Rodzinny sekret - 1x1

18 3 0
                                    

Wiosenne dni mijały leniwie, przyroda powoli budziła się do życia, liście mieniły się zielenią. Margot pracowała w sklepie papierniczym, Anne uczyła się na pierwszym roku w polskiej sekcji liceum. To był dla niej trudny czas, jednak nie mogła liczyć na wsparcie rodziców. Karolina coraz częściej zamykała się w sypialni, Jean-Paul raz po raz zaglądał do kieliszka lub znikał na całe wieczory – jak mówił żonie – do kolegów. Nierzadko wracał pijany, co prowokowało kolejne małżeńskie kłótnie. Obie córki, przytłoczone trudną sytuacją rodzinną, uciekały w miasto lub do koleżanek. Anne dodatkowo uczęszczała na zajęcia teatralne.

Któregoś marcowego dnia najmłodsza Garwińska zajrzała do pokoju rodziców.

- Mamo, możemy porozmawiać? – spytała. Zauważyła zeszyt w rękach kobiety – Co robisz?

- Nic takiego, Aniu – wyraźnie zdenerwowana kobieta ukryła notatnik przed jej ciekawskim spojrzeniem – Co się stało?

Nastolatka przysiadła się do niej, położyła ręce na kolanach. Westchnęła. Po chwili odsłoniła rękawy koszuli, ukazując pręgi.

- Na litość Boską! – matka zakryła usta dłonią – Kto ci to zrobił, córeczko?

Dziewczyna spojrzała na nią oskarżycielsko, jej zielone oczy błyszczały od łez.

- Naprawdę nie wiesz? – prychnęła pogardliwie – Co wczoraj powiedziałaś ojcu? Chwilę po twoim wyjściu wpadł do mojego pokoju i uderzył mnie kablem od żelazka! Może mi wytłumaczysz, dlaczego? Co złego znów zrobiłam?

Karolina sięgnęła pamięcią do poprzedniego dnia. Przypomniała sobie pijacką awanturę z mężem, wyzwiska, pretensje, oskarżenia... Oskarżenia!

Krew odpłynęła jej z twarzy. Chwyciła dłonie córki.

- Czy coś ci powiedział? – spytała z przestrachem w głosie.

- Inaczej bym chyba nie pytała, prawda? – wyrwała się z jej uścisku – I co, nie zamierzasz nic z tym zrobić? Mamo, ojciec mnie uderzył! – była przerażona, chciało jej się płakać.

- Kochanie, spokojnie. Porozmawiam z nim, obiecuję...

Odpowiedziało jej trzaśnięcie drzwiami. Zrezygnowana spuściła wzrok, otworzyła zeszyt i zanotowała coś w skupieniu. Pojedyncze łzy skapnęły na papier, rozmazując tusz.

Jean-Paul wrócił do domu dopiero późnym wieczorem. Zastał Karolinę opartą o ścianę z rękami założonymi na piersiach.

- Co tak na mnie patrzysz? – wybełkotał.

- Uderzyłeś Anne – żona świdrowała go wzrokiem.

- A tam zaraz uderzyłeś – doczłapał do krzesła w kuchni, siadł powoli – To był wypadek.

- Wypadek? Czyżby? – w korytarzu stanęła Margot opatulona szlafrokiem, hebanowa czerń jej włosów zmieszała się z mrokiem – Interesujące, akurat miałeś w rękach sznur, zupełnie znikąd. Przyznaj się, że zrobiłeś to z premedytacją!

- Małgosiu, proszę... - wyszeptała po polsku matka, spoglądając na nią błagalnie – To sprawa między mną a ojcem.

- Nie, do cholery! – wściekła się – Nie widzisz, co tu się dzieje? Podniósł rękę na twoje dziecko! Otwórz oczy, kobieto! Kto uderzył raz, zrobi to ponownie! Myślisz, że jesteśmy ślepe i nie widzimy, jak ten pijak tobą poniewiera? Anne potrzebuje matki, do kurwy nędzy!

- Już nie rób ze mnie potwora – wtrącił się sponiewierany Francuz – Sama sobie winna.

- Słucham?! – dziewczyna niemal zakrztusiła się śliną – Jak śmiesz oskarżać? Mamo, powiedz mu coś wreszcie, postaw się!

- Wracaj do siebie, nic się nie stało – powiedziała stanowczo kobieta – To się już nie powtórzy.

- Nie wierzę, w tym domu wszyscy oszaleli – pokręciła głową z politowaniem – Ty go jeszcze bronisz, aż tak nisko upadłaś?

Karolina nie odpowiedziała, przymknęła powieki. Chwilę później została z pijanym mężem śpiącym z głową wspartą na blacie. Ukryła twarz w dłoniach, załkała. Usłyszała szelest w korytarzu. Odjęła ręce, dostrzegła młodszą córkę.

Dziewczyna wbiła w nią wzrok.

- Nic nie zrobiłaś. Jesteś beznadziejna - wycedziła przez zęby.

- Przepraszam – wyszeptała zdruzgotana kobieta.

VivreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz