Narril POV
Opuszczając Rivendell wiedziałam, że muszę być gotowa na absolutnie wszystko. Zdawałam sobie również sprawę z tego, że mogę bliżej poznać resztę kompanii, zdobyć przyjaciół i ich zaufanie. Muszę się tylko bardzo postarać.
– Żegnajcie. Pamiętajcie też o celu waszej misji – rzekł Lord Elrond, gdy przekraczaliśmy progi jego królestwa, by udać się w sam środek Mordoru – Niech was prowadzi błogosławieństwo ludzi, elfów i wszystkich wolnych istot.
– Drużyna czeka na powiernika pierścienia – słusznie stwierdził Gandalf, spoglądając w stronę Froda.
Chłopak z pomocą czarodzieja zaczął nas prowadzić. Najpierw musieliśmy wyjść z Rivendell, a potem to już z nas tylko Gandalf wiedział dokąd zmierzać. Słońce powoli zachodziło, gdy wychodziliśmy z Imladris. Przeszliśmy most nad wielkim wodospadem, który wręcz zapierał dech w piersiach.
– Ładnie tutaj, prawda? – zapytał się mnie nagle Legolas.
– Prawda, ale nic nie zastąpi mi Puszczy – odparłam lekko rozmarzona, idąc dalej, by nie zgubić kompanii.
Wędrowaliśmy aż do zmierzchu, czyli kilka godzin, przez najróżniejsze rodzaje lokalizacji. Najpierw weszliśmy do lasu, żeby było szybciej przeszliśmy przez niego,a nie dookoła niego. Nie powiem, trochę się niepokoiłam, czy jakiś ork nie trafi we mnie strzałą.
Stawiając kolejne kroki starałam się patrzeć w miarę pod nogi, żeby nie wejść w coś niechcianego.
O wiele łatwiej byłoby drzewami.
Nagle coś poruszyło się w krzakach. Podskoczyłam w miejscu ze strachu, wpadając blondynowi na ręce, a, że zrobiłam to tak nagle, to przewróciłam nas obu.
– Narril, spokojnie, przecież to tylko jakieś zwierze – Legolas podniósł się powoli, rozmasowując bolące miejsca – Tak daleko by się nie zapuściły, jesteśmy nadal nieopodal Imladris – dołożył, widząc przerażenie na mojej twarzy. Nagle jego ustach pojawił się uśmiech. Uważam, że powinien się częściej uśmiechać – A może chciałabyś tą drogę pokonać na drzewach?
– Nawet nie wiesz jak bardzo. Myślałam o tym, ale nie byłam pewna czy się zgodzisz – wzruszyłam ramionami, a oczy mi się zaświeciły jak małemu dziecku, na co znów się roześmiał.
– Jasne, na drzewa zawsze – powiedział już w biegu na jedno z nich. Złapał się wystającej liany i przehuśtał na jedną z gałęzi, której się potem chwycił i podciągnął na nią. Stojąc już tam dał mi znak, że teraz moja kolej. Podbiegłam do drzewa i wdrapałam się na gałąź obok niego i powiedziałam:
– Berek, Ty gonisz! – dotknęłam jego ramienia i we mgnieniu oka leciałam na jednej z lian, daleko od elfa.
– To tak się bawimy? – stwierdził z niezbitym przekonaniem – Mam Cię! – krzyknął, łapiąc mnie za nadgarstek od tyłu – I co teraz?
– To nie fair, oszukiwałeś! – powiedziałam, próbując się wyrwać, ale uścisk był dla mnie za silny – Puść mnie, albo...
– Albo co? – zaśmiał się książę, spoglądając prosto w moje oczy. Oboje zamilkliśmy.
Jego niebieskie niczym morze oczy skrzyżowały spojrzenie z moimi zielonymi jak trawa. Powoli puścił mój nadgarstek, wciąż nie przestając się patrzeć mi w oczy. Jeszcze nigdy tak długo na siebie nie patrzyliśmy. Musiałam przyznać, że był przystojnym elfem i można by pozazdrościć przyszłej kobiecie Legolasa. Wiadomo, że urodę miał po ojcu, ale rysy na pewno łagodniejsze, mniej surowe. Głębokie, niebieskie oczy i długie, blond włosy. Pokręciłam głową, by wyrwać się spod uroku tych oczu.
CZYTASZ
Płonąca Róża
FantasyPodczas, gdy jej siostra stała się szczęśliwą królową Mrocznej Puszczy, Narril nie próżnowała i ćwiczyła sztuki walki. Narril stała się przez rok bardzo bliską innemu elfowi młodą kobietą. A tym elfem był Legolas. Oboje bardzo się zżyli ze sobą. Ob...