Po zakryciu moich oczu płótnem i zakneblowaniu moich ust, znalazłam się w wirze ich zaklętej władzy. Choć niechętnie, przyjęłam porażkę nieuchronnej przewagi, która wokół mnie się zwierała. Bez wyjścia, bez możliwości ucieczki, poczułam, jak moje bezbronne ciało zostało porwane, jakbym była jedynie marionetką w ich rękach. Teleportowana w nieznane przestrzenie, zdołałam tylko zarejestrować przeszywający chłód, który drażnił moje ciało oraz smród wilgoci, która jak nieproszony gość, nieznający granic, wdzierała się do moich nozdrzy, jakby chciała zgłębić każdy zakamarek mego wnętrza.
W desperackim szaleństwie próbowałam się wydostać, jak dzikie zwierzę uwięzione w sidłach, ale siła, z jaką mnie trzymano, była nie do pokonania. Zostałam raptownie pchnięta na chłodne, żelazne krzesło i przykuta. Stawałam się więźniarką wygnaną ze światła, pozbawioną barw, które wzrok tak hojnie ofiarowuje. Moje ruchy stawały się desperackimi szarpnięciami, próbującymi zerwać te nieludzkie pęta.
Niedługo później zostałam sama w tym przygnębiającym, chłodnym pomieszczeniu, które oplatało mnie swymi wilgotnymi ramionami. Czas płynął powoli, jak rzeka zmieniająca swoje koryto, a jedynym rysem ożywienia były krople wody, które uparcie opadały na ziemię.
Czułam jak metalowe oparcie chłodziło moją skórę, wnikając do głębi, jak bezlitosne przypomnienie o moim położeniu. Z każdą kroplą, która spadała na ziemię, czułam jakby czas zwalniał, rozciągając się w nieskończoność. Każda z nich stukała o moją duszę, wywołując w niej wir emocji. Były jak bezwładne łzy, które uwięziły mnie w tej chwili bezsilności. Każdy ich dotyk był jak igła, drażniąca moje zmysły i podsycająca szaleństwo wewnątrz mnie.
Chciałam krzyczeć, wydobyć z siebie odgłos bólu i frustracji, ale nie mogłam. Ta bezsilność, ta niemożność wyrażenia swojego bólu, sprawiała, że stawałam się jak wulkan gotujący się w moim wnętrzu, ale bez wybuchu. Moje ciało drżało, jak struny rozciągnięte do granic wytrzymałości, gotowe pęknąć w każdej chwili. Moje myśli krążyły, walcząc o wydostanie się na światło dzienne, ale knebel nie pozwalał im przemówić.
Jak przykuty łańcuchami nieodżałowanej przeszłości, budził się we mnie lęk, który przypominał o dniach, gdy ostatni raz byłam więźniem. Mroczne cienie przesuwające się po ścianach, wspomnienia tortur wkradały się do mojej świadomości, nie dając mi spokoju. Byłam jak zagubiona podróżniczka, która powracała do tych dni, kiedy świat tracił swój blask, a moje serce tonęło w smutku.
Obrazy śmierci mojego ojca, jak czarny obłok, wypełniały moje myśli, stwarzając szronem pokrytą scenerię bólu. Byłam jak tańczący liść, porwany przez wiatr w wir sentymentów, które nie dawały mi spokoju. Moje wspomnienia rozkwitały jak wieńce żałobne, unosząc się na fali żalu i niepokoju. Byłam zamknięta z tymi wspomnieniami, jak w złowrogim teatrze, gdzie tragedia odtwarzała się na scenie mojej psychiki.
Mimo że przerażający cień lęków obejmował mnie, jak mroczna chmura, odkrywałam w sobie iskrę odwagi, zdolną do przemiany tej ciemności. Byłam jak kwiat wojownika, który wydobywał siłę ze swojej wewnętrznej batalii.
Niebawem usłyszałam kroki, które były jak rytm bębnów w moim sercu, wskazujące nadejście czegoś nieznanego. Metalowe wrota zaskrzypiały, a moje ciało napięło się niczym struna, gotowe na każdy możliwy ruch. Po chwili, jak płynna symfonia, materiał zasłaniający moje oczy został ściągnięty, a jasne światło pochodni oślepiało mnie przez chwilę. Moje źrenice zwężone po ciemnościach zaczęły dopasowywać się do tego nowego widoku.
Tuż przede mną stopniowo rysowała się sylwetka mężczyzny. Jego ubranie zdradzało szlacheckie pochodzenie, a ciemne włosy przeplatały się delikatnymi nitkami siwizny. Wpatrywałam się w jego twarz, próbując rozszyfrować jego zamiary.
CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasiMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...