- Hailie? - usłyszałam zachrypnięty głos Vincenta.
- Vince?
Zdziwiłam się, widocznie w tym całym hałasie zwyczajnie nie usłyszałam jego serca.
- zadzwoń po Willa.
- ale, twój telefon nie działa.
- zobacz czy tamten facet ma.
Na te słowa pobiegłam przed domek i rzuciłam się do kieszeni mężczyzny. Wyjęłam telefon z jego kieszeni i wybrałam numer Willa.
- Tak?
- Will...
- Hailie? Wszystko dobrze, malutka? Vincent po ciebie przyjechał?
- tak... ale postrzelili go.
- w co?
- w brzuch.
- a tobie nic nie jest?
- mnie też postrzelili, w bark.
- nie martw się, malutka. Już do was jadę. Wszystko będzie dobrze.Wróciłam do Vince'a.
Usiadlam obok niego i czekałam cierpliwie na przyjazd Willa.Will przyjechał razem z karetką i policją. Na miejscu było dosyć spore zamieszanie. Policjanci sprawdzali miejsce zbrodni i zabezpieczali ciało porywacza, ratownicy zaś zajęli się Vincem i mną. Gdy ujrzałam Willa natychmiast rzuciłam mu się w ramiona. Cieszył się na mój widok nie mniej niż ja na jego.
Ratownicy zabrali Vince'a a w drugiej karetce mnie. W szpitalu oboje zostaliśmy zabrani na blok operacyjny.