13. Ktoś na sali lubi się ścigać?

15 4 1
                                    

- Mam wrażenie, że jeżdżę gorzej niż ostatnio!- wrzasnęła Aria, gdy po raz kolejny złapała się Conrada, nie mogąc ustabilizować samej siebie.

A jeżdżą już od trzech lat na wrotkach i faktycznie, dziewczynie wychodzi to coraz gorzej. Reszta przystanęła, gdy wspomniana dwójka zaliczyła porządną glebę przez szatynkę. Pomogli im wstać.

- Lubię cię, ale łap się kogoś innego - Conrad otrzepał koszulkę.

- Wasze amatorstwo przechodzi same siebie - stwierdził Max, jadąc bardzo nieuważnie, jak zawsze zresztą.

- Zaraz wpadniesz pod samochód - ze stoickim spokojem zauważył Nick. Miał jakiś dobry humor, bo to, że on był spokojny i nie przejmował się niczym, było czymś niecodziennym.

- Alex, możesz się ruszyć!? - wrzasnęła Claire, która nie lubiła zostawać z tyłu, a wlokła się razem z przyjacielem, który zamiast jechać, łapał się każdej latarni i pchał do przodu.

- Zostawmy ich - zaproponował Max, wskazując dłonią rodzeństwo. Nie miał skrupułów, przed mówieniem tego co myśli.- I tak się do niczego nie przydają.

- Max, zaraz..- zaczął Nick, ale chłopak nie dał mu dokończyć.

- Nie wpadnę pod żaden samochód!- wrzasnął, ale odwrócił w drugą stronę, żeby zilustrować sytuację i z impetem uderzył twarzą w drzewo. Przeklął i złapał się za głowę. Wszyscy zaczęli się śmiać i nawet nie zatrzymali, żeby mu pomóc. - Jasne, nic mi nie jest!- odparł poirytowanym głosem. - Jedzcie śmiało dalej!

- W głowie na pewno żadnych zmian - Nick pokazał mu środkowy palec i zlitował się nad Alex. - Daj rękę, cwaniaku.

- Aż mi się kolana ugięły - stwierdził i od razu chwycił ciemnowłosego.

- No dobra - Conrad przewrócił oczami i zrobił to samo z Arią. Max podjechał do Claire.

- Nawet mnie nie dotykaj, zboczeńcu - zakomunikowała od razu. Bezczelnie zmierzył ją wzrokiem, sugerując, że nawet nie chciał.

- Ścigamy się?- zaproponował szeptem, wiedząc, że reszta zacznie krzyczeć. Uśmiechnęła się złowrogo.

***

Usiedli na ławeczkach, z których można było obserwować piękny zachód słońca. Za nimi było boisko i mały plac zabaw, głównie ze stołem do ping-ponga i tablicami na kalambury.

- Co roku coraz trudniej nam tutaj dojechać - zauważył Alex. Claire chciała mu powiedzieć, że gdyby nie brał tyle leków i narkotyków, to jego kondycja może by tak nie siadła. Ale musiała też przyznać, że ostatnio się starał.

- Gdyby, nie wymieniając z nazwiska - zaznaczył Nick. - Takie dwa pajace się nie ścigały i nie staranowały nas trzy razy, to może bylibyśmy wcześniej.

- Chodziło mu o to, że ani on, ani jego siostra, nie potrafią jechać - wyjaśnił Max i tak naprawdę nikt nie wiedział, czy on załapał o co chodzi, czy mówi poważnie. - A jak już ktoś kogoś staranował, to Claire tego małego chłopczyka.

- Ej!- obruszyła się. - Przeprosiłam go!

- Za to, że wpadł przez ciebie do kałuży?- zauważył z przekąsem Conrad. - Na pewno mu twoje przeprosiny pomogły.

Wszyscy zauważyli, że Conrad odżył. To nie usprawiedliwiało Claire, ale...zdawał się być szczęśliwszy.

- To nawet nie były przeprosiny - zauważył Aria. - Wrzasnęłaś "sory" i pojechałaś dalej, jak popieprzona, byleby nadrobić stratę.

- Jego tleniona matka zdążyła na nas nakrzyczeć - dodał Alex.

- Ważne, że się w tej kałuży nie utopił - szeptem stwierdziła blondynka.

Dancing on the glass Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz