I ogień to zbyt mało, aby nas pokonać.
Zaraz, gdy Jasper odjechał, Damon zebrał się do starej siłowni. Zadzwonił do Claire, poprosił o chwilę czasu. Zgodziła się. Mieli się zobaczyć za godzinę, ale on musiał wyrzucić całą swoją złość.
Uderzał w worek raz za razem.
Czy naprawdę przez trzy lata musiał aż tak cierpieć? Czy było tak, że Claire naprawdę nie pamiętała pocałunku, a to, co mu wykrzyczała, nie było o nim? To go zżerało. Był już po prostu zmęczony.
Chciał ją bardzo, jednocześnie wiedząc, ile musiał przejść, aby sobie poradzić z pierwszym odrzuceniem. I dziwił się, że po tym wszystkim, co jej zrobił, ona wciąż go też chciała.
O ile go chciała.
Nie było sensu znowu robić sobie nadziei.
Nie, on jej nie może kochać. Wszystko, tylko nie to. Jego to przerośnie.
Nagle ktoś w niego wpadł.
- Możesz uważać?!- warknął do chłopaka, który chyba nie był do końca trzeźwy.
Ale jego wzrok diametralnie się zmienił. To był Oskar.
- Uspokój się, człowieku – zaśmiał mu się w twarz i podniósł chwytając go za rękę.
- Nie dotykaj mnie - Damon od razu się wyszarpnął.- Wynoś się stąd, bo przysięgam, że to się źle dla ciebie skończy.
- Ty masz do mnie ewidentnie jakiś problem- Oskar go pchnął do tyłu. Damon kątem oka spojrzał na jego kolegów.- A, moment, moment – parsknął śmiechem.- No tak, ten Castalaw. Od wybuchu. Dlaczego musiało zginąć to lepsze dziecko?
Damon nie wiedział co się stało. Ale wiedział jedno. Że rzucił się do przodu, okładając go z całej siły, jaką miał. Wpadli na podłogę, a ci, którzy stali obok zaczęli ich rozdzielać.
Damon oddał tyle ciosów, ile był w stanie, aż twarz jego ofiary była cała we krwi. Odciągnęło go dwóch innych chłopaków, którzy ledwo go trzymali.
I wtedy to poczuł.
- Czujecie gaz?- spytał całkowicie poważnie, aż cały zesztywniał.
Ale było już za późno.
***
Claire była w takim stanie, że gdy Damon, mając dać znać kilka minut temu, jej nie odpisał, po prostu wsiadła w samochód i ruszyła, żeby go znaleźć. Napisał, że musi ochłonąć na treningu i do niej przyjedzie. I gdzie był? Czy myślał, że dla niej to wszystko jest łatwe? Że może tak sobie po prostu jej nie odpisywać? Była zbyt wykończona psychicznie na coś takiego.
Jej przyjaciele, łącznie z Nickiem wybrali się dzisiaj do kina, żeby udawać, że wszystko jest w porządku, a ona nawet nie chciała o tym myśleć. Dzisiaj wszystko musiało się rozwiązać. To był ten dzień.
Ale im bliżej była siłowni, tym miała gorsze przeczucia. A już szczególnie wtedy, gdy z pewnej odległości zobaczyła dym. Czarną chmurę dymu. Przyśpieszyła. Najszybciej jak mogła zatrzymała auto i pobiegła bliżej.
To było jak zderzenie się ze wszystkim, co przeżywała co noc. I ona, po dwóch latach znów stała przed ścianą ognia. I nagle, na krótką chwilę czas się dla niej zatrzymał, paraliżując ją jakby była bezbronnym dzieckiem. Jakby stała na krawędzi i nie mogła wrócić, a krok za nią była przepaść.
Oddychała płytko i szybko, czując znów to, co czuła za pierwszym razem. Kujący ból w klatce piersiowej. Pochyliła się, nie wiedząc jak ma poradzić sobie z tym znowu.
Budynek stał w płomieniach. Główne drzwi były jeszcze wolne od ognia, ale wszystkie okna były już roztrzaskane, a boki zajęte. Podeszła na wprost głównych drzwi, powolnymi krokami i wgapiała się do środka, jakby sama nie wierząc w to, co widzi.
W górze unosił się dym.
- Wezwaliśmy straż pożarną - powiedziała dziewczyna stojąca obok niej wraz z chłopakiem. Nie znała ich. Nie zwróciła na nich uwagi. Obydwoje z przejęciem wpatrywali się w scenę przed ich oczami.
To, co działo się w głowie Claire, było nie do opisania. Szczególnie teraz.
Odblokowała telefon. Dłonie jej nie drżały, bo ściskała urządzenie tak mocno, jakby miała je zaraz zgnieść. Napisała do Alexa jedną krótką wiadomość.
- Ktoś wyszedł z budynku?- spytała pary, która pokręciła głową. I na jej słowa dwóch młodych chłopaków wyleciało przez główne drzwi.
- Nie – pokręcili głową, padając na ziemi.
- Tam jest Damon? Castalaw?!
Pokiwali głowami.
- I Oskar – dodał jeden z nich. Ledwo mogli oddychać.
I zrobiła krok do przodu, rzucając telefon w bok. Ogień nie rozprzestrzeniał się szybko, ale i tak wszystko, co się wokół niej działo było jednocześnie wiecznością i zabójczym tempem. Zrobiła kolejny krok.
Ten ogień zmienił ją w to, czym była teraz. Tak samo Damona. Wykuł ich w bólu i przerażeniu, stracie i cierpieniu. Śnili to razem po nocach.
I wiedziała, że Damon Castalaw właśnie mierzy się z tym ogniem. Staje do walki by być może odzyskać jakąś część siebie, ostatnią cząstkę duszy, która była do uratowania.
Tą, która mogła być różą pośród cierni. Pierwszą kroplą wody w wyschniętej studni. Stokrotką, która wyrasta pośród betonowych płyt. Następny krok.
Już raz przegrali te walkę. I teraz stanęli do niej po raz drugi. I Damon był już na ringu. Drugi raz nie mogli ponieść porażki.
A Claire Menderson nienawidziła przegrywać. Być może dlatego, że raz w życiu przegrała. Dwa lata temu przed jego domem, gdy padła obok na kolana. I prawie co każdą noc ten ogień przypominał o tym, jak bardzo obnażył jej strach i jak usilnie nad nią panował.
Usłyszała gdzieś w tle wycie syren. Zrobiła kolejny krok. Parsknęła gorzkim śmiechem zastanawiając się jak oni tutaj dojadą. Następny.
Z piskiem opon zajechały dwa auta. Doskonale wiedziała, że na podjęcie decyzji może mieć sekundę, maksymalnie dwie. Bo już słyszała wrzask ich przyjaciół. Auta miała wygodniejszą drogę, żeby tutaj dojechać. Straż musiała się natrudzić, a stąd do pierwszego jej punktu był kawałek.
Ten ogień zamienił ich kiedyś w dwa sople lodu. I ją i jego. Sponiewierał ich. Wyprał z emocji, a wszystko, co się liczyło, to to, kto okaże się bardziej zimny. Dlatego właśnie tak trzeba było zrobić. I były dwa rozwiązania.
Albo ogień zostanie ugaszony, albo lód roztopiony. Dlatego właśnie Claire Menderson wskoczyła w ogień za Damonem Castalawem.
CZYTASZ
Dancing on the glass
RomanceNiewypowiedzianie źle nam było z tą całą dorosłością, więc za wszelką cenę postanowiliśmy nie dorastać. Niestety wszechświat stanął do walki z naszym buntem i krótko mówiąc, rozerwał nas na strzępy, nie dając szansy wziąć nawet oddechu.