Szykowałam obiad rozmyślając o tym co wydarzyło się wczorajszego dnia. Myślałam o słowach Daniela. Cały czas odtwarzałam naszą wczorajszą rozmowę.
-Nie wiem od czego zacząć.- Daniel chodził po całym pomieszczeniu. Ani razu nie spojrzał mi w oczy.
-Może od początku?- podsunęłam mu podpowiedz.
-Problem w tym, że nie wiem gdzie jest początek.
-Wal prosto z mostu.
-Dobra. Jestem wampirem.- wypowiadając ostatniesłowo czarnowłosy zatrzymał się i spojrzał na mnie. Czekał na moją reakcje. W tym czasie w mojej głowie trybiki powoli się poruszały i przetwarzały usłyszane przed chwilą słowa.
-Czekaj, że co? Wampirem? Takim, który pije krew, nigdy się nie starzeje i ma bladą cerę?
-Z tą bladą cerą to nie prawda. Za dużo zmierzchu się naoglądałaś.
-Wypraszam sobie widziałam jedynie początek pierwszej części.
-Niech ci będzie. Tak pije krew i starzeje się, tylko, że w wolniejszym tępie. Wyprzedzam twoje pytanie, tak można mnie zabić kołkiem z drewna. Woda święcona niestety nie działa.
-Ok. Poczekaj muszę wszystko ogarnąć. A reszta?
-Luce też jest wampirem. Chris jest wilkołakiem, a Libby jest czarownicą.
-I cały czas to przede mną ukrywaliście? Ale dlaczego?
-A co mieliśmy na początku naszej znajomości podejść do ciebie z tekstem: "Hej, jesteśmy istotami nadprzyrodzonymi. Ja i mój brat bliźniak jesteśmy wampirami, Dziewczyna w blond włosach jest czarownicą, a jej chłopak od czasu do czasu zmienia się w wilka. Chcesz się z nami przyjaźnić?"
-No dobra jak powiedziałeś to na głos, trochę głupio brzmi. A ta dziewczyna, co się z nią stanie?
-Starszyzna porozmawia z nią i zdecyduje co dalej. Jak będę coś wiedział od razu dam ci znać.
Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że nawet nie usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Dotarło to do mnie dopiero gdy osoba objęła mnie w pasie swoimi ramionami. Przestraszona chwyciłam pierwszą, lepszą rzecz, którą miałam pod ręką i rzuciłam w chłopaka. Gdy się odwróciłam w jego stronę nie mogłam powstrzymać rozbawienia. Wybuchłam tak głośnym śmiechem, że mogłabym przysiąc, że sąsiedzi na drugim końcu ulicy mnie usłyszeli.
-Mogę wiedzieć czym dostałem w twarz?- chłopak stał na środku mojej kuchni z zamkniętymi oczami.
-Masz...- przez śmiech nie mogłam złapać oddechu i wypowiedzieć ani jednego słowa.-Pierś...- w końcu udało mi się wydusić jakieś słowa.
-Pierś? Jaką pierś?
-Z kurczaka. Ciesz się, że nie dźgnęłam cię nożem. Dobra, oddaj mi to. Muszę przecież z czegoś zrobić obiad.- powiedziałam uspokajając swój oddech. Podeszłam do chłopaka i ściągnęłam z jego twarzy mięso.
-Przyszedłem tylko po mąkę, a zamiast niej dostaje mięsem po twarzy. Dobra z ciebie sąsiadka. Nie ma co.- wyczułam w jego głosie nutkę sarkazmu.
-Już ci daję tą mąkę.- weszłam do spiżarni i zaczęłam przeszukiwać półki
-Jesteś pewna, że nie chcesz spotkać się z moim kuzynem?- od dwóch tygodni chłopak namawia mnie na to spotkanie.
-Tomy, mówiłam ci już chyba z tysiąc razy, że nie pójdę na żadną randkę z twoim kuzynem. Nie musisz szukać mi chłopaka.- znalazłam mąkę i wróciłam do przyjaciela.
-Ale to nie ma być randka tylko spotkanie towarzyskie. Musisz zapomnieć o panu idealnym.
-Proszę cię, daj sobie z tym spokój. Jak będę chciała znowu mieć chłopaka to sobie go znajdę.- powiedziałam do wychodzącego z domu gościa. -Sama.- krzyknęłam gdy chłopak znajdował się przy furtce. Odwrócił się i pomachał. Odwzajemniłam gest i weszłam z powrotem do budynku. Gdy zamknęłam drzwi wszystkie wspomnienia wróciły. Nikt nie znał całej historii, oprócz Toma. Nigdy nie zebrałam w sobie wystarczającej siły, aby opowiedzieć o niej któremuś z przyjaciół. Za każdym razem gdy wracałam do tamtej przeszłości rana w moim sercu na nowo się rozdzierała. Rozrywała szwy założone przez upływający czas.
***
Zbliżała się druga w nocy gdy usłyszałam jakiś dźwięk. Po chwili niezrozumiały brzęk przerodził się w melodię "Centuries" Fall Out Boy. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam połączenie.
-No.- było to jedyne słowo jakie w tamtej chwili potrafiłam wymówić.
-Zbieraj swoje cztery litery i przyjeżdżaj do bliźniaków.- w słuchawce usłyszałam głos Libby.
-Co?- nie obudziłam się do końca więc miałam mały problem w zrozumieniu jej.
-Rudzielec chce z tobą rozmawiać.
-Jaki rudzielec?- nie mogłam odgadnąć o kogo jej chodzi. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o nieznajomej dziewczynie. Od razu się rozbudziłam, chwyciłam bluzę i wybiegłam z pokoju.
-Za dziesięć minut będę.- po tych słowach rozłączyłam się. Ubrałam trampki stojące przy schodach i pobiegłam do kuchni. Starałam się nie hałasować. Gdybym obudziła mamę miałabym przesrane. Chwyciłam kluczyki leżące na blacie i najciszej jak potrafiłam wyszłam z domu. Odpaliłam samochód i ruszyłam. Droga zajęła mi niecałe dziesięć minut. Wchodząc do domu Daniela i Luca można by pomyśleć, że znalazło się w jakimś zamku z bajki. U szczytu schodów czekał na mnie Chris.
-Fajne wdzianko.- na powitanie skomentował mój strój. Nie miałam czasu się przebrać więc miałam na sobie krótkie żółte spodenki w czarne kropki i szarą bluzkę ze spangebobem. Zdążyłam jedynie narzucić na to różową bluzę z kapturem. Strój dopełniały stare, szare trampki.
-Zazdrościsz?- sarkazm w moim głosie był tak wyczuwalny, że można byłoby go dotknąć ręką. Przed drzwiami prowadzącymi jak przypuszczałam do pokoju, w którym znajdowała się dziewczyna stało sporo osób. Wśród nich znaleźli się moi przyjaciele. Gdy zobaczyli mnie zrobili mi przejście. Przeszłam obok nich i stanęłam przed drzwiami. Zapukałam lekko i czekałam na reakcje dziewczyny. Nic.
-To ja, Melinda. Chciałaś ze mną porozmawiać. Wpuścisz mnie do środka?- czekałam na jakiś odgłos z pokoju za drzwiami. Nic jednak nie słyszałam.
Komentujcie, dawajcie gwiazdki. Z góry przepraszam za błędy.
Ps. W mediach możecie podziwiać Toma.
Arrivederci, bitches