Chciałam zemsty.
Przez ułamek sekundy zastanawiałam się co takiego stało się w moim życiu, że doprowadziło mnie do takiego momentu, w którym stoję przed ogromnym stołem, w ogromnym penthousie, z piątką innych ludzi... To mogło by się wydawać zwyczajne, ale stoję jak wryta, patrząc się w dobrze znaną mi twarz i nie mam pojęcia co robić. Moje funkcje życiowe się zatrzymały, a ja tylko stoję i wpatruję się w jego twarz. Próbuję pojąć co tutaj się dzieje chociaż nikt jeszcze się nie odezwał, ale to dla mnie mało istotne. W tym momencie poczułam się zdradzona i oszukana. Okłamywana przez całe życie i nie ważne co zaraz nastąpi... Ufałam mu.
- Merci Lotte, usiądź...
Przeniosłam wzrok na mężczyznę w garniturze, który wskazuje dłonią na miejsce obok brunetki, a mi zrobiło się słabo. Przełknęłam ślinę i zdołałam się ruszyć z miejsca. Pewnie podeszłam do stołu i zajęłam miejsce. Wlepiłam wzrok w drewniany blat. Moje serce wystukuje nierównomierny rytm, raz bije szybciej, raz wolniej, a ja tylko ściskam dłonie w pięści, próbując wyglądać na twardą i pewną siebie.
- Dobrze, więc... - zaczęła kobieta, a po moich plecach przeszły ciarki.
Co ja tu, kurwa, robię?!
Spojrzałam na kobietę. Wysoka brunetka z długimi, zadbanymi włosami. W eleganckiej, czarnej, dopasowanej sukience. Jej makijaż jest perfekcyjny. Czerwona pomadka na pełnych ustach, perły na szyi i ładne paznokcie. Ma zielone oczy, niezbyt zarysowane kości policzkowe, równe, białe zęby. Przeskanowałam jej twarz i przymrużyłam delikatnie powieki. Odnoszę dziwne wrażenie, że...
- Jesteś naszą córką - powiedziała, przerywając moje myśli.
Chwilę zajęło ni zrozumienie tych trzech słów. Po kilkunastu sekundach, w których wpatrywałam się w jej oczy, parsknęłam głośnym śmiechem i oparłam się o oparcie.
- Dobre, świetny żart - klasnęłam w dłonie, szczerze rozbawiona tą sytuacją. - Naprawdę, fenomenalny!
Jednak nikt poza mną się nie zaśmiał. Kobieta z mężczyzną wymienili się spojrzeniami, po czym wzięła głębszy wdech i wbiła wzrok w moją twarz.
- Nazywasz się Lotte. Merci Lotte... - oznajmiła podobnie jak wtedy gdy mówili mi to w szpitalu po wypadku bo nawet nie wiedziałam jak się nazywam. - Ja jestem Dahlia Lotte, a to... - wskazała na mężczyznę po mojej lewej. - Rune Lotte - powiedziała bardzo poważnie. - To z kolei... Twoja siostra, Cornelia Lotte - wskazała na dziewczynę, siedzącą obok mnie po lewej.
Zderzyłyśmy się spojrzeniami. Znowu zobaczyłam jej twarz. Jesteśmy podobne. Obie mamy ciemne włosy, podobny kształt twarzy, usta. Ona ma czysto zielone oczy i bije od niej bogactwo. Jest idealna. To pieprzony ideał i wychuchana córeczka rodziców, która prawdopodobnie poszła na prawo, jeździ samochodem za miliony dolarów i ma cztery wille w różnych miejscach świata. Jej ubrania są od drogich projektantów, makijaż wykonany zapewne najdroższymi kosmetykami, na szyi zawieszone perły. Na palcach ma złote pierścionki, a w uszach kolczyki, które są warte więcej niż całe moje życie. Jej perfekcyjna postawa dodaje jej pewności siebie a zarazem wyższości.
Oprócz twarzy i nazwiska... Nic nas nie łączy.
- Dlaczego teraz? - odezwałam się w końcu i spojrzałam na kobietę po drugiej stronie stołu. - Twierdzisz, że jesteście moimi rodzicami... Dlaczego akurat teraz mi o tym mówicie?
Przestałam zwracać uwagę na moje szybko bijące serce, na ból w klatce piersiowej czy chociażby to jak moje gardło jest ściśnięte. Nawet mnie to nie interesuje. Teraz chcę po prostu wiedzieć...
CZYTASZ
Faster than Darkness
RomantizmPowiedziałam ci, że ludzie i ten cały świat, który nas otacza jest zły, a ty tak bardzo chciałeś od tego uciec... Tylko czy będziemy szybsi od zła? ~ - Po to było to wszystko? Bo jestem tylko pionkiem w ich chorym układzie?! - zamaszystym ruchem odł...