Matthias
Wylądowałem. Moją furia nieco zmalała, szkocka trochę mnie ostudziła, ale nadal czułem jak wszystko pali mnie od środka. Nie potrafiłem poradzić sobie z tą pierdoloną mieszaniną uczuć. Nigdy nic kurwa nie czułem, a teraz wszystko rozpierdalało mnie od środka. Musiałem wyprzeć wszystkie uczucia i zapomnieć. Tylko kurwa jak!? Rose namieszała mi w głowie, straciłem czujność i teraz musiałem za to zapłacić. Jeśli nie podejmę walki... stracę wszystko.
Mój człowiek czekał już na mnie na lotnisku miał mnie zawieść do Oazy - miejsca gdzie panował nadzwyczajny klimat. Gdzie wszystko toczyło się swoim rytmem i rządziło swoimi zasadami.
Samochód podjechał pod budynek z zewnątrz nie wyglądał dobrze, raczej przypominał ruinę. Wielki magazyn na pustkowiu, pozabijane okna - sprawiał wrażenie opustoszałego, ale to były tylko pozory.
- Witaj Anderson co cię do nas sprowadza synu? - wychodząc z samochodu przywitał mnie White, od ostatniego razu kiedy się widzieliśmy minęło kilka lat. Robiłem z nim interesy, ale to zawsze moi pośrednicy dobijali z nim targu. Sam rzadko się tu fatygowałem, chyba, że sprawa tyczyła się dużej wagi. Podszedłem do mężczyzny przywitałem się tradycyjnym gestem, poklepując go po ramieniu.
- Witaj White, dobrze cię widzieć. - odpowiedziałem chłodno nie zdradzając swoich emocji, które we mnie buzowały. Mężczyzna poprowadził mnie do budynku gdzie miałem mu przedstawić cel mojej wizyty. Weszliśmy do "zniszczonego magazynu", w którym znajdował się wielki dziedziniec, zarówno na dole jak i u góry rozmieszczone były poszczególne kwatery, w których mieszkali ONI - dość specyficzni ludzie, tacy którzy nie mieli nic do stracenia, tacy którzy bez mrugnięcia pójdą za swoim przywódcą, którzy będą walczyć do ostatniego tchu, poświęca się w imię swojej zasady krew za krew. Właśnie ich potrzebowałem, jeśli zamierzałem przejąć Północ Anglii potrzebowałem armii bezwzględnych żołnierzy. Wikingów. Swoich ludzi miałem za mało, dlatego musiałem zwrócić się właśnie do niego. Markusa White'a, był ojcem mojego najlepszego przyjaciela Parkera.
- Myślałem, że mój syn też zechce mnie odwiedzić - rzucił brodaty mężczyzna wpatrując się we mnie niebieskimi oczami - tymi samymi co mój przyjaciel.
- Parker wyjechał do Atlanty wróci dopiero za cztery lata, ma misję do zrobienia - wyjaśniłem oschle.
- Pojechał do matki? - zapytał zdziwiony.
- Nie. - urwałem.
- Jakoś nie specjalnie jesteś rozmowy. Matt, mów o co chodzi. - zagaił
- Potrzebuje twoich ludzi, chcę przejąć władzę na Północy Anglii - rzuciłem poważnie. White zagwizdał w aprobacie.
- Przecież nie musisz walczyć, twój potomek pozwoli zachować pokój. Masz jeszcze sporo czasu - zasugerował
- Nie będzie żadnego potomka - wysyczałem zaciskając szczękę w złości.
- To po jaką cholerę się żeni...
- Nie oddam Daviesonom Południa, zamierzam przejąć całą Anglię - przerwałem Markusowi. Nie miałem zamiaru mu się tłumaczyć czemu podjąłem taką decyzję. Nie było innego wyjścia. Nie brałem w ogóle do wiadomości żebym mógł upaść. Byłem zdeterminowany i zamierzałem stać się niepokonany.
- To będzie rzeź. - powiedział pusto odpalając papierosa.
Rose
W rezydencji panował jeden wielki chaos. Nikt nic nie chciał mi powiedzieć, każdy tylko milczał i kazał mi się uspokoić. Val po tym jak zabrali gdzieś pobitego Aleksa wpadła w szał, musieli podać jej leki uspakajające żeby niczego sobie nie zrobiła. Była w złym stanie psychicznym. Ja również nie najlepiej się czułam, ogarniały mnie mieszane uczucia z jednej strony nie mogłam zrozumieć dlaczego Matt posunął się aż do takiej bezwzględności, prawie zabił Aleksa. Tych obrazów nigdy nie będę w stanie wymazać z pamięci. To nie był mój mąż - to była bestia, która syciła się cierpieniem i czerpała satysfakcje z zadawania bólu.
CZYTASZ
UTRACONA NIEWINNOŚĆ [18+] Część I Zakończone
RomanceDziewiętnastoletnia Rose myślała, że jej życie jest już poukładane i zaplanowane. John był jej pierwszą miłością, z która chciała spędzić resztę swojego życia. Jednak jeden wieczór, który miał być dla nich wyjątkowy przekreślił ich wszystkie plany i...