- Mam wrażenie, że jeżdżę gorzej niż ostatnio!- wrzasnęła Aria, gdy po raz kolejny złapała się Conrada, nie mogąc ustabilizować samej siebie.
A jeżdżą już od trzech lat na wrotkach i faktycznie, dziewczynie wychodzi to coraz gorzej. Reszta przystanęła, gdy wspomniana dwójka zaliczyła porządną glebę przez szatynkę. Pomogli im wstać.
- Lubię cię, ale łap się kogoś innego - Conrad otrzepał koszulkę.
- Wasze amatorstwo przechodzi same siebie - stwierdził Max, jadąc bardzo nieuważnie, jak zawsze zresztą.
- Zaraz wpadniesz pod samochód - ze stoickim spokojem zauważył Nick. Miał jakiś dobry humor, bo to, że on był spokojny i nie przejmował się niczym, było czymś niecodziennym.
- Alex, możesz się ruszyć!? - wrzasnęła Claire, która nie lubiła zostawać z tyłu, a wlokła się razem z przyjacielem, który zamiast jechać, łapał się każdej latarni i pchał do przodu.
- Zostawmy ich - zaproponował Max, wskazując dłonią rodzeństwo. Nie miał skrupułów, przed mówieniem tego co myśli.- I tak się do niczego nie przydają.
- Max, zaraz..- zaczął Nick, ale chłopak nie dał mu dokończyć.
- Nie wpadnę pod żaden samochód!- wrzasnął, ale odwrócił w drugą stronę, żeby zilustrować sytuację i z impetem uderzył twarzą w drzewo. Przeklął i złapał się za głowę. Wszyscy zaczęli się śmiać i nawet nie zatrzymali, żeby mu pomóc. - Jasne, nic mi nie jest!- odparł poirytowanym głosem. - Jedzcie śmiało dalej!
- W głowie na pewno żadnych zmian - Nick pokazał mu środkowy palec i zlitował się nad Alex. - Daj rękę, cwaniaku.
- Aż mi się kolana ugięły - stwierdził i od razu chwycił ciemnowłosego.
- No dobra - Conrad przewrócił oczami i zrobił to samo z Arią. Max podjechał do Claire.
- Nawet mnie nie dotykaj, zboczeńcu - zakomunikowała od razu. Bezczelnie zmierzył ją wzrokiem, sugerując, że nawet nie chciał.
- Ścigamy się?- zaproponował szeptem, wiedząc, że reszta zacznie krzyczeć. Uśmiechnęła się złowrogo.
***
Usiedli na ławeczkach, z których można było obserwować piękny zachód słońca. Za nimi było boisko i mały plac zabaw, głównie ze stołem do ping-ponga i tablicami na kalambury.
- Co roku coraz trudniej nam tutaj dojechać - zauważył Alex. Claire chciała mu powiedzieć, że gdyby nie brał tyle leków i narkotyków, to jego kondycja może by tak nie siadła. Ale musiała też przyznać, że ostatnio się starał.
- Gdyby, nie wymieniając z nazwiska - zaznaczył Nick. - Takie dwa pajace się nie ścigały i nie staranowały nas trzy razy, to może bylibyśmy wcześniej.
- Chodziło mu o to, że ani on, ani jego siostra, nie potrafią jechać - wyjaśnił Max i tak naprawdę nikt nie wiedział, czy on załapał o co chodzi, czy mówi poważnie. - A jak już ktoś kogoś staranował, to Claire tego małego chłopczyka.
- Ej!- obruszyła się. - Przeprosiłam go!
- Za to, że wpadł przez ciebie do kałuży?- zauważył z przekąsem Conrad. - Na pewno mu twoje przeprosiny pomogły.
Wszyscy zauważyli, że Conrad odżył. To nie usprawiedliwiało Claire, ale...zdawał się być szczęśliwszy.
- To nawet nie były przeprosiny - zauważył Aria. - Wrzasnęłaś "sory" i pojechałaś dalej, jak popieprzona, byleby nadrobić stratę.
- Jego tleniona matka zdążyła na nas nakrzyczeć - dodał Alex.
- Ważne, że się w tej kałuży nie utopił - szeptem stwierdziła blondynka.
CZYTASZ
Dancing on the glass
Roman d'amourNiewypowiedzianie źle nam było z tą całą dorosłością, więc za wszelką cenę postanowiliśmy nie dorastać. Niestety wszechświat stanął do walki z naszym buntem i krótko mówiąc, rozerwał nas na strzępy, nie dając szansy wziąć nawet oddechu.