...

28 7 0
                                    

Nazajutrz nastolatkowie bardzo późno zeszli na śniadanie. Powiedzieli tylko ciche „dzień dobry" i zabrali się za jedzenie tego, co przygotowała Ali. Kiedy tylko skończyli posiłek, od razu przyszła do nich pani Eleonora. Stanęła naprzeciwko nich i chrząknęła cicho, zasłaniając usta zamkniętą dłonią.

– Przepraszam was za wszystko. Pozwolimy wam samodzielnie zdecydować o tym, kto pójdzie z nami. Domyślam się jednak jaka jest wasza decyzja. Chociaż jej nie popieram, macie wolną rękę.

– My też jej nie popieramy, ale nie powstrzymamy Anastazji – odparła chłodno Teresa.

– Tak... wiem, jest uparta – stwierdziła pani Eleonora. – Dałaby radę napisać dziesięć wypracowań w noc, jeżeli by jej na czymś zależało – uśmiechnęła się kobieta i przytuliła nastolatków do swojego torsu.

Pani Eleonora wytarła uronioną przez siebie łzę i bez słowa odeszła od nastolatków. Oni zaś szykowali się na jeden z ostatnich treningów przed spotkaniem z Wężownikiem. Ich miny nie były w żadnym stopniu wesołe, a entuzjazm zamienił się w nieograniczoną determinację, aby zdobyć jak najwięcej siły i umiejętności przed wyprawą. Gdy otworzyli drzwi do areny, dostrzegli tam już Jeremiego, Zoję, Klausa i Irynę, którzy byli już po pierwszej połowie ćwiczeń. Klaus niemal od razu podbiegł do Anastazji i mocno ją przytulił, co nie uszło uwadze Alberta, który odkaszlnął dwa razy.

– Hej! Ja tylko chcę powiedzieć, że nie mieliśmy pojęcia o Irinie. Aron powiedział nam, że była tu od kilku miesięcy, ale ukrywali ją, żeby nikt nie nabrał podejrzeń, ani się nie wygadał. Straszna kaszana – stwierdził.

– Nie miałam do ciebie pretensji... ani do żadnego z was. No może... z wyjątkiem ciebie Zoju. Ty zawsze byłaś dla mnie wredna – rzuciła, nie zważając na swoje słowa i całkowicie omijając wzrokiem Irynę.

– My nic nie wiedzieliśmy. Denerwowało mnie, że każdy jadł ci z ręki i był dla ciebie taki miły. Ja... przepraszam, że byłam taka... no ten... wredna – wydusiła z siebie Zoja i wyciągnęła dłoń ku Anastazji.

– Ja też nie byłam lepsza. Przepraszam – przytuliła dziewczynę ignorując jej dłoń.

– Ja też chciałam cię przeprosić. Zresztą... was wszystkich! – motała się Irina.

– Nie twoja wina. Nie znałaś nas i myślałaś, że robisz dobrze – odpowiedziała uprzejmie Anastazja i ku zdziwieniu wszystkich i podała rękę Irinie, a ta od razu odwzajemniła gest.

Nastolatkowie resztę wolnego czasu spędzili na treningu. Umówili się nawet na wspólne ognisko wieczorem, przy którym jedli i śmiali się do późna. Atmosfera między nimi zrobiła się ciepła i przyjemna, tak jak nigdy wcześniej. Nawet Irina bardzo szybko odnalazła się w towarzystwie, chociaż najbardziej upatrzyła sobie Jeremiego, z czego nie była zachwycona Teresa. Tylko pani Eleonora i Ali chodziły od rana całkowicie smętne i załamane. Aron, Elgizibiusz, a nawet Teodor i doktor Sumbor przychodzili co jakiś czas do domu Ali i Elgizibiusza, by podjąć próby podniesienia kobiet na duchu, choć im również nie było lekko.

Anastazja oddaliła się od ogniska widząc, że pani Eleonora spogląda na nich ukradkiem, chowając się w cieniu drzewa. Podeszła do kobiety i przytuliła ją mocno.

– Niech się pani nie martwi! Wszystko będzie dobrze! Ocalimy Rozalię i wrócimy do domu – pocieszała, a do rozmowy wtrącił się męski głos.

– Z pewnością wam się uda – rzekł Aleksander, którego na arenę przywiódł zapach pieczonych kiełbasek.

– Jedno tylko nie daje mi spokoju – zaczęła Anastazja. – Skąd mamy wiedzieć, gdzie właściwie dojdzie do spotkania z Wężownikiem? W przepowiedni było jedynie coś o błyszczącym oku...

– Widzisz... wężownik został już kiedyś podobno pokonany – powiedział i razem podeszli do ogniska, gdzie siedzieli pozostali.

– O czym rozmawiacie? – zapytał Albert.

– Mówiłem Anastazji, że Wężownik został już kiedyś pokonany, a według mojej, jak to mówicie... głupiej książki, w miejscu jego śmierci ziemia się zatrzęsła, a skały wypiętrzyły...

– Świetnie, teraz musimy szukać jakiegoś oka w górach – rzucił sarkastycznie Albert. – Łatwizna!

– Zaraz... a ten wodospad, pod którym cię znaleźliśmy? Przecież wypływa z góry! – krzyknęła podekscytowana Teresa.

– Zaraz... mówiłeś coś o tym, że gwiazda odbije się w oku i połączy w jednej linii z księżycem... ja wiem! Znam to miejsce! To musi być jeziorko w skalnym labiryncie! Wszystko by się wtedy zgadzało!

– Anastazjo, to niemożliwe... to tak blisko nas! – przeraziła się pani Eleonora.

– Księżyc odbijał się w przezroczystej tafli wody, ja... sama nie wiem, czułam tam coś dziwnego... no i nasze moce... mam wrażenie, że były jakieś silniejsze niż tutaj! Jezioro jest na samym środku labiryntu! Jest okiem! – słowa Anastazji wprawiły wszystkich w zamyślenie i zakłopotanie.

– To nie... to bardzo mądre słowa! – stwierdził Aleksander po chwili namysłu. – To takie fascynujące! A ty jej nie chciałaś wziąć! – rzucił, dopiero po chwili myśląc, dlaczego pani Borgacz nie chciała zabrać Anastazji.

– I wciąż nie chce brać żadnego z nich. Najchętniej sama poszłabym do tego... ugh! – wzburzyła się wychowawczyni, gromiąc Aleksandra wzrokiem.

– Niesamowite jak szybko rozwiązałaś te zagadkę! Ja głowiłem się nad tym kilkanaście lat, a odpowiedź miałem pod nosem! – rozmyślał Aleksander, łapiąc za przypaloną w ognisku piankę na kijku Zoji. – Powinienem częściej wychodzić.

Aleksander czmychnął zanim Zoja zorientowała się, że jej pianka zniknęła.

– Ej! – krzyknęła Zoja, ale Aleksander już dawno był przy drzwiach.

Ognisko trwało kilka dobrych godzin, a przez cały ten czas nastolatkowie, wraz z panią Eleonorą oraz Ali, Elgizibiuszem, Aronem i Teodorem, którzy dołączyli trochę później, rozmawiali, śmiali się i śpiewali piosenki, by choć na chwilę oderwać się od przytłaczającej codzienności. Kiedy wszyscy udali się do łóżek, pani Eleonora, która już dawno nie czuła się tak blisko rodziny, wpatrywała się w dogasające ognisko.

– Cieszę się, że tu jesteście – usłyszała głos, na brzmienie którego podskoczyła.

– Aronie! – zezłościła się. – Też się cieszę, ale przeraża mnie to wszystko. Nie chcę, aby moje dzieci ryzykowały własnym życiem. Najchętniej wszystkie bym tu przykleiła i sama poszła do tego Wężownika po moją Rozalkę – kobieta rozpłakała się, jednak zamiast chować twarz, tak jak zwykle to robi, postanowiła przytulić się do Arona. Mężczyzna milczał, gdyż czuł, że to najlepsze, co może zrobić w tej chwili dla swojej przyjaciółki. Kiedy kobieta opanowała swoje emocje, a łzy przestały spływać po jej policzkach, podziękowała Aronowi i pozwoliła odprowadzić się pod same drzwi, gdzie pocałowała mężczyznę w policzek na pożegnanie.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz