6

23 2 1
                                    

Pomimo trudności jakie napotkali, koniec końców są razem. Cudowna i piękna chwila. Jednak muszą przeżyć wizytę u dziadków Grace, co może być z lekka kłopotliwe.

Aktualnie zdążyli już ochłonąć po biegu, który mógłby zostać uznany za badanie kardio. Spacer do samochodu w drodze powrotnej przeszli w bardzo dobrej atmosferze. Choć Clarence uspokajał swój obiekt uczuć, że nic złego się nie zdarzy, ona miała inne zdanie.

- Mogę się założyć, że na samym wejściu strzelą jakiś tekst na twój temat. Więc nie przejmuj się. Pod żadnym pozorem nie próbuj żartować, mówić czy wspominać o wampirach, bo oboje umrzemy. Trzymaj kły przy sobie i postaraj się do mnie nie lepić jak zwykle. Jeśli zaczną coś podejrzewać, to bardzo szybko opuszczamy zagrożony teren wyskakują przez okno. Wszystko jasne?

Grace od dwudziestu minut tłumaczy wampirowi jak nie dostać szklaną kulką z procy w oczodół. Jej dziadkowie nie znoszą osób o chorobliwie bladych twarzach z czerwonymi oczami i kłami, czyli mówiąc jedyn słowem Clarence'a.

- Spokojnie, nic złego się nie stanie. Nie jestem aż tak blady. Nikt się nie skapnie.

Clarence był wręcz pewien, że wszystko będzie dobrze i przejrzyście. Wystarczy brak kontaktu wzrokowego i trzymanie emocji na wodzy. Jedno i drugie ma opanowanie do perfekcji.

- Nie jestem tego zbyt pewna - zerknęła na niego i głęboko westchnęła.

Wampir, jako że miał to być jego debiut w roli partnera Grace, zadbał o swoją prezentację. Rozpięty, czarny płaszcz, spod którego można było dostrzec białą koszulę, zegarek na prawej ręce oraz wypastowane buty robiły robotę.

- Jeszcze chwilę temu nie mogłaś opanować entuzjazmu, a teraz wyglądasz jak skrzep dwudniowy - steierdził, na co ona się skrzywiła.

- Poczujesz mój entuzjazm jak pogonią nas z siekierą. Jeśli moja rodzina dowie się o tym, że jestem związana z wampirem, to nie mam po co nawet do nich dzwonić. - Zwiesiła głowę i przesunęła spojrzenie na przelatujący krajobraz zza okna. - Nie nawidzą takich jak ty. Mój dziadek powiedział mi kiedyś "Możesz mi przyprowadzić skośnookiego chińczyka, turka z brodą, czarnego też bym jeszcze przeżył, ale jeśli przywleczesz mi jakieś wampirzysko to nie ręczę za siebie!". No i co mam teraz zrobić?

- Nic. Zostaw wszystko mnie - posłał jej jego "najlepszy" uśmiech.

- To brzmi jak byś planował w razie czego ich zjeść - odparła ironicznie.

- Nie to miałem na myśli. Oczaruje ich swoim urokiem osobistym i wrodzonym wdziękiem - lekko parsknął śmiechem.

Grace już miała rzucić jakąś obiektywną uwagę, jednak gps w telefonie oznajmił, że są już u celu. Popatrzyli po sobie. Wiedzieli, że nadszedł ten moment. Grace jak zwykle chciała nosić bagaże same, ale Clarence miał inne zdanie. Skończyło się na tym, że dziewczyna niosła tylko swoją torebkę. W końcu nadszedł moment, kiedy domofon wydał dźwięk otwierania drzwi. Weszli do bloku, mężczyzna słyszał jak szybko bije serce brunetki. Stali już przed drzwiami, gdy nagle same się otworzyły.

- Grasia! - zza drzwi wyskoczyła starsza kobieta ubrana w kwiecisty fartuch. Miała niesamowite szczęśliwą twarz.

- Część babciu. - Grace przytuliła ją mocno.

- Nie widziałyśmy się od września. Musisz mi wszystko opowiedzieć. Przez telefon to nie to samo. - Z uśmiechem zaczęła wciągać wnuczkę do mieszkania. - Chodź. Napijemy się kawy. Nie mam obiadu, bo niespodziewałam się ciebie tak szybko. Jak tu dotarłaś?

- Ja ją przywiozłem.

Nagle cała uwaga skupiła się na męskim głosie zza framugi drzwi.

- Dzień dobry. - Clarence lekko uniusł kąciki ust.

Okno Za Okno Kieł Za Tętnice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz