...

41 8 1
                                    

– Słyszałem, że przyprowadziłaś młodych gości. Jestem Teodor – przedstawił się i ukłonił, po czym podał wszystkim po kolei swoją dłoń. Pani Eleonora wymieniła imiona nastolatków, wskazując ręką na każde z osobna.

– Bardzo miło nam cię poznać. Jesteś niezwykle podobny do Elgizibiusza – stwierdziła Teresa.

– Ah bo to mój rodzony brat! – krzyknął radośnie, a w drzwiach niemal na zawołanie pojawił się Elgizibiusz.

– Gdzie ty żeś się podziewał? – zapytała lekko poirytowana Ali.

– Poszedłem po coś dla chłopaka – wyprostował się i wyciągnął zza pleców dwie drewniane kule do podpierania przy urazach nóg.

– Ekstra, dziękuję! – powiedział z entuzjazmem Albert i natychmiast chwycił po przedmiot. Spróbował przejść kilka kroków opierając się na kulach, bez strącenia żadnego przedmiotu. – O niebo lepiej!

Pani Eleonora uśmiechnęła się i pokręciła głową.

– Siadajcie wszyscy, przygotuje dodatkowe nakrycie – rozkazała i sięgnęła z szafki kolejny komplet talerzy.

Ali zabrała garnek z zupą z palnika i postawiła go na drewnianej desce, leżącej na środku stołu.

– Częstujcie się! – ogłosiła radośnie i zasiadła za stołem ze wszystkimi.

Posiłek minął w ciepłej, domowej atmosferze. Nastolatkowie zmęczeni i głodni po podróży zjedli podwójne porcje i rozeszli do pokoi. Teresa i Anastazja otrzymały większy pokój na górze, a Albert, z racji zwichniętej kostki miał przygotowane małe pomieszczenie zaraz za salonem. Pani Eleonora miała swoją sypialnie naprzeciwko pokoju dziewcząt, dlatego kiedy tylko znalazła się na górze, od razu do nich zajrzała.

– Myślałam, że śpicie – oznajmiła, kiedy zobaczyła dziewczęta siedzące obok siebie na jednym łóżku.

– Nie śpimy, tylko nie możemy się doczekać, aż zaczniemy szukać Rozalii – rzekła Anastazja.

– Rozmawiałam już z Ali, Teodorem i Elgizibiuszem, o tym co się stało i o was. Wieczorem wspólnie usiądziemy w salonie i o wszystkim wam opowiemy. Nie martwcie się, znajdziemy ją. Odpocznijcie teraz i nie szwendajcie się po korytarzach – pani Eleonora ogłosiła informację, stojąc w progu i zamknęła za sobą drzwi.

– Oni coś przed nami ukrywają – rzekła szeptem Anastazja, gdy drzwi się zamknęły.

– Też o tym myślałam. Całe to miejsce jest jakieś dziwne – zgodziła się Teresa.

– Po co się tak ukrywają przed światem? I te drewniane chatki... nie powiem, że są brzydkie, ale mam wrażenie, że są z innej epoki.

– Mnie bardziej martwi to, że takich stworów jak w zaatakował was w Motylu może być więcej.

– Nawet nie chce o tym myśleć! To wszystko jest jakieś dziwne i przerażające. Mam nadzieję, że będą mieli dla nas jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji i szybko znajdziemy Rozalię, całą i zdrową.

Dziewczęta po cichu otworzyły drzwi i rozejrzały się na boki. Gdy zauważyły, że korytarz jest pusty, prześlizgnęły się do schodów. Usłyszały tam dochodzącą z kuchni rozmowę pani Eleonory oraz Ali. Wzdrygnęły się przez chwilę, ponieważ schody znajdowały się tuż za ścianą, a stopnie były wykonane z drewna, które w każdej chwili mogło zaskrzeczeć, zwracając uwagę kobiet. Do tego, nie miały pojęcia, czy po drodze nie natkną się na Elgizibiusza albo Teodora. Mimo wszystko nastolatki postanowiły spróbować swoich sił i krok po kroku, ostrożnie stawiały stopy na kolejnych stopniach. Anastazja szła przodem, dlatego to jej zadaniem było zbadanie, w którym miejscu drewno nie wyda z siebie żadnego dźwięku. Prawie jej się to udało, jednak na ostatnim schodku usłyszała głośne skrzypnięcie. Teresa chciała już uciekać z powrotem na górę, ale Anastazja złapała ją za rękę i ułożyła wskazujący palec na ustach, aby ta cicho stanęła w miejscu. Zauważyła bowiem, że pani Eleonora i Ali były tak zajęte rozmową i zmywaniem talerzy, że nie usłyszałyby nawet, gdyby dziewczęta zbiegły po schodach w drewnianych butach. Wystarczyło tylko przebiec kilka metrów i nastolatki znajdowały się już w pokoju przyjaciela.

– Co wy tu robicie? Nikt was nie widział? – ucieszył się, ale i zmartwił Albert.

– Nikt, ale gorzej będzie wrócić – zaśmiała się nerwowo Teresa.

– Przyszłyśmy tylko na chwilę – oznajmiła blondynka. – Pani Borgacz powiedziała, że o wszystkim porozmawiamy dziś wieczorem w salonie. Mam nadzieję, że szybko zaczniemy szukać Rozalii. Strasznie się o nią martwię.

– Ja tak samo – zgodziła się Teresa. – Siedzimy tutaj i zajadamy się pysznościami, a ona może jest gdzieś samotna, zagubiona. Aż strach pomyśleć!

– Wiem, ale sami niczego zrobić nie zdołamy. Nie potrafimy nawet kontrolować naszych mocy – odrzekł Albert. – No i nie wiemy z czym walczymy. Pani Borgacz by nas tu nie przyprowadziła, gdyby nie wiedziała, że mogą nam pomóc.

– Zgadzam się, ale obawiam się, że zmarnujemy tutaj za dużo czasu. Też myślę, że w głębi duszy jej na nas zależy, ale jest inna, odkąd tu dotarliśmy. Mam nadzieję, że dowiemy się tutaj więcej o naszych mocach i nauczymy się ich używać – dopowiedziała Anastazja.

– Moce! No właśnie, skąd je mamy?! I co to w ogóle jest za miejsce?! Nie wiemy nawet, czy to jakiś inny kraj lub miasto! – uniosła się Teresa.

– Obawiam się, że może to być coś zupełnie innego. Chyba musimy zaakceptować fakt, że świat nie jest taki jak nam się wydawało – odpowiedziała jej Anastazja.

– Miałem nadzieję, że te moce to taka nagroda od życia, za zmarnowane dzieciństwo – powiedział ponuro Albert, nie zważając na obecność przyjaciółek.

– Ja uważam, że moje dzieciństwo nie było zmarnowane. Cieszę się, że mam ciebie, Teresę i Rozalię. Gdyby nie Motyl, nigdy bym was nie poznała. Przykro mi, że twoje dzieciństwo ci się nie podobało Albercie – z oczu Anastazji wylała się łza, którą dziewczyna szybko wytarła.

Teresa nie mogła nie zgodzić się z Anastazją. Dzieciństwo spędzone w Motylu pozwoliło im na zawiązanie przyjaźni na całe życie. Słowa Alberta niesamowicie zraniły dziewczyny, dlatego bardzo szybko podniosły się z miejsc i skierowały ku drzwiom.

– Do zobaczenia, Albercie – rzuciła Teresa.

– Ej, nie o to mi chodziło! – krzyknął Albert, próbując jak najszybciej złapać za swoje kule, by powstrzymać przyjaciółki przed wyjściem.

– Ale właśnie to powiedziałeś – odrzekła mu z wyrzutem Anastazja i już chciała pociągnąć za klamkę, ale drzwi same się przed nią otworzyły.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz