzeczy?! 

- No cóż, możesz powiedzieć to swojej siostrze lub nie, to zależy tylko i wyłącznie od ciebie. - podszedłem do biurka, wziąłem czarny kubek z równie czarną kawą, która od jakiegoś czasu już tu stała i wypiłem dwa łyki.  Była letnia. Taka smakuje mi najbardziej.

- Dzięki. - wstał, złapał dokumenty i wybiegł, nie zamykając za sobą drzwi. 

- Tylko mi je oddaj! - zawołałem za nim, chociaż pewnie i tak nie usłyszał. Później wyślę mu SMS-a. 

------- PO PRACY (tak, jestem leniwy, a o co chodzi?)-------

Od razu gdy wróciłem do domu, rzucił się na mnie bernardyn.

- Skąd wziął się tutaj ten pies?! - krzyknąłem, zrzucając z siebie psa, ten jednak zaczął lizać mnie po twarzy. - Isayaah!

- Tak, tatusiu? - chłopak wystawił głowę z kuchni, szczerząc się od ucha do ucha.

- Możesz mi to wyjaśnić? - odepchnąłem od siebie zwierzę i wstałem.

- Co mam ci wyjaśniać? Zwykły pies, i tyle. - wzruszył ramionami.

- Boże, widzisz, a nie grzmisz.. - mruknąłem pod nosem, wycierając twarz ręką. - Chyba wolę nie pytać, skąd go wytrzasnąłeś. - skierowałem się do sypialni na drzemkę, bo stwierdziłem, że jeśli teraz się od wszystkiego nie odetnę, to się zabiję.

---------(Poszedł drzemać i chuj przespał całą noc)---------

------------------------------------------------------------

Joł siemanko, nie mam motywacji dlatego taki rozdział lol

Słowa: 788 (w chuj mało XDD)





-Korepetytor-YAOI-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz