XIV. Ale znacznie lepszy niż podziw jest strach.

32 4 24
                                    

───────────────────────────────────────────────────────

Peter jeszcze nigdy wcześniej nie brzydził się sobą.

Za każdym razem, kiedy patrzył w lustro, widział tylko niewartego niczego zdrajcę. Nigdy wcześniej nie uważał się za takiego. Nie był może idealny, choćby wtedy, kiedy nie przerwał pierwszego pocałunku z Maddie, kiedy ta była w związku, ale nigdy sam nie zdradził swojej dziewczyny, jakakolwiek by była.

Ostatnie pięć dni spędził na unikaniu zarówno swojej dziewczyny, jak i Skylor. Ze skutkiem, musiał przyznać. Maddie była zarobiona, jak zawsze zresztą, a Chen również go ignorowała. Nie dziwił się, że Skylor nie zwraca na niego uwagi — zdecydowanie na nią nie zasłużył.

Spieprzył sprawę po całości.

I nie zamierzał pozwolić na to, aby Maddie dalej żyła w kłamstwie. Nie zasługiwała na to. Ani na to, aby zdradził ją z jakąś rudą pierwszoklasistką, o której zbyt wiele nie wiedział.

To była jego wina. Tak, ona go pocałowała, ale on nic z tym nie zrobił. Przeciwnie, wcześniej świadomie podbudowywał atmosferę. Skylor Chen była po prostu piękna i w jego typie, to musiał przyznać. Poza tym, kiedy z nią rozmawiał, czuł się zrozumiany. A ona wydawała się być o wiele bardziej "głębsza", niż się spodziewał. Kiedy mówiła o swoim ojcu, wiedział, że to nie jest zwykła niechęć do mężczyzny. To była czysta nienawiść. Musiał ją skrzywdzić tak bardzo, że Peter nie potrafił przestać o tym myśleć, kiedy ze sobą rozmawiali.

A potem pojawił się alkohol, a on nieświadomie ich upił. Usprawiedliwiał się, że to wszystko wina trunku, ale to nic nie zmieniło. Dalej zdradził swoją dziewczynę, choć mogło być gorzej. Mogło dojść do innych czynów, gdyby nie Kai.

Bo gdyby to był tylko alkohol, nie czułby tyle wyrzutów sumienia. Bo Skylor Chen naprawdę go pociągała i to już od ich pierwszego spotkania, kiedy tańczyli razem. Była taka silna i delikatna jednocześnie, pewna siebie i zagubiona, pełna wielu sprzeczności. Myślał, że może kiedyś, gdyby bardziej się poznali, mógłby dać jej to, czego tak pragnęła u Kaia.

Już od dawna gorzej czuł się w swoim związku, ale nie chciał go zniszczyć. Maddie stała mu się naprawdę bliska przez ten rok, choć zaczynała go denerwować, a chemia między nimi zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.

Nie powinien całować Skylor, ale nie powinien też być dla niej taki okropny. Przecież to było ich wspólne przestępstwo. Zamierzał ją później przeprosić, ale najpierw musiał załatwić sprawę z Maddie.

Kiedy szedł korytarzem szkolnym i ją dostrzegł, rozmawiającą z Lilianną, uznał, że to ten moment. Nie mógł dłużej znieść jej pytającego spojrzenia, kiedy zastanawiała się, co zrobiła źle.

— Cześć — przywitał się z dziewczynami. Maddie spojrzała na niego niepewnie.

— O, znalazłeś dla niej czas — stwierdziła milutko Lilianna, patrząc na niego oceniającym spojrzeniem. Peter stłumił westchnienie. Musiał przyznać, że nie lubił przyjaciółki swojej dziewczyny. Lilianna była również jej współlokatorką i właściwie się od siebie nie oddzielały, a tak przynajmniej było, zanim Maddie została przewodniczącą. Li, jak Light na nią mówiła, była niską i drobną azjatką w czarnych oprawkach okularów, która kochała kwiaty, jak sugerowało jej imię. Miała prawdziwą obsesję na ich punkcie, a poza tym była naprawdę wredna i uszczypliwa, przynajmniej w jego stronę. Podejrzewał, że to go obwiniała za zniszczenie związku Cole'a i Maddie, co nie było takie dalekie od prawdy, choć przecież to Maddie pocałowała go wtedy w szatni.

Cień nad NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz