51. Only you, my girl, only you, babe

494 21 8
                                    

Od zawsze uważałam, że kochanie jest tak samo trudne jak wszelaka nauka, porównywałam je nawet z matematyką, ponieważ na oba te podmioty składał się szereg przyczynowo skutkowy, prowadzący finalnie do poprawnego wyniku, w tym przypadku zakochania. Mam świadomość, iż wiele osób może uważać moje myślenie za cholernie błędne, jednak kompletnie o to nie dbałam. Z jednej strony matematyka opierała się na logicznych i spójnych założeniach, a przecież miłość nie ma z tym nic wspólnego, jednak dla mnie, są one tak paradoksalnie ze sobą podobne w swojej odmienności. Wszystko miało swoje miejsce, zaczynajac od przyczyny, czegoś, co popchnęło nas ku czemuś, co samo w sobie było logiczne, a na końcu wyczekiwał na nas skutek naszych decyzji, pewnego rodzaju konsekwencje, czyż to wszystko nie było logiczne samo przez się?

Dlatego moim ulubionym równaniem był Draco.

Cholernie ciężko było mi go rozgryźć, podobnie jak fakt, iż pozostawił mnie bez słowa gdy opuszczałam naszą sypialnię, chcąc zostawić za sobą wszystko, co składało się na moje beznadziejne samopoczucie, dlatego, gdy nie wysłał do mnie listu, niedługo po moim wyjściu, zrozumiałam jak bardzo daleka byłam od poprawnego rozwiązania pieprzonego równania.Co było powodem tego, iż na mojej twarzy uśmiech nie zagościł nawet na sekundę, gdy stałam przy wielkich drzwiach do rezydencji, w której odbywało się nasze przyjęcie zaręczynowe, czekając na resztę gości jak i śmierciożerców, którzy aportowali się na nasze przyjęcie prosto z misji. Nie byłam zadowolona z faktu, iż przedsięwzięcie Big Blue Route, które planowane było od conajmiej trzech miesięcy musiała odbyć się w ten sam dzień, co nasza uroczystość zaręczynowa. Miałam jedynie nadzieje, iż żaden ze zwolenników Czarnego Pana, który ochoczo zdecydował się wziąć udział w misji, nie zaszczyci nas smokingiem ubabrany krwią, skutecznie zmieniając kolorystykę sali, co zdecydowanie nie leżałoby w dobrym guście.

Dworek znajdował się w małej mieścinie jaką było Birmingham w Hrabstwie West Midlands. Sala znajdowała się w środku sosnowego lasu, z daleka od ciekawskich spojrzeń mugoli. Była całkowicie oszklona, a wielkie drzwi łączyły się z dużym patio, na którym znajdowała się wysoka altana, parkiet oraz szwedzki stół z owocami i rożnego rodzaju słodkościami. W sali znajdowały się okrągłe stoły dla conajmiej stu trzydziestu gości, mnóstwo kwiatów oraz luster. Całe pomieszczenie skąpane było w barwach bieli, srebra, oraz brązu, co dokładnie cechowało przyjęcia arystokracji. Dookoła mnie latało mnóstwo kelnerów, roznosząc małe przystawki wraz z kieliszkami z szampanem. W tle, magiczne skrzaty, pogrywały na wiolonczeli i harfie, nadając miejscu wspaniałego klimatu.

Straszne zamieszanie.

Poprawiłam materiał swojej sukni i zerknęłam na Narcyzę, która stała u mojego boku, trzymając za dłoń Lucjusza. Ten zdawał się denerwować nieobecnością Draco, ponieważ chłopak spóźniał się już conajmiej piętnaście minut, a za chwilę mieli pojawić się goście. Nie dawałam poznać po sobie swojego rozczarowania, które ostatnio towarzyszyło mi niemal nieustannie.

— Cholerny szczeniak.—syknął Lucjusz.

Narcyza wywróciła oczami na słowa męża, a wyglądała dzisiaj naprawdę pięknie. Jej ciało zdobiła szkarłatno czerwona suknia do kostek z długim rękawem i subtelnym dekoltem, srebrna biżuteria dodawała blasku na jej smukłej szyi, nadgarstku jak i uszom, a jej pełne usta, klasycznie zdobiła czerwona pomadka. Lucjusz, jak zwykle, ubrany był w czarny garnitur, z którego kieszeni wychodziła chusta, takiego samego koloru jak suknia Narcyzy, w podobnej barwie skąpane były moje kolczyki i naszyjnik, który był podarunkiem od moich przyszłych teściów.

Krwista czerwień była motywem przewodnim, jeśli chodzi o ubiór. O ironio! Jaka inna barwa mogłaby bardziej pasować do naszego przyjęcia?

— Nie szkodzi, zdążyłam przywyknąć.—powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.

Bound to fall in love| D. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz