Słońce znów wstało nad Fajr przy akompaniamencie pieśni muezzinów. Tamara potrząsnęła ramieniem śpiącego obok męża - choć nie mógł już wstawać i klękać na dywaniku, nadal prosił, by go budzić co rano do modlitwy odprawianej na leżąco. W takich chwilach pani Kowalewska wychodziła z sypialni, żeby dać mężowi chwilę samotności, i szła do kuchni, aby zacząć przygotowywać śniadanie.
Tym razem jednak Hubert, choć potrząsany długo i mocno, nie mógł się obudzić. Tamara sprawdziła jego funkcje życiowe, wystraszona nie na żarty. Jego oddech okazał się rzężący i chrapliwy, a bicie serca powolne i bardzo słabe, do tego wciąż nie odzyskiwał przytomności.
Gospodyni więcej nie było trzeba. Wymaszerowała dziarskim krokiem z sypialni, obudziła Sarę i wysłała ją po Aarona Shamuna. Do czasu, aż dziewczyna wróciła, prowadząc za sobą gderającego lichwiarza, wyrwanego ze środka intratnej rozmowy z partnerem finansowym, wszyscy domownicy już się obudzili i dowiedzieli o trudnej sytuacji nestora rodu.
- Proszę mnie przepuścić - zarządał opryskliwie, gdy zebrany pod drzwiami mały tłumek zastawił mu wejście. Wezwani natychmiast się odsunęli, a Aaron wszedł do środka.
Wyszedł po niecałych pięciu minutach oczekiwania, westchnął i ogłosił:
- Nic na to nie poradzę, to bardzo silna zapaść. Trzeba go przenieść do maristanu.
Tamara krzyknęła i przycisnęła ręce do ust. Sara natomiast natychmiast odbiegła, niemal sfrunęła po schodach i już jej nie było w domu. Tymczasem Zahir przetłumaczył słowa lichwiarza Polakom.
- Nie możemy po prostu go tam zanieść? - spytał Jerzy.
- Jesteście poszukiwani - odrzekł ponuro książę. - Natychmiast by was aresztowano, jakbyście się pojawili w maristanie.
- Czy może pan załatwić jakichś tragarzy? - zapytała Tamara słabo, używając arabskiego.
- Tylko jeśli zdoła pani ukryć gdzieś wszystkich tych ludzi, którzy tu mieszkają, i zatrzeć po nich ślady. Nie mogę ręczyć za niczyją dyskrecję.
Tamara zaniosła się głośnym szlochem. Mężczyźni spojrzeli po sobie z konsternacją, niepewni, jak reagować. Tymczasem Shamun pożegnał się i wyszedł gniewnie, by dokończyć przerwaną mu przez Sarę rozmowę.
Gdy drzwi zamknęły się za nim, gospodyni zawyła i usiadła na podłodze, opierając się o barierkę zabezpieczającą przed spadnięciem z pięterka do widocznego poniżej salonu. Jej ramiona się trzęsły, a spomiędzy przycisnietych do twarzy palców ciurkały rzęsiste łzy. Jerzy siadł obok niej z niepewną miną i położył jej rękę na ramieniu.
- Dostarczymy pana Huberta do maristanu, choćbyśmy mieli przy tym sami dać się aresztować i zabić - powiedział cicho. Żałował, że Sara tego nie słyszy. Po tym, jak ją podle potraktował poprzedniego dnia, mogłaby odzyskać nieco szacunku i sympatii do niego, widząc, jak on dba o jej ojca.
- Nie dostarczycie... Nie pozwolę... - łkała Tamara. - Państwo jest ważniejsze niż mój mąż, a wy jesteście ważni dla państwa. Ale że Sara...!
- Gdzie ona pobiegła? - odważył się spytać starościc.
- Och, żeby to kto wiedział... W takiej chwili rodzinę opuścić! Ojca umierającego porzucić, matkę w takiej żałobie zostawić!
Jerzy nadal próbował ją pocieszyć, a Zahir kiwnął głową na Aloszę i Radka, by poszli za nim do jego sypialni. Zaraz po jego powrocie z Domu Róż pani Tamara usilnie próbowała wygospodarować dla niego nowe łóżko, nawet zastanawiała się nad przeniesieniem siebie i Huberta do salonu, lecz Zahir wybił jej to z głowy i uparł się, że będzie spać na podłodze obok łóżka Anieli. W głębi duszy czuł, że jest to winny tej dziewczynie.
CZYTASZ
Niewolnica
AdventureXVII wiek, południowy zachód Półwyspu Arabskiego. Zbuntowana polska szlachcianka, która przez brawurę podszytą głupotą dostała się do niewoli tatarskiej, oraz arabski książę, który nienawidzi niewolnictwa, a od typowo męskich zajęć woli muzykę i poe...