Red
To było niesamowicie uczucie. Wrócić z obchodu i wpaść w korytarzu na swoją dziewczynę.
Livia podniosła wzrok z takim uśmiechem, że serce zabiło mu szybciej. Objął ją automatycznie, aby była najbliżej jak to możliwe.
- Co robisz?
Wyrwała się z jego rąk i pociągnęła do pierwszego pomieszczenia którego drzwi były otwarte. Ledwo przekroczyła próg przymknęła za nimi drzwi, nie zamykając ich zupełnie.
- Bawię się z Blackiem.
Oj. Black nie traktował tego jak zabawę tylko jak walkę o swój honor. A mimo, że walczyli ze sobą od trzech dni to nie potrafił przyznać, że Livia jest w tym lepsza.
Pochylił się nad nią, powodując, że dziewczyna oparła się plecami. Specjalnie przedłużał moment przytknięcia warg do jej ust.
- Red- sapneła wreszcie.
Zamruczał i chciał już dotknąć jej warg kiedy odwróciła się gwałtownie stając między nim a drzwiami.
- Wygrałem.- dobiegł go głos Blacka.
Chroniła go nawet w udawanej walce. Mogła ukryć się za nim, wiedząc, że Black mu nic nie zrobi. Ale wolała ochronić go i przegrać.
- To nie...- chciał zaprotestować, ale Livia mu przerwała
- Wygrałeś.
Kiedy Black zniknął i odwróciła się do niego przejechał palcem po jej policzku.
- Nie broń mnie. Sam to zrobię.
Cicho prychneła wychodząc na korytarz i już wiedział, że nici z pocałunku.
- Red, od dawna to ja pilnuje ciebie. I tak zostanie.
To najbardziej mu w niej przeszkadzało. Mogła być dzielna i silna przed nimi, ale chciał sam ją bronić. Powinna chować się za nim, a nie bronić go swoim ciałem.
- Idę na wieżę. Chcesz iść?
Jeszcze zanim skończył Livia zmieniła kierunek marszu i skierowała się w tamtą stronę.
Nie wychodziła z nim na obchody, bo nie mogła. Ale kiedy miał dyżur w wieży, albo trening zawsze była obok.
Dogonił ją, aby podnieść dziewczynę i zwinąć jej nogi na swoich biodrach.
- Potrafię sama chodzić- zaprotestowała.
- Ale lubię cię nosić.
Jednak jej mruknięcie i wtulenie się w jego ciało pokazywało, że wcale nie jest zła. Protestowała z zasady, a kiedy już ją przekonał poddawała się łatwo.
Wieża była pusta. Zajął swoje ulubione krzesło i obrócił ją w stronę ekranów. Zwykle ich nie oglądała. Zerkała na nie co kilka godzin po czym odwracała się do niego i torturowała swoimi rękoma i językiem. Nic nie mógł z tym zrobić, nie tutaj bo chłopaki by go zabili. Ale każdy ich wspólny dyżur na wieży kończył się w łóżku.
Tym razem jednak ledwo spojrzała na ekrany zesztywniała.
- Co jest?
- Ktoś jest na zewnątrz?- spojrzała na zegarek i odpowiedziała sama sobie- Green jest mieście, niech wraca.
Nie miał pojęcia skąd wie, ze Green wyjechał. Zdawała się zupełnie nie zwracać uwagi na sprawy bunkra, ale chyba wiedziała więcej niż sądził.
Ufał jej. Więc po prostu wyciągnął krótkofalówkę i skontaktował się z Greenem, nawet nie pytając się dziewczyny o co chodzi.
- Skąd wiedziałeś?- Green odezwał się zanim zdarzył powiedzieć o co chodzi.
- O czym?
- Dostałem na poczcie list. Adresowany... do nas.
Że co? Oni nie dostali listów. Nikt nie wiedział, że tu są. A jedynie co robili na poczcie to odbierali paczki adresowane na fałszywe dane Greena.
- Wracaj Green.
- Jedź prosto- dodała Livia.- Olej posterunki i tak cię nie zatrzymają. Jesteś kurierem.
Odkąd Livia pokazała im gdzie są patrole w drodze do miasteczka unikali ich skrzętnie.
Green milczał przez chwilę po słowach dziewczyny.
- To list od twoich?
- Tak.
Mężczyzna zapewnił, że zaraz będzie i wyłączył urządzenie.
Za to Red siedział tak napięty jak chyba nigdy, tym bardziej, że Livia rozkazała:
- Poinformuj, żeby nikt nie opuszczał bunkra.Czekanie aż Green wróci było koszmarnie długie. Na wieży w tym czasie znaleźli się wszyscy pytając o to co się dzieje i później zostawili ich samych.
Livia siedziała praktycznie bez ruchu wpatrzona w ekrany i wyglądała na smutną. Próbował ją zagadać ale nie reagowała, więc w końcu zostawił ją z jej myślami.
Kiedy Green wrócił zerwał się z krzesła i ruszył na dół.
Na dole byli już wszyscy, oprócz Alii, a Green właśnie wyciągał list z koperty.
- To w sumie tylko jedne zdanie: Oddajcie nam Livię Grajam, albo za dwadzieścia cztery godziny sami po nią przyjdziemy.
Wszyscy spojrzeli za niego i też spojrzał na Livię. Stała na ostatnim stopniu schodów i miała zaciśnięte usta.
- Chyba nie jesteś aż tak ważna, aby po ciebie przyszli?- zaoponował Silver.
Wzięła głęboki oddech, zanim stwierdziła:
- Jestem.
Podeszła do Greena w ciszy która zapanowała i zbliżył się do niej, aby objąć ją ramieniem. Był z nią. Pomimo wszystkiego.
- Mogę?
Green podał jej list, ale zamiast tego wzięła pustą kopertę. Nawet jej nie obejrzała, zaczęła rwać w miejscu łączenia papieru, aby rozłożyć ją na płasko.
W środku, małym drukiem na samym dole wydrukowane był długi rząd cyfr.
- Co to?
- Instrukcja mojego powrotu. Gdzie mam się stawić i jak mnie odbiorą.
Green wyrwał jej papier z rąk.
- Nie będzie potrzebne.
- Zaatakują was- jej cichy komentarz był zupełnie niepotrzebny, wszyscy o tym wiedzieli.
- Od kiedy liczy się czas?- chciał wiedzieć Silver.
- Dwadzieścia cztery godziny od odbioru listu.
Red przebiegł wzrokiem po zebranych i opiekuńczo mocniej przyciągnął do siebie Livię. Nie zamierzał jej oddać. Była jego. Nie zważając uwagi na konsekwencje.
- Obronimy się?
- Nie.
Silver przeczesał dłonią włosy i cofnął się o krok z cichym jękiem.
- Green przyprowadź Alię. Wszyscy do kuchni, musimy zagłosować.
Wszyscy ruszyli w głąb korytarza, ale on nie zrobił kroku. Przytrzymał Livię, aby została z nim i powoli odwrócił w swoją stronę.
- Księżniczko...
- Musisz mnie oddać. Nie macie szansy w stosunku do nich.
Zaczął warczeć, a kły pokazały mu się mimowolnie.
Nie rozumiała najważniejszej rzeczy. Była jego i zamierzał ją bronić.
- Red oni mają wszystko...
- Chodź do kuchni.
Zamierzała go przekonać, że się myli. Ale miał rację. Chciał zagłosować już teraz i mieć to z głowy.
Pociągnął Livię za rękę i dostosował swój krok, aby nie musiała za nim biec.
W kuchni panowała grobowa cisza, a Silver zabrał głos ledwo zdarzył posadzić Livię na swoich kolanach.
- Ogólnie mamy dwie opcje, albo oddać Livię, albo...
- Nie obronicie się.- zaprotestowała natychmiast Livia, a srebrne oczy Silver spoczęły na niej.
- Albo zaatakować. Nie będziemy czekać, aż ktoś nas zaatakuje. Sami pójdziemy walczyć.
Red spodziewał się właśnie tego, tak działali. Ale Livia chyba nie, bo aż podskoczyła na jego kolanach.
- Co z tobą będzie, jeśli cię wypuścimy?- chciał wiedzieć Gold
- Będzie dobrze.
Każdy widział, że kłamała i Black pochylił się nad nią.
- Mamy zasadę. Nie kłamiemy. Można nie dopowiedzieć prawdy, ale kłamać nie wolno.
Livia napieła się na nim, ale wolno wykrztusiła:
- Przesłuchają mnie. Będę chcieli informacji o was, których im nie podam.
Nie zakończyła ale każdy wiedział jak to pewnie się skończy. A przecież nie przynosili dla niej antidotum, aby teraz posłać na śmierć.
- Czy już...?
- W normalnych warunkach, bez tego listu i całego niebezpieczeństwa chciałbyś zostać z nami?- pytanie Alii sprawiło, że Green coś mruknął.
- Tak.
Chciała z nim być. I nawet w tych okolicznościach uśmiech pojawił mu się na twarzy.
- Czy już możemy głosować?- spytał ponownie Silver- Jeszcze jakieś pytania?
- Mam prawo głosu?- ciche pytanie Livii, sprawiło, że mocniej zacisnął wokoło niej ramiona.
Jednak nie musiał się martwić, bo chłopacy przytakneli jej jednocześnie.
Jego serce przyśpieszyło, kiedy zaczął zastanawiać się nad przebiegiem głosowania.
Bawiła się z Blackiem, naruszając jego honor. Zuza już ją dźgnęła, więc w sumie mogła zrobić to ponownie. Gold zawsze traktował ją z dystansem, a Silver po prostu nie lubił. Jedynie czego był pewien, to odpowiedzi Alii i Greena. Ale to za mało, aby wygrać.
- Dobra, kto jest za oddaniem Livii?
Ręka Livii natychmiast wystrzeliła do głowy i warknął. Miała być bezpieczna, a nie chronić ich. Na szczęście nikt inni nawet nie drgnął.
- Kto za opcją walki?
Miał wrażenie, że nikt nie zawachał się kiedy podnosił rękę do góry. Wszyscy byli za bezpieczeństwem Livii.
Silver pochylił się w kierunku dziewczyny, która patrzyła po zebranych nie mogąc uwierzyć w ich decyzje.
- Jaki jest plan?
Chyba zrobiła zabawną minę, ale była do niego odwrócona tyłem i niestety to przegapił. Black prychnął, a na twarzy Golda pojawił się uśmiech.
- Mój plan?
- A niby czyj?
- Przecież...
Zupełnie nie wierzyła w to co się dzieje. I rozumiał ją.
Silver zawsze pokazywał, że jej nie ufa. Trzymał ją z dala od wszystkiego i nie pozwalał podejmować żadnych decyzji.
A teraz pokazywał, że jej ufa.
- Przecież mogę zrobić wszytko, by was narazić na niebezpieczeństwo.
- Ale ufamy, że tego nie zrobisz.
CZYTASZ
Bearmen III- Red [+18]
ParanormalTom III Bearmen. Black, Green, Red, Gold i Silver- piątka mężczyzn zamieszkująca bunkier w lodowej krainie. Tylko czy na pewno mężczyzn? Red został porywany i spędził kilka miesięcy w piekle, nie potrafiąc sam z niego uciec. Lecz w końcu budzi się...