Rozdział XXII

98 2 1
                                    

Styczeń i luty to był istny koszmar. Nauczyciele bez przerwy robili nam jakieś testy, sprawdziany i zadawali coraz to nowsze projekty na ocenę. Nawet nie pamiętam, czy widziałam się z Daphne w tym czasie, bo jedynymi miejscami, w jakich przebywałam była szkoła, mój pokój i łazienka. Jedzenie do pokoju przynosiła mi mama, bo widziała moje zaangażowanie. Bez przerwy ślęczałam w książkach, a nauce nie było końca. Przez calutkie dwa miesiące byłam u Elliota tylko cztery razy, bo brakowało mi czasu nawet na spanie. W końcu jednak męczarnia dobiegła końca i mogliśmy we czwórkę odsapnąć w domu kuzyna, kulturalnie popijając alkohol. Jeszcze się nie uzależniłam, spokojnie.

Tak czy inaczej, zbliżały się urodziny Codah, więc musiałam wymyśleć dla niego jakiś prezent. W podstępie dogadałam się z Eleanor i Austinem, żeby zrobić składkę. Dokładnie 11 marca mój chłopak został obdarowany mnóstwem życzeń i kartą podarunkową do sklepu Nike, bo ostatnio wspominał, że musi kupić sobie nowe buty. To nie wszystko. Po lekcjach pojechaliśmy we czwórkę samochodem mojego kuzyna "na pizzę", jednak miejsce docelowe było inne. Przemierzyliśmy pół miasta z nadzieją, że zdążymy na umówioną godzinę. Udało się. Dotarliśmy do stylowego, ceglanego budynku, nad którego wejściem widniał napis "Back Bone Tattoo". Wysiedliśmy z samochodu, a Codah ewidentnie nie wiedział, co się dzieje.

- Co my tu... - mamrotał. - Gdzie wy... Ale ja nie...

- No chodź! - zaśmiałam się.

Złapałam chłopaka za rękę i wszyscy weszliśmy do środka. Wnętrze studia było w kolorach biało-czarnych i wszystko wyglądało na czyste i zadbane. Na wstępie przywitała nas entuzjastyczna tatuatorka:

- Siema! Na którą byliście umówieni?

- Na 16:10 - odpowiedziałam.

- Widzę, że zostało nam 15 minut, ale ja właśnie skończyłam tatuować mojego ostatniego klienta, więc możemy zacząć wcześniej, jeśli to nie będzie problem.

- Coly, co ty wyprawiasz? - szepnął mi do ucha Codah.

- Oczywiście, że nie będzie problemu - odpowiedziałam tatuatorce.

- Super! W takim razie, kogo dzisiaj będę miała pod igłą?

- Tego pana - oznajmiłam, kładąc rękę na ramieniu mojego chłopaka.

- Lydia, miło mi poznać - wyciągnęła rękę.

- Codah, mi również - odparł nieco zestresowany blondyn, ściskając dłoń dziewczyny.

- Zapraszam cię tutaj, za parawan. Twoja dziewczyna może iść z tobą.

Odwróciłam się do Austina i Elle, którzy już siedzieli na kanapie w poczekalni i byli bardzo zajęci czytaniem magazynu, który wcześniej leżał na stoliku. Tak więc ruszyłam za Lydią i po chwili siedzieliśmy za parawanem na fotelach.

- Co chciałbyś wytatuować? - zapytała.

- To znaczy... Ja...

- Jeżeli nie masz konkretnego pomysłu, to możesz mi powiedzieć na przykład co lubisz, pokażesz mi miejsce tatuażu, a ja przygotuję dla ciebie trzy autorskie dziarki. Później będziesz mógł wybrać jedną z nich. Słyszałam od twojej dziewczyny, że będziemy zakrywać blizny, więc postaram się zaprojektować wzór jak najlepiej.

Nastała chwila ciszy, a Codah ewidentnie się nad czymś nerwowo zastanawiał, po czym w końcu powiedział:

- Możesz nas na sekundkę zostawić?

- Jasne! Zawołaj mnie, kiedy będziesz gotowy.

Lydia wyszła, a my zostaliśmy sami.

- Coly, to nie jest dobry pomysł - zaczął chłopak.

Listen to loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz