Powrót Przyjaciela

15 1 0
                                    

Już od wejścia uderzył mnie okropny zaduch lasu, co było dziwne, w końcu w Puszczy wszędzie był las, a świeżego powietrza nie brakowało. Skąd więc ten zaduch lesie Entów?

Moje czuje oczy rozglądały się dookoła, jakbym co najmniej spodziewała się ataku orków.

– Narril, czekaj – wołał za mną elf, starając się mnie dogonić, ale jak odpaliłam w sobie tryb superszybkości, która była ściśle związana z faktem odnalezienia hobbitów żywych – Narril to krew orków! l wciąż mogą tu być! – krzyczał za mną.

– Legolasie nie ma czasu do stracenia – ponagliłam go, nadal biegnąc przed siebie. Tak bardzo chciałam odnaleźć hobbitów żywych i przestać obwiniać się za ich śmierć. Nagle przystopowałam i spojrzałam na ziemię – Dziwne ślady – nie przypominały mi ani Hobbitów, ani Orków ani Ludzi ani Elfów.

– Ten las jest stary. Bardzo stary – odparł Legolas, zatrzymując się zaraz za mną – Pełni tu wspomnień i gniewu. Drzewa rozmawiają ze sobą – dodał szybko.

– Gimli – zaczęłam, bezpiecznie cofając się do Legolasa – Opuść ten topór. Już – poleciłam.

– Te drzewa czują. To zasługa elfów – dodał książę – Budzili drzewa i uczyli je mówić – rozejrzał się bardzo dokładnie – Coś tam jest – zanim zdążyłam zapytać on już biegł w tylko jemu znaną stronę.

– Legolasie cholera czekaj na nas – dobiegłam do niego prędko.

– Biały czarodziej tu idzie – wyszeptał.

Oczywiście każdy pojął, że chodzi o Sarumana, więc ja i Legolas uzbroiliśmy się w luki, Gimli w topór, a Aragorn w swój miecz.

– Nie daj Mu przemówić, rzuci na nas zaklęcie – powiedział cicho Aragorn.

Nagle wszyscy troje zatrzymaliśmy się przed skałą na której ktoś stał. A mówiąc ktoś miałam na myśli, że kompletnie nie było widać jego twarzy, ponieważ stał w jakimś białym świetle. Natychmiast wypuściłam strzałę spomiędzy palców, lecz sprawnie ją odbił. Stanęłam przed elfem, wpatrując się intensywnie w białe światło, nie chciałam dać przemówić temu zdrajcy.

– Dążycie śladami dwóch młodych hobbitów – odezwał się – Przechodzili tędy przedwczoraj. Spotkali kogoś kogo się nie spodziewali. Czy to dla was pociecha? – zapytał.

– Ani trochę. Gadaj kim jesteś! – naciągnęłam łuk, starając się ignorować palące w oczy światło.

Blask ustał, a zza niego wyłonił się Gandalf. Moje szczęście nie miało granic, lecz czułam gdzieś w sobie, że to niemożliwe, by wydostał się z otchłani.

– To... to niemożliwe – wyszeptałam – Legolasie uszczypnij mnie, jeżeli nie widzisz tego co ja – odwróciłam głowę na przyjaciela.

– Widzę to samo, Nar – złapał mnie za rękę.

– Jestem tym, kim Saruman być powinien, drodzy przyjaciele – uśmiechnął się lekko Gandalf lecz już nie Szary, a Biały – W ogniu i wodzie. W otchłani na szczycie góry walczyłem z Balrogiem posłańcem Morgotha. Aż w końcu zawaliłem wroga i zamieniłem w proch na zboczu góry – wyjaśnił, schodząc do nas – Zawładnęła mną ciemność i znalazłem się poza myślą i czasem – odparł Biały Czarodziej – Każdy dzień zdawał mi się epoką w dziejach ziemi – dodał, gdy szliśmy – Ale nie był to koniec. Znów poczułem w sobie życie – nikt nie śmiał Mu przerwać opowieści – Przysłano mnie z powrotem, bym dokończył misję.

– To naprawdę wspaniałe Gandalfie – poczułam się znów jak mała dziewczynka, ciesząca się jak tata wracał z połowów, a Lothril pomagała mi gotować obiad dla niego.

Płonąca RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz